Uśmiechając się pod nosem, sam sobie otworzyłem drzwi do mieszkania dziewczyn. Na dole
minąłem się z Shay i dostałem klucze oraz informację, że moja narzeczona jest przeziębiona i drażliwa, więc mam uważać, żebym nie wyleciał przez okno jak
zrobię coś nie tak.
Znalazłem Ish w salonie. Leżała na kanapie, okryta grubym kocem i oglądała jakiś serial w telewizji.
- Jak wszedłeś? – spytała i podniosła się do siadu. Głos miała lekko zachrypnięty i wyglądała na zmęczoną.
- Spotkałem Shay przy windzie
i dała mi swoje klucze – powiedziałem ściągając swoją kurtkę i rzucając ją na fotel – Jak się czujesz? – usiadłem obok niej na kanapie i położyłem dłoń na jej policzku.
- Mogło być gorzej – mruknęła przymykając lekko powieki i
wtulając twarz w moją dłoń, aby po chwili odwrócić się szybko i kichnąć, zasłaniając twarz chusteczką, które miała przy sobie.
- Brałaś jakieś proszki?
- Shay mnie czymś nafaszerowała, ale nie wiem czym – powiedziała rzucając zużytą chusteczkę koło kanapy.
- Okay, więc zrobię nam herbaty, a ty nie wychodź spod koca – pocałowałem ją w czoło i, zabierając po drodze stojący na stoliku do
kawy kubek, ruszyłem w stronę kuchni.
Bywałem w tym mieszaniu tyle razy, że nie miałem żadnych problemów ze znalezieniem
wszystkiego. Shay czasem, kiedy rano zastaje mnie w ich kuchni gdy ona szykuje
się do pracy, a ja robię śniadanie dla siebie i Ish, nie omieszka przypomnieć mi, że praktycznie tu
mieszkam, a ona nadal nie dostała mojej części czynszu No, ale cóż: ja spędzam dużo czasu u nich, ona prawie tyle samo go spędza u Nialla. Po prostu dbam o to, żeby Ish nie była sama, kiedy Shay włóczy się ze swoim chłopakiem.
Zrobiłem herbatę dla Małej i kawę dla siebie, po czym
uważając, żeby ich nie wylać, wróciłem do salonu.
Postawiłem kubki tak, żeby były w zasięgu naszych rąk, po czym wsunąłem się pod koc obok mojej narzeczonej.
- Jak tam? – mruknąłem obejmując ją jedną ręką, a drugą poprawiając zsuwające się okrycie.
- Teraz już okay – uśmiechnęła się i pocałowała mnie lekko, po czym przytuliła twarz do mojej szyi.
Ręką, którą ją obejmowałem, delikatnie kreśliłem różne wzory na jej ramieniu, a drugą sięgnąłem po pilot, który spadł nam na podłogę.
- Tylko nie mecz – powiedziała cicho Ishardi, na co zaśmiałem się.
- Nawet o tym nie pomyślałem – odparłem skacząc po kanałach dopóki nie znalazłem jakiegoś filmu, który mógłby zainteresować nas oboje.
Ishardi obróciła się tak, żeby mogła lepiej widzieć, a ja mocniej przytuliłem ją do siebie i pocałowałem czubek jej głowy, po czym spojrzałem na ekran.
Spędziliśmy tak następne prawie dwie godziny, nie robiąc nic poza leżeniem na kanapie. Od czasu do czasu któreś z nas całowało to drugie, albo mocniej się przytulało, szepcząc sobie nawzajem, jak bardzo się kochamy. Właściwie nie jestem
pewien, czy byłbym w stanie
powiedzieć o czym był film który oglądaliśmy, bo zamiast się na nim skupić, po prostu
obserwowałem Ish. Rzadko kiedy
mieliśmy okazję spędzić takie nudne, ale mimo wszystko
przyjemne popołudnie, nie robiąc nic poza cieszeniem się swoją obecnością. I nawet to, że moja narzeczona co chwile kichała, albo marudziła, że nie znosi być przeziębiona, ani trochę nie popsuło tego dnia. Po prostu za każdym razem, okrywałem ją bardziej kocem i
mocniej przytulałem do siebie, dbając o to, żeby było jej ciepło i wygodnie.
- Mieliśmy iść dziś na kolację – powiedziała nagle cicho, zachrypniętym głosem, po czym podniosła się z kanapy.
- Pójdziemy innym razem. Wracaj tutaj – uśmiechnąłem się do niej zachęcająco i wyciągnąłem w jej stronę dłoń.
- Miała być kolacja, więc będzie – odparła. – Podnoś się, Panie Malik – załapała moją rękę i pociągnęła mnie do siebie. Przez chwilę stawiałem jej opór śmiejąc się z jej zaciętej miny, kiedy zapierając się mocno nogami próbowała mnie ściągnąć z kanapy. – Zayn, nooo – jęknęła i po chwili zaniechała próby, nadal trzymając moją dłoń. Wtedy właśnie szarpnąłem nią i w efekcie Ish wylądowała na mnie.
- Hmm? – uśmiechnąłem się, patrząc jej w oczy. Nasze
twarze dzieliły milimetry. Chciałem ją pocałować, ale teraz to ona robiła mi na złość i odchylała się za każdym razem, kiedy ja
unosiłem głowę w jej stronę.
- Kolacja, tak? – spojrzała na mnie z uśmiechem, kiedy znowu
mi uciekła.
- Okay, ale coś na szybko – mruknąłem.
- Chińszczyzna z ryżem?
- Miało być szybko – jęknąłem i jeszcze raz spróbowałem ją pocałować.
- Jestem pewna, że Shay poszła na łatwiznę i w lodówce mamy mrożonki, które trzeba tylko podgrzać i doprawić – powiedziała uśmiechając się do mnie zachęcająco.
- W takim razie chińszczyzna z ryżem – zgodziłem się i wtedy wreszcie pozwoliła mi się pocałować.
Swoje dłonie opierała na mojej klatce piersiowej, podczas gdy
moje prześlizgnęły się po jej ciele i zatrzymały się na pośladkach. Ścisnąłem je lekko, a ona przygryzła moją wargę i odsunęła się ode mnie.
- Zayn – w jej tonie pobrzmiewała ostrzegająca nutka, więc tylko uśmiechnąłem się niewinnie.
- Co "Zayn"? Mieliśmy iść kolację robić, a ty mnie całujesz. Sama
zaczynasz, Mała – spróbowałem zwalić winę na nią, cały czas starając się wyglądać najbardziej niewinnie
jak tylko potrafię.
- Tak sobie tłumacz – mruknęła i podniosła się, kiedy tylko ja puściłem, po czym ponownie
wyciągnęła rękę w moją stronę.
Tym razem bez protestów splotłem nasze palce i podniosłem się ze swoje miejsca.
Ish drugą ręką złapała kartonik chusteczek ze stolika i oboje
poszliśmy do kuchni. Od
razu usiadłem na krześle, a moja narzeczona podeszła do szafek. Pogrzebała chwilę w jednej z nich i wyciągnęła niewielki garnek.
- No tak to nie będzie – powiedziała odwracając się do mnie i zauważając, że nie zabierałem się za zrobienie czegokolwiek.
- Sprawdzam, czy krzesło jest wygodne – uśmiechnąłem się szeroko, kiedy
podeszła do mnie. Pochyliła się w moją stronę i byłem pewien, że zaraz mnie pocałuje, ale zamiast tego, dostałem garnek.
- Wstaw wodę, słońce – uśmiechnęła się i uciekła z poza zasięgu moich ust, zanim
w ogóle zdążyłem zareagować.
- Tak się nie bawimy – mruknąłem podnosząc się ze swojego miejsca i ruszając w stronę kranu. Nalałem wody i postawiłem garnek na płycie, która po chwili włączyłem.
- Wsyp trochę soli – odezwała się Ishardi, grzebiąc w lodówce.
- Ile? – spytałem spoglądając na nią.
- No trochę.
- To znaczy ile? – powtórzyłem.
- Boże, trochę, Zayn.
- Mała łyżeczka to trochę?
- Tak – westchnęła ciężko, po czym odwróciła się w moją stronę, trzymając w dłoniach paczkę chińskiej mrożonki. Obserwowała jak wsypuję sól do wody, po czym uśmiechnęła się do mnie szeroko. – Brawo kochanie. – podeszła do mnie i pogładziła mój nieogolony policzek, a następnie pocałowała go lekko.
- Jesteś złośliwa – powiedziałem i chciałem ja pocałować, ale w tym samym momencie pochyliła się, żeby wyciągnąć coś z szafki.
- Kochasz to – odparła, kładąc patelnię na płycie obok garnka z
wodą i nalała na nią odrobinę oleju. Wyjęła jeszcze z górnej półki ryż i zabierając widelec z suszarki, stanęła przy płycie. Wsypała na patelnię warzywa i zaczęła w nich mieszać, kiedy stanąłem tuż za nią i objąłem ja w pasie,
przytulając się do jej pleców.
- Kocham w tobie wszystko – wymruczałem jej do ucha i pocałowałem jej policzek.
- Zayney... Też kocham całego ciebie – powiedziała miękko i odwróciła głowę w moją stronę.
- Nawet nieogolonego? – uśmiechnąłem się patrząc jej w oczy.
- Zwłaszcza nieogolonego – odparła i wolną dłonią sięgnęła do mojego policzka.
Pochyliłem się do niej i złączyłem nasze usta w słodkim pocałunku, który- jak dla mnie - mógłby trwać dużo dłużej, ale ona go przerwała. Posłała mi jeszcze szeroki uśmiech, po czym wróciła do mieszania
warzyw na patelni.
Ani ja, ani Ishardi nie odzywaliśmy się aż do końca gotowania. Zwyczajnie staliśmy przytuleni do siebie, przy płycie indukcyjnej. Ish co chwilę mieszała na patelni, a później wrzuciła ryż do gotującej się wody. W międzyczasie odwracała się do mnie i wymienialiśmy się pocałunkami. W pewnym momencie Mała zaczęła cicho nucić piosenkę, którą przygotowywała właśnie na nowy singiel, więc oparłem brodę na jej ramieniu i słuchałem jej w ciszy. Uwielbiałem słuchać jak śpiewa. Nawet teraz,
będąc przeziębiona, brzmiała świetnie.
Kiedy już zjedliśmy kolację, przenieśliśmy się z powrotem do
salonu. Usiadłem na kanapie, a Ish
położyła się tak, że jej głowa znalazła się na moich kolanach. Okryłem ją dokładnie kocem i sięgnąłem po pilota, żeby znaleźć coś, co oboje chcielibyśmy oglądać. Jednocześnie drugą z dłoni, wplotłem w jej włosy i delikatnie masowałem skórę jej głowy. Zamruczała cicho i posłała mi uśmiech, po czym odwróciła twarz w stronę telewizora.
Oglądaliśmy jakiś serial na który Ish się uparła. Był nawet zabawny, a Mała co chwilę próbowała tłumaczyć mi co, jak i
dlaczego. Zwątpiła dopiero kiedy po raz kolejny spytałem który z bohaterów jest którym i skupiła się na wzdychaniu do Impali, którą jeździli dwaj główni bohaterowie.
- A ten wielki, to kim niby jest, że wszędzie wifi znajduje?
– spytałem, kiedy oglądaliśmy kolejny z serii odcinek. – Ish? – spytałem kiedy cisza z jej
strony się przedłużała. – Słońce? – pochyliłem się nad nią i odkryłem, że moja narzeczona najzwyczajniej zasnęła z głową na moich kolanach.
Uśmiechnąłem się szeroko na ten widok i spojrzałem na zegarek. Dochodziła prawie jedenasta wieczór. Ostrożnie, żeby jej nie obudzić, wsunąłem dłonie pod jej ciało i podniosłem ją do góry. Wstałem z nią i uważając na meble, zaniosłem ją do jej sypialni.
Położyłem ją na materacu i ostrożnie ściągnąłem z niej spodnie od dresu i luźną koszulkę, po czym sam rozebrałem się i wsunąłem się w pod pościel obok niej. Objąłem ją i uśmiechnąłem się, kiedy przytuliła się do mnie przez sen.
~*~
Kochani, wszystkiego
najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia. Mam nadzieję, że będą dla Was wyjątkowe.
Zardi ze specjalną dedykacją dla @foreverandonlyJ bo razem z
Małą kochamy kartki
jakie dla nas zrobiłaś i jesteś chyba największą shipperką Malika i Ish. :D
omg omg omg omg przeczytałam dedykację i zapomniałam co miałam napisać..awrrthyhgf jedno wiem na pewno. chce mi się chińszczyzny. :33
OdpowiedzUsuńzardi w kuchni to jedna z .. co ja piszę, ja kocham wszystkie zardi moments. ;d
ja podczas czytania tego rozdziału:
łohohoh malik szykuj się, Ish nie w humorze.
masz szczęście malik, że się zajmujesz małą
awwwwwwwwwwwwwwwwww
ahahahahha malik
omnomnomnomnom
oglądają supcionatural!!!
A ten wielki, to kim niby jest, że wszędzie wifi znajduje? >>>>>>>
dedykacja: *dedz*
dziękuję wam za ten rozdział, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
pozdrowionka: dżeej. :3