Chapter 9




Ishardi

     Wyszłam zdenerwowana ze swojego pokoju przesłuchań, żegnając Liama warknięciem. Nie byłam pewna, czy zrozumiał, że powiedziałam „goń się”, ale środkowy palec z pewnością dostrzegł bardzo wyraźnie.
     Przeszłam przez cały tourbus i usiadłam na jednej z przymocowanych rogowych kanap, wciskając się w jej kąt. Wcisnęłam w uszy słuchawki, podłączając je do iPoda. Przerzuciłam listę piosenek, a w końcu wybrałam "The Funeral" Band of Horses, podkręciłam maksymalną głośność i oparłam łokcie na kolanach. Oparłam skronie i dłonie i wplotłam palce we włosy, zamykając oczy.
Dziwnie było wiedzieć wszystko to, co powiedział mi Liam. Szczególnie, że liczyłam na to, że sama będę mogła poznać Zayna lepiej- bo takie miałam plany na najbliższą przyszłość- a on mi tę szansę odebrał, mówiąc mi o rzeczach, o których póki co nie miałam ochoty wiedzieć.
Po co mam już teraz wiedzieć, że Zayn jest najbardziej zazdrosnym chłopakiem świata? Albo nie lubi, kiedy dotyka się jego włosów? Przyjemniej byłoby dojść do tego samodzielnie, na tym polega poznawanie siebie nawzajem.
A tak... miałam mętlik w głowie. I to ogromny.
     Otworzyłam oczy kiedy poczułam, że ktoś usiadł obok. Zamrugałam kilka razy, bo pod powiekami zebrały mi się łzy- chociaż wcale nie miałam powodu, żeby płakać. Podniosłam głowę i wymusiłam smętny uśmiech, patrząc na Zayna siedzącego obok mnie.
 -Wszystko w porządku? - zapytał, kiedy wyjęłam słuchawki z uszu. Wyglądał na zmartwionego.
 -Tak, względnie tak - skłamałam gładko, rozczesując włosy palcami. Dzisiaj ich nie suszyłam, więc miałam lepsze loki, niż Harry.
 -Jesteś pewna?
Przewróciłam oczami.
 -Tak, jestem pewna. Może wyglądam nieciekawie, ale jeszcze kontroluję to, co mówię - spojrzałam w inną stronę; nie lubiłam kłamać, chociaż byłam w tym dobra. -Czemu właściwie się tym interesujesz?
 -To takie dziwne, że się tobą przejmuję? - odpowiedział chłopak pytaniem na pytanie. -Jesteś dla mnie ważna, więc się martwię. Nie wiem, czemu ci to przeszkadza... nie chcę tylko, żeby coś było nie tak.
 -Przestań się produkować i daj mi spokój - fuknęłam, wracając do poprzedniej pozycji i biorąc słuchawki do ręki.
 -Ishardi, ale ja...
 -Po prostu stąd idź, okej? - burknęłam, wkładając je do uszu. -Nie mam ochoty na twoje towarzystwo. Na niczyje. Zostaw mnie samą.
     Znowu kłamałam- wcale nie chciałam zostać sama. A może chciałam? Nie potrafiłam się zdecydować, bo byłam dziwnie rozbita. Z jednej strony chciałam się przytulić do Zayna i zostać tak przez długie godziny, wypłakać mu się w ramię i rozmawiać o niczym... a z drugiej strony chciałam pobyć sama z własnymi myślami, nie mając najmniejszej ochoty na oglądanie i słuchanie kogokolwiek.
Więc kiedy poczułam, że siedzenie obok mnie staje się lżejsze, a Zayn odchodzi, zadrżały mi ramiona i słone kropelki spłynęły mi w kąciki ust.

Shay

     - Jedna czarna, słodka kawa dla mnie, jedna czarna gorzka kawa dla Lou, jedna kawa z mlekiem i kostką cukru dla Nialla, i czerwona herbata z kostką cukru dla Hazzy – mruczałam pod nosem wrzucając cukier do czterech różnokolorowych kubków i zapamiętując, w którym co jest.
- I jeszcze jedna gorzka z mlekiem, dla mnie, można? – podskoczyłam, prawie rozsypując cały cukier wokół, gdy przy mnie zmaterializował się Zayn.
- Nie lubisz mnie, prawda? – spytałam groźnym tonem, ale dodając do tego szczery uśmiech, żeby nie odebrał tych słów opacznie. – Niespełna cztery godziny jazdy, a ty już chcesz mnie do zawału doprowadzić.
- Cóż, zawsze cicho chodzę – uśmiechnął się z wdzięcznością, gdy dostawiłam jego kubek do reszty oczekując na gorącą wodę.
- Kiedy masz urodziny? – spytałam opierając się o szafki  i patrząc jak siada przy niewielkim stole.
- W styczniu, a bo co?
- Kupimy ci dzwoneczek i będziesz nosił na szyi. – Klasnęłam w dłonie z zadowoleniem, dumna ze swojego pomysłu. – Z daleka będzie słychać, że nadchodzisz.
- No jak tam chcesz – mruknął opierając łokcie o blat i chowając twarz w dłoniach.
- Coś nie w humorze? – zainteresowałam się. Jeszcze parę minut temu, przecież siedział i żartował z chłopakami.
- Tak jakby – westchnął ciężko i przebiegł dłonią włosy.
- Wiem, że nie jestem jednym z chłopców, ale chcesz pogadać? – spytałam zalewając nasze napoje wrzątkiem.
- Nie – odparł szybko, więc po prostu podstawiłam mu pod nos jego kubek, a następnie zabrałam ten przeznaczony dla Nialla i Hazzy, i ruszyłam w głąb tourbusa, gdzie byli chłopcy. Podałam im napoje i wróciłam po moją i Louisa kawę. – Ona zawsze tak robi? – odezwał się Zayn, gdy już prawie wyszłam z części przeznaczonej na kuchnię.
- Słucham? – Odwróciłam się do niego uważając, żeby nie wylać kaw.
- No Rax – mruknął. – Nie chce mi powiedzieć co się stało.
- A coś się stało? – zgłupiałam. Przecież Rax sobie gada z Liamem o Zaynie. Tak mówił Harry.
- No właśnie tego nie chce mi powiedzieć – jęknął zirytowany.
- Pogadam z nią – odparłam prawie natychmiast, uśmiechając się pocieszająco do chłopaka.
- Myślisz, że ci powie? – Przyglądał mi się sceptycznie.
- Proszę cię – posłałam mu „spojrzenie idioty”, jak to zwykł określać Louis. – Komu, jak komu, ale mi wyśpiewa wszystko. – Uniosłam dumnie brodę. Prawda jest taka, że Rax mimo, że jest dobrym kłamcą, nie umie kłamać mnie. Zbyt dobrze ją znam i zbyt uważnie obserwuję. Zawsze poznam kłamstwo. Zresztą, na Louisa mam podobny radar.
Jeszcze raz uśmiechnęłam się pokrzepiająco do Zayna i do kieszeni bluzy wsunęłam tabliczkę mlecznej czekolady. Trochę endorfin się przyda na pewno.
Mijając siedzących na kanapach chłopaków, zostawiłam Louisowi jego kawę, a Liamowi, który najwyraźniej przed chwilą do nich dołączył, podarowałam własną. Jeśli dobrze pamiętam pijemy taką samą. Mocną. Słodką. Czarną.
     Rax znalazłam na samym końcu tourbusa, zwiniętą w kłębek, na dwuosobowej kanapie, przy której stała gitara Nialla. Nogi miała podciągnięte pod brodę i opierała czoło na kolanach.
Podeszłam do niej ostrożnie i położyłam dłonie na jej ramionach, które delikatnie się trzęsły.
- Głuchy jesteś Zayn? Nic się nie zmieniło. Idź sobie – rzuciła opryskliwie, nawet nie podnosząc głowy.
- Później mu powiem, żeby do ciebie przyszedł, to sobie na niego powarczysz, kocie, okay? – odparłam uśmiechając się, gdy poderwała głowę i jęknęła z niezadowoleniem.
- Zayn cię nasłał? – spojrzała na mnie ostrożnie.
- Nie powiedziałabym, że nasłał, ale faktycznie, wspominał coś o tobie. – Wepchnęłam się na kanapę obok przyjaciółki, siadając przodem do niej i odciągając jej ręce od twarzy.
- Ty też sobie możesz iść – mruknęła mrużąc groźnie oczy, ale zmusiłam ją, żeby obróciła się do mnie przodem.
- Więc jak? Powiesz mi co się stało? – spytałam.
Już wiem od kogo Louis nauczył się gnębienia mnie.
- No chyba nie – odparła patrząc uparcie gdzieś ponad moim ramieniem.
- O czym rozmawiałaś z Liamem? – zupełnie zignorowałam jej odpowiedź.
- Nie wydaje mi się, żeby to był twój biznes.
- Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie. – Chyba już się uodporniłam na jej odzywki.
- Idź do Nialla, co? – warknęła – Korzystaj, póki nikt nie prawi ci kazań o tym, że nie jesteś wystarczająco dobra.
- Oh, więc o to chodzi. – Z całych sił starałam się nie roześmiać.
Serio przejęła się głupim gadaniem Liama?!
- No właśnie o to! – wybuchła. – Wyobrażasz to sobie?! Za kogo on się ma?! Przyszedł do mnie, zaciągnął w jakiś kąt i strzelił kazaniem, że mam uważać na to co robię, bo Zaynee to jego syn i jak go jakimś cudem skrzywdzę, to on już sobie później ze mną pogada – przerwała tylko na moment, żeby zaczerpnąć powietrza. – A później powiedział mi o Zaynie wszystko, co sama chciałabym się o nim dowiedzieć, a nie usłyszeć od kogoś. Czy coś ze mną nie tak, że z góry założył, że wpłynę destrukcyjnie na Zayna?! – wyrzuciła zirytowana ręce w górę.
- No to chyba sobie pogadam z Liamem – mruknęłam. Nie podoba mi się, że chłopak tak potraktował moją przyjaciółkę. Mi też nie podoba się, że coś się kroi między tą dwójką, ale nie próbuję wpływać na Zayna.
- I co mu powiesz? – Zaśmiała się ironicznie Rax.
- Nie wiem. – Uśmiechnęłam się niewinnie. – Wytargam go za uszy?
- Spadaj. – Szturchnęła mnie w ramię i zaśmiała się cicho, co znaczy, że misja chyba zakończyła się sukcesem.
- Liamem się nie przejmuj. Przekona się do ciebie. – Objęłam ją ramieniem i podałam jej czekoladę, na co roześmiała się.

Ishardi 

     Cholerny, cudowny, wymarzony postój.
     Opierałam się o bok tourbusa, zaciągając się papierosem. Kiedy tylko zauważyłam, że się zatrzymaliśmy, wypadłam z busa jak burza i przeszłam na jego drugą stronę. Ściemniało się, a powietrze było chłodne; zapomniałam założyć jakiejkolwiek bluzy albo swojej ramoneski, więc drżałam z zimna, ale mimo to nie chciałam się wracać.
Tak było lepiej, bo znów byłam sama i nie musiałam ryzykować, że po drodze lub w środku ktoś mnie zagadnie.
     Znów się zaciągnęłam, wsłuchując się w głos Rogera Watersa i delikatne dźwięki gitary. Nie zdążyłam poprawić makijażu i ciemniejsze rozmazane obwódki obramowywały mi oczy. Starłam tylko ciemniejsze ślady z policzków, ale rzęsy nadal były posklejane.
Nie, żeby mnie to obchodziło, ale byłam zdecydowaną perfekcjonistką i rozmazany makijaż trochę mnie irytował.
     Ktoś stanął tuż przede mną, więc podniosłam głowę, wypuszczając kolejny obłoczek dymu. Westchnęłam, czując, że zapowiada się ciężka rozmowa, ale zanim zdążyłam otworzyć usta, Zayn mnie objął.
 -Wiem, że nie chcesz powiedzieć, jeśli coś jest nie tak i rozumiem to - powiedział cicho, nie odsuwając się ode mnie ani na milimetr. -I nawet, jeśli miałabyś mnie zmieszać z błotem, rzucać we mnie krzesłami albo podtapiać mnie w zlewie, nie odsuwaj mnie od siebie. Dobrze?
 -Mhm - mruknęłam.
 -Jestem po twojej stronie, Rax - zapewnił piosenkarz, jeszcze ciaśniej obejmując mnie ramionami; chyba poczuł, że cała drżę z chłodu. -Możesz mi powiedzieć co tylko chcesz. A jeśli nie chcesz, to po prostu do mnie przyjdź, nawet gdybyś chciała posiedzieć w milczeniu po drugiej stronie pokoju. Tylko mnie od siebie nie odsuwaj.
     Milczałam przez kilka sekund, a potem odrzuciłam niedopałek papierosa w bok i wtuliłam się w niego, opierając czoło na jego barku i zamykając oczy. Prawie że się nie znaliśmy, ale mimo wszystko czułam się bezpieczna i... kochana?
 -Rozmawiałam z Shay - wymamrotałam, nadal nie mając zamiaru się odsunąć. -Nie musiałeś jej na mnie nasyłać, zachowuje się jak pieprzona agentka FBI. Zawsze ze mnie wszystko wyciągnie, za dobrze mnie zna i wie, kiedy kłamię.
Zayn zaśmiał się cicho, więc poczułam delikatne wibracje. Uśmiechnęłam się.
 -Jest lepsza niż policja - odpowiedział, a ja przytaknęłam ruchem głowy, przez co teraz opierałam policzek o jego szyję. -Nie za dobrze ci tak? - zapytał, chociaż nie wydawało mi się, żeby mu to przeszkadzało.
 -Sam się na to zapisałeś.
   Musnęłam czubkiem nosa jego obojczyk i uznałam, że albo jest stanowczo za chudy, albo lubi nosić większe koszulki. Lubiłam jego zapach i nie miałam nic przeciwko temu, że pewnie teraz cała sama będę czuła na sobie jego perfumy.
Chciałam zapytać, czy mógłby mnie już nigdy nie puszczać, ale w tej chwili usłyszałam z boku długi, sugestywny gwizd.
 -No cholera wiedziałem! - krzyknął Louis, stając kilka metrów od nas. Podniosłam głowę, patrząc na niego; szczerzył się jak idiota, trzymając kciuki zaczepione o kieszenie spodni. -Od samiutkiego początku wiedziałem!
 -Zamknij swój uroczy pyszczek, bo w spotkaniu z glebą taki uroczy nie będzie - burknął Zayn, odwracając się w jego stronę. Teraz obejmował mnie jednym ramieniem, więc szczerzyłam się podobnie jak Lou.
 -Grozisz?
 -Ostrzegam. Chyba, że chcesz się przekonać.
     Louis uniósł ręce do góry w geście poddania się, zrobił niewinną minę i cofnął się parę kroków. Potem spojrzał na mnie, puścił pawie oczko i opuścił ręce.
 -Panno Thurse, lepiej niech pani uważa - powiedział, lekko skłaniając głowę w moją stronę. -Bradford Bad Boy wciela się w rolę, prawdziwa brytyjska gangsta.
     Roześmiałam się, patrząc na Louisa i kręcąc głową. Zayn przyciągnął mnie bliżej do siebie, zabijając przyjaciela wzrokiem, ale po chwili sam się roześmiał.
Może czasem gorsze też wychodzi na lepsze?

Shay

     - Liam? – zawołałam, gdy zauważyłam jak chłopak wysiada z autobusu na postoju. Obiecałam Rax, że nie strzelę mu kazania, ale nie obiecałam, że nie pokażę mu, że moja przyjaciółka nie jest zagrożeniem dla Zayna.
- Co tam? – Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Chodź, pokażę ci coś. – Podeszłam do niego i łapiąc go pod ramię, wyciągnęłam z tourbusa.
- Ale co?
- Popatrz. - Wskazałam mu stojących niedaleko nas Zayna i Ishardi. Rozmawiali o czymś cicho, a później ona przytuliła się do jego boku.
- Serio jesteś po ich stronie? – spytał Liam nie odrywając wzroku od pary.
- A ty nie? – odparłam pytaniem, patrząc, jak Louis mija nas tak, że po chwili stał niedaleko pary.
 - No cholera wiedziałem! – zawołał mój przyjaciel, a ja jęknęłam. Ten, to zawsze wie, kiedy się wtrącić. - Od samiutkiego początku wiedziałem!
 -Zamknij swój uroczy pyszczek, bo w spotkaniu z glebą taki uroczy nie będzie – odparł Zayn obracając się w stronę kumpla.
 - Grozisz? – Lou zrobił przerażoną minę.
 - Ostrzegam. Chyba, że chcesz się przekonać.
 - Panno Thurse, lepiej niech pani uważa.  Bradford Bad Boy wciela się w rolę, prawdziwa brytyjska gangsta. – Lou ukłonił się teatralnie w stronę mojej przyjaciółki, a ja złapałam Liama i pociągnęłam w tamtą stronę.
- Chodź, Lou. Nie przeszkadzaj im już. – Objęłam swojego przyjaciela ramieniem w pasie i ciągnąc za sobą jego i Liama, ruszyłam w stronę stacji benzynowej z zamiarem kupienia sobie czegoś dobrego.
- A ty kiedy tak się będziesz ściskać z Niallem? – spytał Lou obejmując mnie w taki sam sposób, jak ja jego.
- Jesteś z Niallem?! – Liam zatrzymał się w pół kroku i przytrzymał mnie tak, że musiałam się zatrzymać i stanąć przodem do niego.
- Boże, nie! – zawołałam szybko. – Louis, zamorduję cię! Ploty puszczasz – syknęłam i pierwsza ruszyłam na stację.

2 komentarze:

  1. ja chcę już 9.. :) genialne rozwinięcie fabuły.. nie mogę się doczekać by wiedzieć co wymyślicie dalej. ;D ~DŻEEJ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej scena z Rax i Zaynem przed tourbusem genialna. Lou ma bardzo udane wejścia nie ma co :) I w ogóle nie robi z Shay przypałów. xD Nie zapomnijcie tylko kupić tego dzwoneczka na szyję. xD Mam nadzieje że wreszcie Rax i Zayn będą szczęśliwi i że już uwolnili się od pecha z Shay :)Ale nie ma co Rax to potrafi dobić biednego Zayna. Gdyby nie Shay to biedak by nie wiedział co ze sobą zrobić. Dawajcie częściej rozdziały :). Mówił do was John. Dziękuję za uwagę. :)

    OdpowiedzUsuń