Chapter 4


Ishardi 
     Nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę i przeczesałam loki palcami, wyglądając zza ramienia ochroniarza. Spory tłumek zebrał się w małej sali, w której miałam mieć swój pierwszy meet&greet - album wyszedł na światło dziennie, a od dzisiaj zaczynała się trasa.
 -Na trzy - powiedział Carl, patrząc na mnie i odsuwając się tak, żebym za chwilę mogła przejść. -Raz... dwa... idziesz!
     Wyszłam pewnym krokiem, szeroko otwierając boczne drzwi. Uśmiechnęłam się do swoich fanów, machając im przyjaźnie i podchodząc do wysokiego krzesła z boku- najpierw miałam odpowiedzieć na kilka pytań, a dopiero potem przesiąść się do stolika i rozdawać autografy. 
Cieszyłam się, że tak radośnie mnie powitali. Słyszałam sporo pisków, zewsząd posypały się flesze cyfrówek i oklaski, kilka osób coś do mnie krzyknęło, ale nie mogłam wyróżnić słów. Co prawda nie było to to samo, z czym musieli zmagać się chłopcy z One Direction, ale i tak sprawiało, że czułam się szczęśliwą gwiazdą. 
     Przywitałam się z tłumem i powiedziałam kilka zdań wstępu. Powiedziałam, że strasznie stresowałam się tym wszystkim, ale tak miłe i ciepłe powitanie dodaje mi otuchy. Na to wszystko reagowali nowymi oklaskami i piskami. 
 -Może przejdźmy do zadawania pytań - powiedziałam niepewnie, rzucając ukradkowe spojrzenie Hannah, mojej managerce. -Odpowiem na dziesięć od osób wskazanych przeze mnie, więc proszę, nie przekrzykujcie się. Nie stresujcie mnie jeszcze bardziej.
Kilka osób się zaśmiało i zaraz w górę wystrzeliło parę rąk. Wskazałam dziewczynę w zielonej bluzie. 
 -Wszystkie kawałki na płycie są twojego autorstwa, zarówno teksty, jak i melodie... Co się zainspirowało?
 -Uhm... - zagryzłam wargę, dwa razy lekko stukając brzegiem mikrofonu w brodę. -Cóż - zaczęłam - nie było niczego konkretnego, co zmotywowałoby mnie do rozpoczęcia pracy. Sporo moich piosenek było na demówkach w wytwórni, stworzyłam kilka kolejnych pod wpływem chwili... i oto macie ze sobą moje krążki. Mam nadzieję, że wszyscy.
Kolejny śmiech. 
Wskazałam dziewczynę z różową grzywką. 
 -Czy to prawda, że w wieku nastoletnim i na studiach byłaś w grupie a capella? Jaką funkcję tam miałaś? 
 -Prawda - potwierdziłam, uśmiechając się pod nosem. Uwielbiałam to. -Byłam najniższym altem i dostawałam sporo solówek. Swoją drogą, jedną z piosenek na płycie napisałam właśnie na wykonanie a capella, ale grupa się rozpadła.
 -Która to piosenka? - krzyknął ktoś w tłumie. 
 -"Who I might be". 
     Przez następne dziesięć minut wskazywałam poszczególne osoby i starałam się jak najbardziej precyzyjnie odpowiadać na ich pytania. Przed ostatnim pytaniem spojrzałam na Hannah, która pokazywała na zegarek- zostało niewiele czasu na całą resztę, a musiałam jeszcze zrobić kilka prób na koncert. 
 -Okej, więc ostatnie pytanie na dziś - powiedziałam, rozglądając się w tłumie. -Dawaj, szczęściarzu - powiedziałam, czytając napis na koszulce jednego z niewielu chłopaków, którzy się tu pojawili.
The lucky one. 
 -Czy to prawda, że za cztery miesiące bierzesz ślub z Zaynem?
     Tłumek nagle bardzo się ożywił, a ja zaklęłam pod nosem. Na szczęście się nie zarumieniłam. Za to spiorunowałam chłopaka wzrokiem i podniosłam mikrofon do ust..
 -Nie mam pojęcia, Lucky, skąd masz takie informacje, ale to nie jest prawda. Skąd się tego dowiedziałeś? 
 -Jedna z fanek słyszała Twoją rozmowę przez telefon i... 
 -I wierzysz fankom, które mnie śledzą? - kilka osób się zaśmiało. -Dziękuję za wszystkie pytania! - rzuciłam, ucinając dyskusję z chłopakiem. -Jeśli nie chcecie mieć na pieńku z Carlem, ustawcie się w kolejce, a zaraz będziecie pierwszymi osobami z moim autografem na waszych krążkach.
     Usiadłam wygodnie za stołem i poprosiłam Carla, żeby nadzorował to wszystko. Podeszło do mnie kilka pierwszych osób i do podpisania dostałam cztery swoje płyty, koszulkę z tekstem "Faiding", dwa swoje plakaty i kubek. Otworzyłam markera i zaczęłam stawiać swoje parafki na wszystkim po kolei, co jakąś chwilę uśmiechając się do kolejnych fanów i ucinając sobie z nimi krótkie pogawędki.
     Nagle podeszła do mnie Hannah, mówiąc mi na ucho coś, czego w ogóle nie zrozumiałam. Odeszła, a ja odwróciłam się za nią akurat, kiedy przez drzwi wchodziła wyszczerzona Shay, przesyłając kilka całusów do tłumu. 
 -Mi też miło was widzieć! - powiedziała, na co fani zareagowali salwą śmiechu. -Jak tam, kociaku? - zapytała, podchodząc do mnie i siadając na drugim krześle obok. 
 -Co ty tu robisz? - zapytałam półgębkiem, podpisując kolejny plakat i uśmiechając się do uroczej nastolatki z aparatem na zębach. 
 -Przyszłam po podpisy - powiedziała, wyciągając z torby sześć moich płyt. 
 -Skąd ty to masz? - spojrzałam zdziwiona na pudełka, które ustawiła obok mnie.
 -No jak to skąd? Jedna jest moja, a reszta chłopaków - znów się do mnie uśmiechnęła. -Mam stanąć w kolejce?
Westchnęłam.
 -Nie musisz. 
Machnęłam kilka podpisów na każdej z płyt, a w środku dwóch na książeczce z przodu dopisałam coś jeszcze. 
 -Ta jest dla ciebie - podałam ją przyjaciółce - a ta dla Zayna - dodałam ciszej, wkładając ją na sam dół stosiku. -Posiedzisz tu ze mną, czy już się zmywasz?
 -No co ty! Chcę popatrzeć, jak moja współlokatorka stresuje się pierwszym spotkaniem z fanami! 

Shay
     Cholernie podekscytowana skręciłam w prawo, gdzie był zjazd na zamknięty parking przy arenie, na której Rax za kilka godzin ma zagrać swój pierwszy koncert trasy promocyjnej. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku, który wskazywał, że od dobrych dziesięciu minut trwa jej pierwsze meet&greet, na którym tak bardzo chciałam być od początku, ale nie udało mi się wyrwać wcześniej z redakcji.
Zatrzymałam się przed szlabanem i nerwowo bębniąc palcami o kierownicę czekałam aż ochroniarz wytoczy się ze swojej budki i łaskawie mnie wpuści. Zanim ten zdążył podejść do mnie, opuściłam szybę i posłałam mu wymuszony uśmiech.
- Pani do kogo? – spytał, a ja miałam ochotę uderzyć głową w kierownicę.
No a do kogo mogę tu być?!
- Wydaje mi się, że do mojej przyjaciółki, która gra tu koncert, za jakieś dwie i pół godziny – powiedziałam powoli zaczynając się irytować.
Ile meet&greet ma mnie jeszcze ominąć?!
- Ma pani przepustkę?
- No gdzieś pewnie mam – mruknęłam sięgając po torebkę, w której powinnam mieć identyfikator uprawniający mnie do wchodzenia na wszystkie koncerty. Rax dała mi go kilka dni temu i jestem pewna, że rano włożyłam go tutaj razem z płytami, na których miałam zdobyć podpis dla siebie i chłopaków. Oczywiście Ishardi mogła nam je podpisać w domu, ale na spotkaniu z fanami, będzie to bardziej oficjalne. A poza tym chciałam przyjaciółce zrobić niespodziankę i pojawić się wśród jej fanów. Jakby nie było, uważam, że jestem jej największą fanką, bo uwielbiam jej kawałki od samego początku, gdy nikt nie wiedział kim jest Ishardi Thurse. – Proszę bardzo. – Podałam facetowi plakietkę i westchnęłam z ulgą, gdy oddał mi ja i bez słowa skierował się do szlabanu który podniósł.
     Zaparkowałam niedaleko wejścia, widząc kręcących się po placu różnych ludzi, a za ogrodzeniem stało kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt osób. Pewnie fani.
     Zgasiłam silnik i poprawiłam szalik, którym byłam szczelnie owinięta. W końcu zima w Londynie dopisała. Sprawdziłam jeszcze, czy mam w torebce wszystko, co może być mi potrzebne, po czym wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki i wysiadłam z auta. Zamknęłam je szybko, po czym ruszyłam do przejścia służbowego, którym miałam się dostać na backstage. Znam już tą arenę bardzo dobrze. Byłam tu kilka razy, kiedy chłopaki grali tu dwa koncerty w przeciągu ostatnich kilku miesięcy i wpadłam na moment wczoraj, jak Rax miała próby przed dzisiejszym show.
- Shay! – Usłyszałam za sobą krzyk i ze zmarszczonymi brwiami odwróciłam się szukając wzrokiem kogoś znajomego, kto mógłby mnie wołać. Dopiero gdy wołanie się powtórzyło, zauważyłam machającą do mnie grupkę dziewczyn. Posłałam im uśmiech i odmachałam, sama nie wiedząc jakim cudem mnie znają. Nie jestem przecież nikim znanym ani ważnym. Dziewczyny krzyczały coś jeszcze w moją stronę, ale nie byłam w stanie rozróżnić słów, więc szybko weszłam do budynku. Poza tym, zależało mi, żeby jak najszybciej zobaczyć moją przyjaciółkę otoczoną jej fanami. To jej pierwszy raz i nie chciałam tego przegapić.
     Przeszłam szybko korytarzem, mając nadzieję, że garderoba Rax jest w tym samym pomieszczeniu, gdzie wcześniej była ta One Direction, bo chciałam pozbyć się płaszcza zanim dołączę do niej na meet&greet.
     Ku mojemu zadowoleniu, nie myliłam się. Rzuciłam ubranie na sofę pod ścianą i zabierając torebkę, wróciłam na długi korytarz. Rozejrzałam się zdezorientowana, gdy zdałam sobie sprawę, że nie wiem, gdzie odbywa się spotkanie.
Inteligentna ja… Oczywiście nie pomyślałam, żeby spytać o to wcześniej Rax.
- A ty kim jesteś? – aż podskoczyłam na dźwięk męskiego głosu za sobą. Odwróciłam się szybko i stanęłam twarzą w twarz z jednym z ochroniarzy. – Fani nie mają tu wstępu. Pójdziesz ze mną. – jego groźny wyraz twarzy odrobinę mnie przeraził.
- Oh, Shay Cringely – przedstawiłam się szybko. – Jestem przyjaciółką Ishardi.
- Jak kilka innych fanek, które próbowały się tu dostać – powiedział mierząc mnie krytycznym spojrzeniem.
- Mam identyfikator – mruknęłam gdy złapał mnie za ramię, chcąc pewnie wyprowadzić stąd. Jedną ręką wygrzebałam z torby smycz z plakietką i podałam mu ją. Obejrzał ją uważnie, jakby mogła być podrobiona czy coś.
- Na przyszłość noś go na szyi – pouczył mnie. -  To pozwoli ci uniknąć nieprzyjemności. – Posłał mi pokrzepiający uśmiech i ruszył z powrotem gdzieś w głąb korytarza.
- Przepraszam? – krzyknęłam za nim. – Gdzie jest meet&greet? – spytałam, kiedy odwrócił się w moją stronę.
- Chodź – posłał mi rozbawione spojrzenie i zaczekał aż do niego dołączę. – Hannah mówiła, że dziś nie będzie gości na backstage’u. – powiedział prowadząc mnie korytarzem, który zakręcił kilka razy.
- Bo nie wiedziała, że przyjadę – wzruszyłam ramionami.
- A powinna, nie sądzisz? – spojrzał na mnie przelotnie. – To tutaj – wskazał drzwi przy których stanęliśmy. – To wejście od strony Ishardi – dodał po czym otworzył drzwi.
     Weszłam do pomieszczenia uśmiechając się szeroko na widok wesołego, małego tłumu stojącego w kolejce do stolika, przy którym siedziała moja przyjaciółka podpisując swoje płyty i pewnie inne dziwne rzeczy.
     Kilka osób spojrzało w moją stronę, posyłając mi ciepłe uśmiechy i machając do mnie.
- Mi też miło was widzieć! – powiedziałam wywołując śmiech części obserwujących mnie osób. Rozejrzałam się po nich jeszcze raz i podeszłam do stolika Rax. - Jak tam, kociaku? – przysiadłam się do niej patrząc jak składa podpis na dużym plakacie ze swoim zdjęciem i posyła ciepły uśmiech jakiejś fance. Gołym okiem widać było, że jest do tego stworzona i czerpie cholernie dużo radości z kontaktu ze swoimi fanami.
- Co ty tu robisz? – spytała cicho posyłając mi zdziwione spojrzenie. 
- Przyszłam po podpisy – odparłam, jakby to nie było oczywiste. Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam z niej mały stosik płyt, który położyłam na stoliku. 
- Skąd ty to masz? – zdziwienie w jej głosie było bezcenne. No tak, nie wiedziała, że z chłopakami kupiliśmy jej krążek, jak tylko ukazał się na rynku.
- No jak to skąd? Jedna jest moja, a reszta chłopaków – zaśmiałam się z jej miny. - Mam stanąć w kolejce? – spytałam patrząc odrobinę sceptycznie na dość długi ogonek ludzi trzymających różne gadżety.
- Nie musisz. – mruknęła i sięgnęła po sześć pudełek. Na czterech z nich złożyła jedynie podpisy, a na dwóch pozostałych złożyła dłuższe wpisy. - Ta jest dla ciebie – dała mi jedno z pudełek - a ta dla Zayna – mruknęła cicho chowając drugą na spodzie stosu. - Posiedzisz tu ze mną, czy już się zmywasz? – spytała.
- No co ty! Chcę popatrzeć, jak moja współlokatorka stresuje się pierwszym spotkaniem z fanami! – zaśmiałam się, gdy ona przewróciła oczami i odwróciła się z powrotem do swoich fanów, biorąc do ręki jakąś koszulkę i podpisując ją.

Ishardi
     Byłam na scenie od godziny i czułam się jak ryba w wodzie. Nie odczułam najmniejszego stresu, zawsze wiedziałam, co powiedzieć i co zrobić. Złapałam kilka pluszaków z moim imieniem i kilkoma miłymi słowami na koszulkach, a śpiewanie kolejnych kawałków według setlisty szło mi po prostu znakomicie. 
     Kiedy po półtorej godzinie nadszedł czas zakończyć show - co spotkało się z niezadowoleniem ze strony jakichś sześciu i pół tysiąca osób, bo tyle mieścił ten klub - postanowiłam, że zmienię trochę plany i zamiast zaśpiewać cover Adele, poimprowizuję. 
 -Możecie mi dać zapamiętujący mikrofon? - zapytałam przez mikrofon, patrząc w stronę backstage'u. 
Ktoś uwijał się przez chwilę, a potem technik przyniósł mi stojak na mikrofon, który już miałam oraz zapamiętujący również na stojaku, podłączając go po drodze.
 -Okej, moi drodzy - rzuciłam, patrząc na tłum i uśmiechając się promiennie. -Miałam zamiar zaśpiewać "Rolling in the deep" ale wydaje mi się, że to, co teraz zrobię, bardziej was ucieszy.
Kilka osób pisnęło, a ja wstawiłam mikrofon w uchwyt. 
 -Dzisiaj na meet&greecie ktoś mnie zapytał, czy to prawda, że śpiewałam kilka lat w zespole a capella. Owszem, prawda. W związku z tym postanowiłam zmienić plany i specjalnie dla was wykonać coś a capella, pracując wyłącznie głosem - ostatnie trzy słowa zaakcentowałam, patrząc na muzyków po bokach.
Odłączyli instrumenty i uśmiechnęli się do mnie, a Peter odrzucił pałeczki. 
 -Wiem, że to może wam się wydawać nierealne, ale muzykę da się zrobić samymi ustami - powiedziałam, uśmiechając się do siebie. -Może trochę wyszłam z wprawy, chociaż mam nadzieję, że nie... Tak czy inaczej, w pojedynkę może to nie wyjść do końca tak, jakbym chciała, ale spróbujemy. Spróbujemy?
     Odpowiedziały mi potwierdzające okrzyki i piski oraz oklaski. Uśmiechnęłam się i wystawiłam trzy palce lewej ręki, pokazując je dźwiękowcom, którzy musieli odpowiednio ustawić mi mikrofon zapamiętujący. Podeszłam do niego i nagle moje uszy uderzyła niewiarygodna cisza, która nagle zapanowała między kilkutysięcznym tłumem.
Czekali na niespodziankę.
     Nacisnęłam guzik nagrywania, zamknęłam oczy i zaczęłam powtarzać dźwięk przypominający komiksowe "zium", tylko o wiele krótszy i rytmiczny. Po kilku sekundach zdjęłam palec z guzika i natychmiast znów go włączyłam, powtarzając ten sam dźwięk, tylko niżej. Powtórzyłam czynność, tym razem robiąc lekko dudniące basy. Za chwilę zrobiłam to samo, tym razem łapiąc się podwójnego beatboxu z jednym ustępem.
      Posypał się aplauz tłumu, a ja zdjęłam palec z guzika nagrywania i pozwoliłam, żeby całość którą nagrałam powtórzyła się przez jeden takt. Potem złapałam zwykły mikrofon i zdejmując jeden odsłuch, zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać. 
     Tłum stawał się coraz głośniejszy, kiedy wchodziłam na kolejne dźwięki. Przed refrenem znów włączyłam mikrofon zapamiętujący i powtórzyłam raz dźwięk podobny do niskiego, wydłużonego miauczenia, które można zrobić przytykając usta do butelki. 
 -Since you been gone! - wyrzuciłam wysoko do normalnego mikrofonu, a kilka rzędów pod barierkami oszalało.
     Uśmiechałam się coraz szerzej, śpiewając piosenkę Kelly Clarckson i słysząc, że wcale nie wypadłam z formy w a capella. 

2 komentarze: