Chapter 9


Ishardi
     Cicho wstałam z łóżka i podeszłam do okna, wyglądając na ulicę Delhi. Zayn spał smacznie i nie chciałam go na razie budzić; była dopiero siódma nad ranem. Swoją drogą, to był jego pomysł, żebyśmy na nasz tydzień podróży poślubnej polecieli właśnie do Indii.
     Byliśmy tutaj trzeci dzień i oboje czuliśmy się cudownie. Miałam wrażenie, że żadne z nas nie przestaje się uśmiechać nawet na chwilę. Nie odstępowaliśmy siebie na krok i cały czas utrzymywaliśmy jakiś kontakt fizyczny; nie zdarzyło się, żebym nie trzymała go za rękę lub on mnie w pasie.
Mieliśmy po prostu potrzebę być jak najbliżej siebie, cały czas. Od dnia ślubu było tak cały czas i żadne z nas nie chciało tego przerywać. Musieliśmy nacieszyć się sobą, zanim oboje wrócimy do normalnego rytmu życia; Zayna czekała praca nad nowym albumem, a mnie praca na planie teledysku i sporo obowiązków. Nasze grafiki były zapchane do końca czerwca, więc nie zobaczymy się cholernie długo.
 -Czemu nie śpisz?
     Podskoczyłam na dźwięk lekko zachrypniętego głosu mojego męża i poczułam jak obejmuje mnie w pasie i przylega do moich pleców. Pocałował mnie w policzek, lekko ocierając jednodniowym zarostem. Odwróciłam głowę i cmoknęłam go w usta, uśmiechając się.
 -Miałam dziwny sen, wstałam kilka minut przed siódmą. Obudziłam cię?
 -Nie. Brakowało mi tylko kogoś obok.
     Odwróciłam się w jego stronę i stanęłam na palcach, żeby dosięgnąć jego ust. Zayn uniósł mnie odrobinę nad podłogę, nie przerywając pocałunku, po czym odstawił mnie na ziemię i spojrzał na mnie, nadal odrobinę zaspany. Roztrzepałam mu grzywkę palcami i przytuliłam się do niego, na chwilę przymykając oczy.
 -Wszystko okej? - zapytał troskliwie, przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej.
 -Całkowicie okej - odparłam, odsuwając się od niego i lekko popychając w stronę łóżka. -Ale potrzebuję trochę miłości.
     Zayn złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do ciepłej jeszcze pościeli. Opadłam na poduszki i poczułam jego usta na swoich, automatycznie oddając pieszczotę. Zamruczał cicho, kiedy poczuł mój język przy swoim i mocniej naparł na mnie swoim ciałem.
 -Dostaniesz tyle miłości ile tylko będziesz chciała - zapewnił, zabierając się za zdejmowanie ze mnie bielizny, w której spałam. -Tego ci nigdy nie zabraknie.


     Zayn ciągnął mnie za rękę przez ulice Delhi, nie mówiąc mi dokąd w ogóle idziemy. Mijaliśmy grupki ludzi, aż wpadliśmy na sporą, zatłoczoną ulicę. Mój mąż przyciągnął mnie blisko siebie, nie puszczając mojej dłoni i obejmując mnie w pasie, żeby nie zgubić mnie w tłumie.
     Po kilku minutach stanęliśmy przez budką, która obwieszona była dziesiątkami pięknych zdjęć. Było na nich wszystko: krajobrazy, pary, zwierzęta, zwykła codzienność. Spojrzałam pytająco na Zayna, na co on uśmiechnął się tajemniczo i zapytał o coś mężczyznę stojącego za stolikiem.
Oczywiście rozmawiali w urdu, więc zrozumiałam tyle, co nic. Stałam tak, nie mając zielonego pojęcia, co mój mąż może planować, i okręcałam swoją obrączkę wokół palca. Nadal gratulowałam Zaynowi wyboru; wiedział, że nie znoszę złota, więc nasze obrączki były platynowe.
I grawerowane w środku, na co już wpadła moja najlepsza przyjaciółka. Każde z nas miało w środku wygrawerowane drobnymi ozdobnymi literami imię drugiego.
 -Kochanie, możesz sobie przypomnieć nasz ślub? – zapytał nagle Zayn, wyrywając mnie z zamyślenia.
Spojrzałam na niego, marszcząc brwi. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
 -Oczywiście, że mogę. Ale dlaczego?
 -Chcę tylko, żebyś stanęła naprzeciwko mnie, spojrzała mi w oczy i przypomniała sobie wszystko, co wtedy czułaś. Potrafisz?
 -Potrafię – mruknęłam, odwracając się przodem do niego i mocniej splatając nasze palce.
     Spojrzałam mu w oczy i przypomniałam sobie dokładnie całą ceremonię, krok po kroku. Od razu poczułam się tak, jak czułam się wtedy. Uśmiechnęłam się do niego czule, a on objął mnie powoli ręką w pasie. Bezgłośnie powiedziałam Zaynowi, że go kocham, po czym wspięłam się na palce i musnęłam jego usta swoimi.
W momencie, kiedy to robiłam, obok usłyszałam dźwięk migawki.
 -Co do…
 -Nie chciałaś mieć żadnego zdjęcia z podróży poślubnej? – zapytał miękko Zayn, przyciągając mnie do siebie i całując. –Wydawało mi się, że coś takiego będzie dobrym pomysłem.
     Zaśmiałam się, patrząc na mężczyznę z aparatem w ręku. Z miejsca zauważyłam, że nie jest to zbyt dobry sprzęt, więc poprosiłam Zayna, żeby zapytał, czy to on robi te wszystkie zdjęcia.
 -Tak, to on – odpowiedział mój mąż po krótkiej wymianie zdań. –I robi to właśnie tym aparatem.
Uniosłam brwi z uznaniem. Sama robiłam dobre zdjęcia, ale miałam do tego o wiele lepszy sprzęt, a i tak nie były tak piękne, jak te, które nas otaczały.
 -Możemy przyjść po zdjęcie jutro – powiedział Zayn, przytulając mnie do siebie.
Podziękował fotografowi, który uśmiechnął się do mnie, po czym powiedział coś do mojego męża. Ten pocałował mnie w policzek i odpowiedział, a ja popatrzyłam na nich zdezorientowana. Wtedy mężczyzna wskazał na mnie palcem i uniósł kciuk do góry, a ja zaśmiałam się, kiwając głową i idąc z Zaynem dalej.
 -Powiedział, że jesteś śliczna i że dobrze sobie trafiłem. Uznał, że zdjęcia pokazują przede wszystkim emocje i na naszym jest ich tak dużo, że bał się, że obiektyw nie wytrzyma.
 -To dobrze, czy źle? – zapytałam, nie będąc pewną, jaką te słowa mogą mieć przesłankę.
 -Jeśli miłość jest zła, to resztę sobie dopowiedz – rzucił zadziornie Zayn.
Klepnęłam go w ramię wolną ręką.
 -Dzisiaj rano sam słyszałeś, że o twojej miłości trzeba krzyczeć – mruknęłam, przypominając sobie co działo się kilka godzin temu.
-Chcesz się założyć, że dzisiaj wykrzyczysz to jeszcze dwa razy? – zamruczał mi do ucha, na co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
 -Tylko dwa? – zapytałam niewinnie.
 -Dwa w ciągu dwudziestu minut.
 -Mam ci uwierzyć na słowo?
 -Uwierzysz mi, kiedy nie będziesz mogła się ruszać, Mała.
 -To groźba? – zapytałam cicho, starając się zabrzmieć na tyle seksownie, żeby miał motywację dotrzymać słowa.
 -To obietnica. Jeszcze nie wiesz, na co mnie stać.


     To był nasz ostatni dzień pobytu w Indiach. Wieczorem mieliśmy lot do Londynu, po czym zostało nam ostatnie pięć dni razem i musieliśmy rozstać się na dłuższy czas- co żadnemu z nas w ogóle się nie podobało.
Dlatego dobrze postanowiliśmy wykorzystać ten dzień i po porannym wspólnym prysznicu, wybraliśmy się na małe zakupy, żeby mieć do przywieźć naszym przyjaciołom.
     Krążyliśmy po ulicach, sklepach i straganach, starając się wybierać coś oryginalnego. Kiedy Zayn wybierał malutkie buteleczki na łańcuszkach, w których były przepięknie pachnące olejki, żeby podarować je Danielle i Liamowi, ja dojrzałam sklep, w którym sprzedawano sari.
 -Poczekaj tutaj na mnie – rzuciłam do niego i weszłam do sklepu.
     Zaczęłam przeglądać stroje, po uprzednim przywitaniu się ze sprzedawczynią. Musiała poznać się na tym, że jestem nietutejsza – co z resztą nie było specjalną zagadką, patrząc na mój wygląd – bo po chwili podeszła do mnie i zagadnęła po angielsku.
 -Pomóc pani? – zapytała, uśmiechając się życzliwie.
 -Szukam… czegoś wyjątkowego. Dla przyjaciółki – odpowiedziałam, próbując wymyślić, jaki kolor może odpowiadać Shay. –Jest szczupła i lubi żywe kolory.
Kobieta przytaknęła, rozglądając się dookoła. Po kilkunastu sekundach ułożyła mi na rękach niebiesko-złote sari.
 -Czy ona jest mężatką? – zapytała sprzedawczyni, a ja potrząsnęłam przecząco głową. –W takim razie to będzie idealne. Mężatki powinny nosić bogato zdobione sari, najlepiej ze srebrem.
     Podziękowałam kobiecie i poprosiłam o zapakowanie stroju ładnie, jak na prezent. Wyjrzałam przez szybę, przed którą stał Zayn. Spojrzał na mnie w tym samym momencie i uniósł brwi ze zdziwienia; widocznie szukał mnie dłuższą chwilę w tłumie i zaczynał się martwić. Ja natomiast uniosłam kciuk do góry i uśmiechnęłam się do niego.
W tej chwili wpadł mi do głowy pomysł, który mógłby bardzo mu się spodobać.
 -Widzi pani… - zaczęłam, zwracając się ponownie do sprzedawczyni, zanim zdążyła podać mi cenę. –Ten mężczyzna stojący przed wystawą – dyskretnie wskazałam na Zayna – to mój mąż. Zastanawiam się, czy nie mogłaby pomóc mi pani wybrać jakiegoś ładnego sari dla mnie, jako kobiety zamężnej. On jest w połowie Pakistańczykiem i chciałabym zrobić mu… małą niespodziankę.
     Kobieta uśmiechnęła się porozumiewawczo i zaniknęła na chwilę na zapleczu. Kiedy wróciła, trzymała w ramionach cztery różne stroje, każdy pięknie zdobiony i wyszywany srebrnymi nićmi. Ułożyła ja przede mną i przyjrzała mi się uważnie.
 -Gdyby miała pani ciemniejszą karnację, mogłabym pomyśleć, że jest pani stąd – oznajmiła, odkładając ciemnoróżowe sari.
 -Naprawdę? – zapytałam, oglądając trzy pozostałe stroje.
 -Naprawdę – przytaknęła kobieta.
Bez pytania mnie o zdanie, odłożyła również zielone sari. Na ladzie zostało ciemnoczerwone i żółte.
 -Wydaje mi się, że najlepiej będzie mi w tym – mruknęłam, wskazując pierwszy ze strojów.
     Bez pytania o cokolwiek, kobieta zapakowała ładnie strój i podała mi oba pakunki, podając cenę. Zapłaciłam i podziękowałam, wychodząc do Zayna i całując go w policzek, cały czas się uśmiechając.
 -Drugie sari dla Louisa? On ostatnio bawi się stylem – powiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
 -Zobaczysz, dla kogo jest drugie.


     Stojąc przed lustrem w łazience cieszyłam się, że oglądałam tak dużo programów o kulturze Azji i wiedziałam, jak poprawnie założyć sari. Teraz wygładziłam odrobinę materiał i przeczesałam loki palcami, mając wrażenie, że strój pasuje do mnie idealne.
Nacisnęłam klamkę i wyszłam do Zayna, który dopakowywał nasze walizki.
 -Mała, możesz mi podać moją szcz…
Urwał zdanie, podnosząc głowę i patrząc na mnie. Wyprostował się i nie potrafił spojrzeć w inną stronę; lustrował mnie spojrzeniem od góry do dołu.
 -Wyglądasz cudownie – mruknął, podchodząc do mnie i całując mnie delikatnie.
 -Wiem.
 -I jesteś nieziemsko skromna.
Zaśmiałam się, przewracając delikatnie materiał w palcach. Był lekki i miękki, a sari było bardzo wygodne.
 -Ale widzę, że nawet w Indiach musiałaś się pochwalić, że jesteś mężatką – powiedział Zayn, gładząc delikatnie srebrne zdobienia.
 -Mając takiego męża, nie mogłabym się nie pochwalić.

Shay
     Zadowolona zbiegłam po schodkach przed domem, jeszcze raz sprawdzając czy schowałam klucze od mieszkania, zatrzymałam się na chodniku koło parkingu i rozejrzałam za granatowym Suzuki. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy je zobaczyłam i ruszyłam w jego kierunku. Gdy byłam niedaleko, Niall otworzył mi drzwi pochylając się nad siedzeniem pasażera, które po sekundzie zajęłam, przesuwając się w jego stronę i składając na jego ustach delikatny pocałunek.
- No hej – mruknęłam prostując się na swoim miejscu i zapinając pas.
- Hej – zaśmiał się i przekręcił kluczyk w stacyjce. – Więc kierunek, mieszkanie Lou i Hazzy?
- Dokładnie! – klasnęłam z zadowoleniem w dłonie. Zayn i Rax siedzą w Indiach, korzystając ze swojej podróży poślubnej, a my nudziliśmy się w Londynie, więc Lou i Hazz wymyślili sobie nocny seans filmowy, na który zaprosili nas z Niallem i Liama z Danielle.
- Jak w pracy? – spytał rzucając mi przelotne spojrzenie, gdy wyjeżdżał z parkingu na jedną z bardziej ruchliwych ulic Londynu i od razu skręcając w stronę dzielnicy chłopaków.
- Zależy o którą pytasz – westchnęłam wyciągając się wygodnie na fotelu.
- Obie – mruknął z niezadowoloną miną. No tak. Nie podoba mu się, że znalazłam sobie drugą pracę. Ale czego się spodziewał? Muszę zarabiać więcej skoro teraz sama muszę utrzymać mieszkanie. Londyn nie jest tani, a nie mam zamiaru prosić rodziców o pomoc, bo niedługo będą musieli płacić za studia Chloe. Ja dostałam od nich wystarczająco dużo.
- W radiu jak  zwykle świetnie. Kocham tą pracę, bo…
- Bo Nick, tak, pamiętam – przerwał mi z niezadowoloną miną.
- Nadal jesteś o niego zazdrosny? – spytałam obracając się bokiem na siedzeniu, żeby lepiej widzieć swojego chłopaka.
- Nie jestem zazdrosny – mruknął mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
- Mhm – przesunęłam dłonią po jego ramieniu, czując jak  cały się spina.
- A jak w redakcji? – spojrzał na mnie, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach tuż przed apartamentowcem Lou.
- Artykuł za artykułem. Pół mieszkania zawalone mam materiałami do nich. A za kilka dni mam wywiad z Cher Lloyd – westchnęłam, gdy samochód się zatrzymał i odpięłam pas. – Z tego co słyszałam, za jakiś czas dostanę kolejny wywiad z Rax do zrobienia. Naczelnej podobał się ten poprzedni i chce więcej. Ten ma być bardziej prywatny. – Niall splótł palce naszych dłoni i ruszyliśmy w stronę  wejścia do klatki schodowej.
     Blondyn szybko wstukał kod do drzwi i po chwili czekaliśmy na windę, którą mieliśmy dostać się na dziesiąte piętro.
     Drzwi mieszkania otworzył nam Liam trzymając w dłoni butelkę piwa. Zdziwiłam się na ten widok, bo on przecież nie pije ze względu na swoje nerki.
- To Danielle. Właśnie tłucze się z Harrym o pilota do telewizora – powiedział, jakby czytając w moich myślach, kiedy uściskałam go na powitanie.
- Więc biegnę jej z pomocą. – Na półce obok drzwi zostawiłam swoją torebkę i wyminęłam Liama. – Hej Louis – przywitałam się z krzątającym się po kuchni przyjacielem i skręciłam do salonu, gdzie wszystko było gotowe na całonocny seans, a Danielle siedziała na brzuchu Hazzy próbując odebrać mu niewielkie czarne urządzenie.
- Hej Shay – Danielle spojrzała na mnie i uśmiechnęła się promiennie. – Chcą oglądać jakiś mecz najpierw – pożaliła się. – Pomożesz?
- Po to tu jestem – odwzajemniłam uśmiech i klęknęłam koło nich, przytrzymując nadgarstki Hazzy, żeby Danielle mogła odebrać pilota, ale gdy już jej się to udało, nie puściłam jego rąk, bo coś szczególnego przykuło moją uwagę.
- Dzięki – szatynka wstała z chłopaka, po czym ja pomogłam mu się podnieść na nogi.
- LOUIS – krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, ściskając lewą dłoń Harry’ego.
- Mordują cię, że się tak drzesz? – spytał mój przyjaciel wchodząc do salonu, a ja zerknęłam na Hazzę. Jego mina mówiła mi, że domyśla się, że już wiem.
- Louis, jesteśmy przyjaciółmi, prawda? – spytałam przybierając najpoważniejszy wyraz twarzy na jaki było mnie stać.
- Z tego co wiem, owszem – odparł ostrożnie.
- No to powiedz mi, czemu nie wiem o TYM? – wyciągnęłam przed siebie dłoń Hazzy, na której znajdowała się dokładnie ta obrączka, którą kilka tygodni temu pokazywał mi Lou, w moim mieszkaniu, pełen wątpliwości, czy Harry się zgodzi. Najwyraźniej się zgodził, a ja nic o tym nie wiem.
- Przepraszam? – uśmiechnął się niewinnie Louis.
- Kiedy? – spytałam mrużąc groźnie oczy.
- Rano przed ślubem Zayna i Ishardi – odpowiedział za niego Harry.
- I mieliście zamiar nam o tym powiedzieć? – puściłam jego dłoń, a ten od razy stanął obok swojego narzeczonego.
- Jak pan i pani Malik wrócą z Indii, ale chyba popsułaś nam plan – powiedział Louis.
- Mówiłem, że ktoś się zorientuje – mruknął Harry.
- Mogę spytać co się dzieje? – Liam stojąc w przejściu z korytarza patrzył to na mnie to na Lou i Hazzę.
- Zaręczyli się i mi nic nie powiedzieli – zrobiłam obrażoną minę i założyłam ręce na piersi.
- Słucham? – odezwał się Niall, ale nie miał szansy nic więcej powiedzieć, bo zagłuszyła go Danielle rzucająca się z piskiem na chłopaków, żeby im pogratulować, a po chwili w jej ślady ruszyli Niall i Li.
- A ty nam nie pogratulujesz? – spytał Louis robiąc smutną minę, kiedy pozostała trójka już ich odstąpiła. Popatrzyłam na niego unosząc wysoko brodę, żeby mu pokazać, że jestem ponad to, a po chwili uśmiechnęłam się szeroko i uścisnęłam go mocno.
- Widzisz? Nie było co panikować – szepnęłam mu do ucha, a później przeniosłam się do Harry’ego. – A ty będziesz mi musiał wszystko opowiedzieć.
- Nie naciągniesz mnie na plotki – odparł Harry, śmiejąc się.
- No to się jeszcze okaże – odezwała się Danielle, z kanapy, gdzie skakała po kanałach telewizyjnych, a ja szybko dołączyłam do niej.
- Może i jestem gejem, ale nie babą – zaśmiał się Styles zajmując fotel obok nas.
- Dostałeś pierścionek? Dostałeś. Więc to na twoich barkach jest opowiedzenie nam wszystkiego ze szczegółami – powiedziała Danielle trafiając na teledysk chłopaków i chowając za sobą pilot, żeby nikt nie przełączył. Żaden z nich nie lubił oglądać siebie w telewizji. – Nie ma co, niezła laska z Zayna. – Przechyliła głowę w bok, uśmiechając się.
- Jest lepszy niż ja – mruknęłam i aż podskoczyłam na swoim miejscu, kiedy na ekranie pojawił się Liam.
- Leeroy hmmm – zawołałyśmy obie z Danielle i zaczęłyśmy się śmiać, kiedy jej chłopak stanął koło telewizora i zaczął tańczyć.
- Udam, że was nie znam – mruknął Louis i wyszedł z pomieszczenia.
- Lou-Lou – zawołałam wstając ze swojego miejsca i biegnąc za przyjacielem. – Louis – przytuliłam się do przyjaciela w kuchni.
- Co chcesz? – spytał obejmując mnie ramieniem.
- Opowiadaj o tych zaręczynach – uśmiechnęłam się szeroko i wyswobadzając z jego objęć, usiadłam na stole.
- Nie wolisz usłyszeć od Hazzy?
- Wolę usłyszeć od was obu – powiedziałam szybko. – Mów.
- Nie planowałem tego. – zaczął przeszukując szafki i szykując kubki na kawę. – Wstaliśmy rano i ja zająłem łazienkę, a Harry poszedł zrobić śniadanie, bo za chwilę mieliśmy jechać do Zayna, pomóc mu w szykowaniu się. I później, jak ubieraliśmy się w sypialni, rozmawialiśmy ich ślubie i Harry powiedział, że nie spodziewał się, że oni pierwsi się pobiorą i że myślał, że to raczej my będziemy pierwszym małżeństwem w One Direction. Spytałem go wtedy, czy naprawdę planuje dla nas taką przyszłość i jak powiedział, że oczywiście, ja wyciągnąłem z szafki nocnej pierścionek i po prostu powiedziałem mu, że go kocham i chcę spędzić z nim całe życie i zapytałem czy wyjdzie za mnie. On na początku chyba nie wziął mnie na poważnie, ale jak klęknąłem przed nim i jeszcze raz spytałem, zgodził się. I to cała historia.
- I nie było co się martwić – wstałam i jeszcze raz go przytuliłam. – To teraz mogę ślub planować?
- Idź już Nialla męczyć, Shay, co?
- Jego zawsze – zaśmiałam się i zostawiłam go w kuchni samego.
 

2 komentarze:

  1. weźcie wyjdźcie.
    tag.
    to dobry pomysł.
    więcej nie zniesę.
    amen.
    ~dżeeej

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam to co napisała osoba nade/pode mną aka Dżeej.
    Umarłam.
    Dead.
    ~Łiskas,

    OdpowiedzUsuń