Ishardi
Nerwowo
przestąpiłam z nogi na nogę i przeczesałam loki palcami, wyglądając zza
ramienia ochroniarza. Spory tłumek zebrał się w małej sali, w której miałam
mieć swój pierwszy meet&greet - album wyszedł na światło dziennie, a od
dzisiaj zaczynała się trasa.
-Na trzy - powiedział Carl,
patrząc na mnie i odsuwając się tak, żebym za chwilę mogła przejść. -Raz...
dwa... idziesz!
Wyszłam pewnym
krokiem, szeroko otwierając boczne drzwi. Uśmiechnęłam się do swoich fanów,
machając im przyjaźnie i podchodząc do wysokiego krzesła z boku- najpierw
miałam odpowiedzieć na kilka pytań, a dopiero potem przesiąść się do stolika i
rozdawać autografy.
Cieszyłam się, że tak radośnie mnie
powitali. Słyszałam sporo pisków, zewsząd posypały się flesze cyfrówek i
oklaski, kilka osób coś do mnie krzyknęło, ale nie mogłam wyróżnić słów. Co
prawda nie było to to samo, z czym musieli zmagać się chłopcy z One Direction,
ale i tak sprawiało, że czułam się szczęśliwą gwiazdą.
Przywitałam się
z tłumem i powiedziałam kilka zdań wstępu. Powiedziałam, że strasznie
stresowałam się tym wszystkim, ale tak miłe i ciepłe powitanie dodaje mi
otuchy. Na to wszystko reagowali nowymi oklaskami i piskami.
-Może przejdźmy do zadawania
pytań - powiedziałam niepewnie, rzucając ukradkowe spojrzenie Hannah, mojej
managerce. -Odpowiem na dziesięć od osób wskazanych przeze mnie, więc proszę,
nie przekrzykujcie się. Nie stresujcie mnie jeszcze bardziej.
Kilka osób się zaśmiało i zaraz w
górę wystrzeliło parę rąk. Wskazałam dziewczynę w zielonej bluzie.
-Wszystkie kawałki na płycie
są twojego autorstwa, zarówno teksty, jak i melodie... Co się zainspirowało?
-Uhm... - zagryzłam wargę, dwa
razy lekko stukając brzegiem mikrofonu w brodę. -Cóż - zaczęłam - nie było
niczego konkretnego, co zmotywowałoby mnie do rozpoczęcia pracy. Sporo moich
piosenek było na demówkach w wytwórni, stworzyłam kilka kolejnych pod wpływem
chwili... i oto macie ze sobą moje krążki. Mam nadzieję, że wszyscy.
Kolejny śmiech.
Wskazałam dziewczynę z różową grzywką.
-Czy to prawda, że w wieku
nastoletnim i na studiach byłaś w grupie a capella? Jaką funkcję tam
miałaś?
-Prawda - potwierdziłam,
uśmiechając się pod nosem. Uwielbiałam to. -Byłam najniższym altem i dostawałam
sporo solówek. Swoją drogą, jedną z piosenek na płycie napisałam właśnie na
wykonanie a capella, ale grupa się rozpadła.
-Która to piosenka? - krzyknął
ktoś w tłumie.
-"Who I might
be".
Przez następne
dziesięć minut wskazywałam poszczególne osoby i starałam się jak najbardziej
precyzyjnie odpowiadać na ich pytania. Przed ostatnim pytaniem spojrzałam na
Hannah, która pokazywała na zegarek- zostało niewiele czasu na całą resztę, a
musiałam jeszcze zrobić kilka prób na koncert.
-Okej, więc ostatnie pytanie
na dziś - powiedziałam, rozglądając się w tłumie. -Dawaj, szczęściarzu -
powiedziałam, czytając napis na koszulce jednego z niewielu chłopaków, którzy
się tu pojawili.
The lucky one.
-Czy to prawda, że za cztery
miesiące bierzesz ślub z Zaynem?
Tłumek nagle
bardzo się ożywił, a ja zaklęłam pod nosem. Na szczęście się nie zarumieniłam.
Za to spiorunowałam chłopaka wzrokiem i podniosłam mikrofon do ust..
-Nie mam pojęcia, Lucky, skąd
masz takie informacje, ale to nie jest prawda. Skąd się tego
dowiedziałeś?
-Jedna z fanek słyszała Twoją
rozmowę przez telefon i...
-I wierzysz fankom, które mnie
śledzą? - kilka osób się zaśmiało. -Dziękuję za wszystkie pytania! - rzuciłam,
ucinając dyskusję z chłopakiem. -Jeśli nie chcecie mieć na pieńku z Carlem,
ustawcie się w kolejce, a zaraz będziecie pierwszymi osobami z moim autografem
na waszych krążkach.
Usiadłam
wygodnie za stołem i poprosiłam Carla, żeby nadzorował to wszystko. Podeszło do
mnie kilka pierwszych osób i do podpisania dostałam cztery swoje płyty,
koszulkę z tekstem "Faiding", dwa swoje plakaty i kubek. Otworzyłam
markera i zaczęłam stawiać swoje parafki na wszystkim po kolei, co jakąś chwilę
uśmiechając się do kolejnych fanów i ucinając sobie z nimi krótkie pogawędki.
Nagle podeszła
do mnie Hannah, mówiąc mi na ucho coś, czego w ogóle nie zrozumiałam. Odeszła,
a ja odwróciłam się za nią akurat, kiedy przez drzwi wchodziła wyszczerzona
Shay, przesyłając kilka całusów do tłumu.
-Mi też miło was widzieć! -
powiedziała, na co fani zareagowali salwą śmiechu. -Jak tam, kociaku? -
zapytała, podchodząc do mnie i siadając na drugim krześle obok.
-Co ty tu robisz? - zapytałam
półgębkiem, podpisując kolejny plakat i uśmiechając się do uroczej nastolatki z
aparatem na zębach.
-Przyszłam po podpisy -
powiedziała, wyciągając z torby sześć moich płyt.
-Skąd ty to masz? - spojrzałam
zdziwiona na pudełka, które ustawiła obok mnie.
-No jak to skąd? Jedna jest
moja, a reszta chłopaków - znów się do mnie uśmiechnęła. -Mam stanąć w kolejce?
Westchnęłam.
-Nie musisz.
Machnęłam kilka podpisów na każdej z
płyt, a w środku dwóch na książeczce z przodu dopisałam coś jeszcze.
-Ta jest dla ciebie - podałam
ją przyjaciółce - a ta dla Zayna - dodałam ciszej, wkładając ją na sam dół
stosiku. -Posiedzisz tu ze mną, czy już się zmywasz?
-No co ty! Chcę popatrzeć, jak
moja współlokatorka stresuje się pierwszym spotkaniem z fanami!
Shay
Cholernie
podekscytowana skręciłam w prawo, gdzie był zjazd na zamknięty parking przy
arenie, na której Rax za kilka godzin ma zagrać swój pierwszy koncert trasy
promocyjnej. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku, który wskazywał, że od
dobrych dziesięciu minut trwa jej pierwsze meet&greet, na którym tak bardzo
chciałam być od początku, ale nie udało mi się wyrwać wcześniej z redakcji.
Zatrzymałam się przed szlabanem i
nerwowo bębniąc palcami o kierownicę czekałam aż ochroniarz wytoczy się ze
swojej budki i łaskawie mnie wpuści. Zanim ten zdążył podejść do mnie,
opuściłam szybę i posłałam mu wymuszony uśmiech.
- Pani do kogo? – spytał, a ja
miałam ochotę uderzyć głową w kierownicę.
No a do kogo mogę tu być?!
- Wydaje mi się, że do mojej
przyjaciółki, która gra tu koncert, za jakieś dwie i pół godziny – powiedziałam
powoli zaczynając się irytować.
Ile meet&greet ma mnie jeszcze ominąć?!
- Ma pani przepustkę?
- No gdzieś pewnie mam – mruknęłam
sięgając po torebkę, w której powinnam mieć identyfikator uprawniający mnie do
wchodzenia na wszystkie koncerty. Rax dała mi go kilka dni temu i jestem pewna,
że rano włożyłam go tutaj razem z płytami, na których miałam zdobyć podpis dla
siebie i chłopaków. Oczywiście Ishardi mogła nam je podpisać w domu, ale na
spotkaniu z fanami, będzie to bardziej oficjalne. A poza tym chciałam
przyjaciółce zrobić niespodziankę i pojawić się wśród jej fanów. Jakby nie
było, uważam, że jestem jej największą fanką, bo uwielbiam jej kawałki od
samego początku, gdy nikt nie wiedział kim jest Ishardi Thurse. – Proszę
bardzo. – Podałam facetowi plakietkę i westchnęłam z ulgą, gdy oddał mi ja i
bez słowa skierował się do szlabanu który podniósł.
Zaparkowałam
niedaleko wejścia, widząc kręcących się po placu różnych ludzi, a za
ogrodzeniem stało kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt osób. Pewnie fani.
Zgasiłam
silnik i poprawiłam szalik, którym byłam szczelnie owinięta. W końcu zima w
Londynie dopisała. Sprawdziłam jeszcze, czy mam w torebce wszystko, co może być
mi potrzebne, po czym wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki i wysiadłam z auta.
Zamknęłam je szybko, po czym ruszyłam do przejścia służbowego, którym miałam
się dostać na backstage. Znam już tą arenę bardzo dobrze. Byłam tu kilka razy,
kiedy chłopaki grali tu dwa koncerty w przeciągu ostatnich kilku miesięcy i
wpadłam na moment wczoraj, jak Rax miała próby przed dzisiejszym show.
- Shay! – Usłyszałam za sobą krzyk i
ze zmarszczonymi brwiami odwróciłam się szukając wzrokiem kogoś znajomego, kto
mógłby mnie wołać. Dopiero gdy wołanie się powtórzyło, zauważyłam machającą do
mnie grupkę dziewczyn. Posłałam im uśmiech i odmachałam, sama nie wiedząc jakim
cudem mnie znają. Nie jestem przecież nikim znanym ani ważnym. Dziewczyny
krzyczały coś jeszcze w moją stronę, ale nie byłam w stanie rozróżnić słów, więc
szybko weszłam do budynku. Poza tym, zależało mi, żeby jak najszybciej zobaczyć
moją przyjaciółkę otoczoną jej fanami. To jej pierwszy raz i nie chciałam tego
przegapić.
Przeszłam
szybko korytarzem, mając nadzieję, że garderoba Rax jest w tym samym pomieszczeniu,
gdzie wcześniej była ta One Direction, bo chciałam pozbyć się płaszcza zanim
dołączę do niej na meet&greet.
Ku
mojemu zadowoleniu, nie myliłam się. Rzuciłam ubranie na sofę pod ścianą i
zabierając torebkę, wróciłam na długi korytarz. Rozejrzałam się
zdezorientowana, gdy zdałam sobie sprawę, że nie wiem, gdzie odbywa się
spotkanie.
Inteligentna ja… Oczywiście nie pomyślałam, żeby spytać o to wcześniej Rax.
- A ty kim jesteś? – aż podskoczyłam
na dźwięk męskiego głosu za sobą. Odwróciłam się szybko i stanęłam twarzą w
twarz z jednym z ochroniarzy. – Fani nie mają tu wstępu. Pójdziesz ze mną. –
jego groźny wyraz twarzy odrobinę mnie przeraził.
- Oh, Shay Cringely – przedstawiłam
się szybko. – Jestem przyjaciółką Ishardi.
- Jak kilka innych fanek, które
próbowały się tu dostać – powiedział mierząc mnie krytycznym spojrzeniem.
- Mam identyfikator – mruknęłam gdy
złapał mnie za ramię, chcąc pewnie wyprowadzić stąd. Jedną ręką wygrzebałam z
torby smycz z plakietką i podałam mu ją. Obejrzał ją uważnie, jakby mogła być
podrobiona czy coś.
- Na przyszłość noś go na szyi –
pouczył mnie. - To pozwoli ci uniknąć
nieprzyjemności. – Posłał mi pokrzepiający uśmiech i ruszył z powrotem gdzieś w
głąb korytarza.
- Przepraszam? – krzyknęłam za nim.
– Gdzie jest meet&greet? – spytałam, kiedy odwrócił się w moją stronę.
- Chodź – posłał mi rozbawione
spojrzenie i zaczekał aż do niego dołączę. – Hannah mówiła, że dziś nie będzie
gości na backstage’u. – powiedział prowadząc mnie korytarzem, który zakręcił
kilka razy.
- Bo nie wiedziała, że przyjadę –
wzruszyłam ramionami.
- A powinna, nie sądzisz? – spojrzał
na mnie przelotnie. – To tutaj – wskazał drzwi przy których stanęliśmy. – To
wejście od strony Ishardi – dodał po czym otworzył drzwi.
Weszłam
do pomieszczenia uśmiechając się szeroko na widok wesołego, małego tłumu
stojącego w kolejce do stolika, przy którym siedziała moja przyjaciółka
podpisując swoje płyty i pewnie inne dziwne rzeczy.
Kilka
osób spojrzało w moją stronę, posyłając mi ciepłe uśmiechy i machając do mnie.
- Mi też miło was widzieć! –
powiedziałam wywołując śmiech części obserwujących mnie osób. Rozejrzałam się
po nich jeszcze raz i podeszłam do stolika Rax. - Jak tam, kociaku? – przysiadłam
się do niej patrząc jak składa podpis na dużym plakacie ze swoim zdjęciem i
posyła ciepły uśmiech jakiejś fance. Gołym okiem widać było, że jest do tego
stworzona i czerpie cholernie dużo radości z kontaktu ze swoimi fanami.
- Co ty tu robisz? – spytała cicho
posyłając mi zdziwione spojrzenie.
- Przyszłam po podpisy – odparłam,
jakby to nie było oczywiste. Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam z niej mały
stosik płyt, który położyłam na stoliku.
- Skąd ty to masz? – zdziwienie w
jej głosie było bezcenne. No tak, nie wiedziała, że z chłopakami kupiliśmy jej
krążek, jak tylko ukazał się na rynku.
- No jak to skąd? Jedna jest moja, a
reszta chłopaków – zaśmiałam się z jej miny. - Mam stanąć w kolejce? – spytałam
patrząc odrobinę sceptycznie na dość długi ogonek ludzi trzymających różne
gadżety.
- Nie musisz. – mruknęła i sięgnęła
po sześć pudełek. Na czterech z nich złożyła jedynie podpisy, a na dwóch
pozostałych złożyła dłuższe wpisy. - Ta jest dla ciebie – dała mi jedno z
pudełek - a ta dla Zayna – mruknęła cicho chowając drugą na spodzie stosu. - Posiedzisz
tu ze mną, czy już się zmywasz? – spytała.
- No co ty! Chcę popatrzeć, jak moja
współlokatorka stresuje się pierwszym spotkaniem z fanami! – zaśmiałam
się, gdy ona przewróciła oczami i odwróciła się z powrotem do swoich fanów,
biorąc do ręki jakąś koszulkę i podpisując ją.
Ishardi
Byłam
na scenie od godziny i czułam się jak ryba w wodzie. Nie odczułam najmniejszego
stresu, zawsze wiedziałam, co powiedzieć i co zrobić. Złapałam kilka pluszaków
z moim imieniem i kilkoma miłymi słowami na koszulkach, a śpiewanie kolejnych
kawałków według setlisty szło mi po prostu znakomicie.
Kiedy po
półtorej godzinie nadszedł czas zakończyć show - co spotkało się z
niezadowoleniem ze strony jakichś sześciu i pół tysiąca osób, bo tyle mieścił
ten klub - postanowiłam, że zmienię trochę plany i zamiast zaśpiewać cover
Adele, poimprowizuję.
-Możecie mi dać zapamiętujący
mikrofon? - zapytałam przez mikrofon, patrząc w stronę backstage'u.
Ktoś uwijał się przez chwilę, a
potem technik przyniósł mi stojak na mikrofon, który już miałam oraz
zapamiętujący również na stojaku, podłączając go po drodze.
-Okej, moi drodzy - rzuciłam,
patrząc na tłum i uśmiechając się promiennie. -Miałam zamiar zaśpiewać
"Rolling in the deep" ale wydaje mi się, że to, co teraz zrobię,
bardziej was ucieszy.
Kilka osób pisnęło, a ja wstawiłam
mikrofon w uchwyt.
-Dzisiaj na meet&greecie
ktoś mnie zapytał, czy to prawda, że śpiewałam kilka lat w zespole a capella.
Owszem, prawda. W związku z tym postanowiłam zmienić plany i specjalnie dla was
wykonać coś a capella, pracując wyłącznie głosem - ostatnie trzy słowa
zaakcentowałam, patrząc na muzyków po bokach.
Odłączyli instrumenty i uśmiechnęli
się do mnie, a Peter odrzucił pałeczki.
-Wiem, że to może wam się
wydawać nierealne, ale muzykę da się zrobić samymi ustami - powiedziałam,
uśmiechając się do siebie. -Może trochę wyszłam z wprawy, chociaż mam nadzieję,
że nie... Tak czy inaczej, w pojedynkę może to nie wyjść do końca tak, jakbym
chciała, ale spróbujemy. Spróbujemy?
Odpowiedziały mi
potwierdzające okrzyki i piski oraz oklaski. Uśmiechnęłam się i wystawiłam trzy
palce lewej ręki, pokazując je dźwiękowcom, którzy musieli odpowiednio ustawić
mi mikrofon zapamiętujący. Podeszłam do niego i nagle moje uszy uderzyła
niewiarygodna cisza, która nagle zapanowała między kilkutysięcznym tłumem.
Czekali na niespodziankę.
Nacisnęłam guzik
nagrywania, zamknęłam oczy i zaczęłam powtarzać dźwięk przypominający komiksowe
"zium", tylko o wiele krótszy i rytmiczny. Po kilku sekundach zdjęłam
palec z guzika i natychmiast znów go włączyłam, powtarzając ten sam dźwięk,
tylko niżej. Powtórzyłam czynność, tym razem robiąc lekko dudniące basy. Za
chwilę zrobiłam to samo, tym razem łapiąc się podwójnego beatboxu z jednym
ustępem.
Posypał się
aplauz tłumu, a ja zdjęłam palec z guzika nagrywania i pozwoliłam, żeby całość
którą nagrałam powtórzyła się przez jeden takt. Potem złapałam zwykły mikrofon
i zdejmując jeden odsłuch, zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać.
Tłum stawał się
coraz głośniejszy, kiedy wchodziłam na kolejne dźwięki. Przed refrenem znów
włączyłam mikrofon zapamiętujący i powtórzyłam raz dźwięk podobny do niskiego,
wydłużonego miauczenia, które można zrobić przytykając usta do butelki.
-Since you been gone! -
wyrzuciłam wysoko do normalnego mikrofonu, a kilka rzędów pod barierkami
oszalało.
Uśmiechałam się
coraz szerzej, śpiewając piosenkę Kelly Clarckson i słysząc, że wcale nie
wypadłam z formy w a capella.
I AM PROUD OF YOU RAX. *_* `J.
OdpowiedzUsuńdajcie kuźwa nowy rozdział!
OdpowiedzUsuń