Ishardi
Cicho
wstałam z łóżka i podeszłam do okna, wyglądając na ulicę Delhi. Zayn spał
smacznie i nie chciałam go na razie budzić; była dopiero siódma nad ranem.
Swoją drogą, to był jego pomysł, żebyśmy na nasz tydzień podróży poślubnej
polecieli właśnie do Indii.
Byliśmy
tutaj trzeci dzień i oboje czuliśmy się cudownie. Miałam wrażenie, że żadne z
nas nie przestaje się uśmiechać nawet na chwilę. Nie odstępowaliśmy siebie na
krok i cały czas utrzymywaliśmy jakiś kontakt fizyczny; nie zdarzyło się, żebym
nie trzymała go za rękę lub on mnie w pasie.
Mieliśmy po prostu potrzebę być
jak najbliżej siebie, cały czas. Od dnia ślubu było tak cały czas i żadne z nas
nie chciało tego przerywać. Musieliśmy nacieszyć się sobą, zanim oboje wrócimy
do normalnego rytmu życia; Zayna czekała praca nad nowym albumem, a mnie praca
na planie teledysku i sporo obowiązków. Nasze grafiki były zapchane do końca
czerwca, więc nie zobaczymy się cholernie długo.
-Czemu nie śpisz?
Podskoczyłam
na dźwięk lekko zachrypniętego głosu mojego męża i poczułam jak obejmuje mnie w
pasie i przylega do moich pleców. Pocałował mnie w policzek, lekko ocierając
jednodniowym zarostem. Odwróciłam głowę i cmoknęłam go w usta, uśmiechając się.
-Miałam dziwny sen, wstałam kilka minut przed
siódmą. Obudziłam cię?
-Nie. Brakowało mi tylko kogoś obok.
Odwróciłam
się w jego stronę i stanęłam na palcach, żeby dosięgnąć jego ust. Zayn uniósł
mnie odrobinę nad podłogę, nie przerywając pocałunku, po czym odstawił mnie na
ziemię i spojrzał na mnie, nadal odrobinę zaspany. Roztrzepałam mu grzywkę
palcami i przytuliłam się do niego, na chwilę przymykając oczy.
-Wszystko okej? - zapytał troskliwie,
przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej.
-Całkowicie okej - odparłam, odsuwając się od
niego i lekko popychając w stronę łóżka. -Ale potrzebuję trochę miłości.
Zayn
złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do ciepłej jeszcze pościeli. Opadłam na
poduszki i poczułam jego usta na swoich, automatycznie oddając pieszczotę.
Zamruczał cicho, kiedy poczuł mój język przy swoim i mocniej naparł na mnie
swoim ciałem.
-Dostaniesz tyle miłości ile tylko będziesz
chciała - zapewnił, zabierając się za zdejmowanie ze mnie bielizny, w której
spałam. -Tego ci nigdy nie zabraknie.
Zayn
ciągnął mnie za rękę przez ulice Delhi, nie mówiąc mi dokąd w ogóle idziemy.
Mijaliśmy grupki ludzi, aż wpadliśmy na sporą, zatłoczoną ulicę. Mój mąż
przyciągnął mnie blisko siebie, nie puszczając mojej dłoni i obejmując mnie w
pasie, żeby nie zgubić mnie w tłumie.
Po
kilku minutach stanęliśmy przez budką, która obwieszona była dziesiątkami
pięknych zdjęć. Było na nich wszystko: krajobrazy, pary, zwierzęta, zwykła
codzienność. Spojrzałam pytająco na Zayna, na co on uśmiechnął się tajemniczo i
zapytał o coś mężczyznę stojącego za stolikiem.
Oczywiście rozmawiali w urdu,
więc zrozumiałam tyle, co nic. Stałam tak, nie mając zielonego pojęcia, co mój
mąż może planować, i okręcałam swoją obrączkę wokół palca. Nadal gratulowałam
Zaynowi wyboru; wiedział, że nie znoszę złota, więc nasze obrączki były
platynowe.
I grawerowane w środku, na co już
wpadła moja najlepsza przyjaciółka. Każde z nas miało w środku wygrawerowane
drobnymi ozdobnymi literami imię drugiego.
-Kochanie, możesz sobie przypomnieć nasz ślub?
– zapytał nagle Zayn, wyrywając mnie z zamyślenia.
Spojrzałam na niego, marszcząc
brwi. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
-Oczywiście, że mogę. Ale dlaczego?
-Chcę tylko, żebyś stanęła naprzeciwko mnie,
spojrzała mi w oczy i przypomniała sobie wszystko, co wtedy czułaś. Potrafisz?
-Potrafię – mruknęłam, odwracając się przodem
do niego i mocniej splatając nasze palce.
Spojrzałam
mu w oczy i przypomniałam sobie dokładnie całą ceremonię, krok po kroku. Od
razu poczułam się tak, jak czułam się wtedy. Uśmiechnęłam się do niego czule, a
on objął mnie powoli ręką w pasie. Bezgłośnie powiedziałam Zaynowi, że go
kocham, po czym wspięłam się na palce i musnęłam jego usta swoimi.
W momencie, kiedy to robiłam,
obok usłyszałam dźwięk migawki.
-Co do…
-Nie chciałaś mieć żadnego zdjęcia z podróży
poślubnej? – zapytał miękko Zayn, przyciągając mnie do siebie i całując.
–Wydawało mi się, że coś takiego będzie dobrym pomysłem.
Zaśmiałam
się, patrząc na mężczyznę z aparatem w ręku. Z miejsca zauważyłam, że nie jest
to zbyt dobry sprzęt, więc poprosiłam Zayna, żeby zapytał, czy to on robi te
wszystkie zdjęcia.
-Tak, to on – odpowiedział mój mąż po krótkiej
wymianie zdań. –I robi to właśnie tym aparatem.
Uniosłam brwi z uznaniem. Sama
robiłam dobre zdjęcia, ale miałam do tego o wiele lepszy sprzęt, a i tak nie
były tak piękne, jak te, które nas otaczały.
-Możemy przyjść po zdjęcie jutro – powiedział
Zayn, przytulając mnie do siebie.
Podziękował fotografowi, który
uśmiechnął się do mnie, po czym powiedział coś do mojego męża. Ten pocałował
mnie w policzek i odpowiedział, a ja popatrzyłam na nich zdezorientowana. Wtedy
mężczyzna wskazał na mnie palcem i uniósł kciuk do góry, a ja zaśmiałam się,
kiwając głową i idąc z Zaynem dalej.
-Powiedział, że jesteś śliczna i że dobrze
sobie trafiłem. Uznał, że zdjęcia pokazują przede wszystkim emocje i na naszym
jest ich tak dużo, że bał się, że obiektyw nie wytrzyma.
-To dobrze, czy źle? – zapytałam, nie będąc
pewną, jaką te słowa mogą mieć przesłankę.
-Jeśli miłość jest zła, to resztę sobie
dopowiedz – rzucił zadziornie Zayn.
Klepnęłam go w ramię wolną ręką.
-Dzisiaj rano sam słyszałeś, że o twojej
miłości trzeba krzyczeć – mruknęłam, przypominając sobie co działo się kilka
godzin temu.
-Chcesz się założyć, że dzisiaj
wykrzyczysz to jeszcze dwa razy? – zamruczał mi do ucha, na co przeszedł mnie
przyjemny dreszcz.
-Tylko dwa? – zapytałam niewinnie.
-Dwa w ciągu dwudziestu minut.
-Mam ci uwierzyć na słowo?
-Uwierzysz mi, kiedy nie będziesz mogła się
ruszać, Mała.
-To groźba? – zapytałam cicho, starając się
zabrzmieć na tyle seksownie, żeby miał motywację dotrzymać słowa.
-To obietnica. Jeszcze nie wiesz, na co mnie
stać.
To
był nasz ostatni dzień pobytu w Indiach. Wieczorem mieliśmy lot do Londynu, po
czym zostało nam ostatnie pięć dni razem i musieliśmy rozstać się na dłuższy
czas- co żadnemu z nas w ogóle się nie podobało.
Dlatego dobrze postanowiliśmy
wykorzystać ten dzień i po porannym wspólnym prysznicu, wybraliśmy się na małe
zakupy, żeby mieć do przywieźć naszym przyjaciołom.
Krążyliśmy
po ulicach, sklepach i straganach, starając się wybierać coś oryginalnego.
Kiedy Zayn wybierał malutkie buteleczki na łańcuszkach, w których były
przepięknie pachnące olejki, żeby podarować je Danielle i Liamowi, ja dojrzałam
sklep, w którym sprzedawano sari.
-Poczekaj tutaj na mnie – rzuciłam do niego i
weszłam do sklepu.
Zaczęłam
przeglądać stroje, po uprzednim przywitaniu się ze sprzedawczynią. Musiała
poznać się na tym, że jestem nietutejsza – co z resztą nie było specjalną
zagadką, patrząc na mój wygląd – bo po chwili podeszła do mnie i zagadnęła po
angielsku.
-Pomóc pani? – zapytała, uśmiechając się
życzliwie.
-Szukam… czegoś wyjątkowego. Dla przyjaciółki
– odpowiedziałam, próbując wymyślić, jaki kolor może odpowiadać Shay. –Jest
szczupła i lubi żywe kolory.
Kobieta przytaknęła, rozglądając
się dookoła. Po kilkunastu sekundach ułożyła mi na rękach niebiesko-złote sari.
-Czy ona jest mężatką? – zapytała
sprzedawczyni, a ja potrząsnęłam przecząco głową. –W takim razie to będzie
idealne. Mężatki powinny nosić bogato zdobione sari, najlepiej ze srebrem.
Podziękowałam
kobiecie i poprosiłam o zapakowanie stroju ładnie, jak na prezent. Wyjrzałam
przez szybę, przed którą stał Zayn. Spojrzał na mnie w tym samym momencie i
uniósł brwi ze zdziwienia; widocznie szukał mnie dłuższą chwilę w tłumie i
zaczynał się martwić. Ja natomiast uniosłam kciuk do góry i uśmiechnęłam się do
niego.
W tej chwili wpadł mi do głowy
pomysł, który mógłby bardzo mu się spodobać.
-Widzi pani… - zaczęłam, zwracając się
ponownie do sprzedawczyni, zanim zdążyła podać mi cenę. –Ten mężczyzna stojący
przed wystawą – dyskretnie wskazałam na Zayna – to mój mąż. Zastanawiam się,
czy nie mogłaby pomóc mi pani wybrać jakiegoś ładnego sari dla mnie, jako
kobiety zamężnej. On jest w połowie Pakistańczykiem i chciałabym zrobić mu…
małą niespodziankę.
Kobieta
uśmiechnęła się porozumiewawczo i zaniknęła na chwilę na zapleczu. Kiedy
wróciła, trzymała w ramionach cztery różne stroje, każdy pięknie zdobiony i
wyszywany srebrnymi nićmi. Ułożyła ja przede mną i przyjrzała mi się uważnie.
-Gdyby miała pani ciemniejszą karnację,
mogłabym pomyśleć, że jest pani stąd – oznajmiła, odkładając ciemnoróżowe sari.
-Naprawdę? – zapytałam, oglądając trzy
pozostałe stroje.
-Naprawdę – przytaknęła kobieta.
Bez pytania mnie o zdanie,
odłożyła również zielone sari. Na ladzie zostało ciemnoczerwone i żółte.
-Wydaje mi się, że najlepiej będzie mi w tym –
mruknęłam, wskazując pierwszy ze strojów.
Bez
pytania o cokolwiek, kobieta zapakowała ładnie strój i podała mi oba pakunki,
podając cenę. Zapłaciłam i podziękowałam, wychodząc do Zayna i całując go w
policzek, cały czas się uśmiechając.
-Drugie sari dla Louisa? On ostatnio bawi się
stylem – powiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
-Zobaczysz, dla kogo jest drugie.
Stojąc
przed lustrem w łazience cieszyłam się, że oglądałam tak dużo programów o
kulturze Azji i wiedziałam, jak poprawnie założyć sari. Teraz wygładziłam
odrobinę materiał i przeczesałam loki palcami, mając wrażenie, że strój pasuje
do mnie idealne.
Nacisnęłam klamkę i wyszłam do
Zayna, który dopakowywał nasze walizki.
-Mała, możesz mi podać moją szcz…
Urwał zdanie, podnosząc głowę i
patrząc na mnie. Wyprostował się i nie potrafił spojrzeć w inną stronę;
lustrował mnie spojrzeniem od góry do dołu.
-Wyglądasz cudownie – mruknął, podchodząc do
mnie i całując mnie delikatnie.
-Wiem.
-I jesteś nieziemsko skromna.
Zaśmiałam się, przewracając
delikatnie materiał w palcach. Był lekki i miękki, a sari było bardzo wygodne.
-Ale widzę, że nawet w Indiach musiałaś się
pochwalić, że jesteś mężatką – powiedział Zayn, gładząc delikatnie srebrne
zdobienia.
-Mając takiego męża, nie mogłabym się nie
pochwalić.
Shay
Zadowolona
zbiegłam po schodkach przed domem, jeszcze raz sprawdzając czy schowałam klucze
od mieszkania, zatrzymałam się na chodniku koło parkingu i rozejrzałam za
granatowym Suzuki. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy je zobaczyłam i ruszyłam w
jego kierunku. Gdy byłam niedaleko, Niall otworzył mi drzwi pochylając się nad
siedzeniem pasażera, które po sekundzie zajęłam, przesuwając się w jego stronę
i składając na jego ustach delikatny pocałunek.
- No hej – mruknęłam prostując
się na swoim miejscu i zapinając pas.
- Hej – zaśmiał się i przekręcił
kluczyk w stacyjce. – Więc kierunek, mieszkanie Lou i Hazzy?
- Dokładnie! – klasnęłam z
zadowoleniem w dłonie. Zayn i Rax siedzą w Indiach, korzystając ze swojej
podróży poślubnej, a my nudziliśmy się w Londynie, więc Lou i Hazz wymyślili
sobie nocny seans filmowy, na który zaprosili nas z Niallem i Liama z Danielle.
- Jak w pracy? – spytał rzucając
mi przelotne spojrzenie, gdy wyjeżdżał z parkingu na jedną z bardziej
ruchliwych ulic Londynu i od razu skręcając w stronę dzielnicy chłopaków.
- Zależy o którą pytasz –
westchnęłam wyciągając się wygodnie na fotelu.
- Obie – mruknął z niezadowoloną
miną. No tak. Nie podoba mu się, że znalazłam sobie drugą pracę. Ale czego się
spodziewał? Muszę zarabiać więcej skoro teraz sama muszę utrzymać mieszkanie.
Londyn nie jest tani, a nie mam zamiaru prosić rodziców o pomoc, bo niedługo
będą musieli płacić za studia Chloe. Ja dostałam od nich wystarczająco dużo.
- W radiu jak zwykle świetnie. Kocham tą pracę, bo…
- Bo Nick, tak, pamiętam –
przerwał mi z niezadowoloną miną.
- Nadal jesteś o niego zazdrosny?
– spytałam obracając się bokiem na siedzeniu, żeby lepiej widzieć swojego
chłopaka.
- Nie jestem zazdrosny – mruknął
mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
- Mhm – przesunęłam dłonią po
jego ramieniu, czując jak cały się
spina.
- A jak w redakcji? – spojrzał na
mnie, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach tuż przed apartamentowcem Lou.
- Artykuł za artykułem. Pół
mieszkania zawalone mam materiałami do nich. A za kilka dni mam wywiad z Cher
Lloyd – westchnęłam, gdy samochód się zatrzymał i odpięłam pas. – Z tego co
słyszałam, za jakiś czas dostanę kolejny wywiad z Rax do zrobienia. Naczelnej
podobał się ten poprzedni i chce więcej. Ten ma być bardziej prywatny. – Niall
splótł palce naszych dłoni i ruszyliśmy w stronę wejścia do klatki schodowej.
Blondyn
szybko wstukał kod do drzwi i po chwili czekaliśmy na windę, którą mieliśmy
dostać się na dziesiąte piętro.
Drzwi
mieszkania otworzył nam Liam trzymając w dłoni butelkę piwa. Zdziwiłam się na
ten widok, bo on przecież nie pije ze względu na swoje nerki.
- To Danielle. Właśnie tłucze się
z Harrym o pilota do telewizora – powiedział, jakby czytając w moich myślach,
kiedy uściskałam go na powitanie.
- Więc biegnę jej z pomocą. – Na
półce obok drzwi zostawiłam swoją torebkę i wyminęłam Liama. – Hej Louis –
przywitałam się z krzątającym się po kuchni przyjacielem i skręciłam do salonu,
gdzie wszystko było gotowe na całonocny seans, a Danielle siedziała na brzuchu
Hazzy próbując odebrać mu niewielkie czarne urządzenie.
- Hej Shay – Danielle spojrzała
na mnie i uśmiechnęła się promiennie. – Chcą oglądać jakiś mecz najpierw –
pożaliła się. – Pomożesz?
- Po to tu jestem – odwzajemniłam
uśmiech i klęknęłam koło nich, przytrzymując nadgarstki Hazzy, żeby Danielle
mogła odebrać pilota, ale gdy już jej się to udało, nie puściłam jego rąk, bo
coś szczególnego przykuło moją uwagę.
- Dzięki – szatynka wstała z
chłopaka, po czym ja pomogłam mu się podnieść na nogi.
- LOUIS – krzyknęłam najgłośniej
jak potrafiłam, ściskając lewą dłoń Harry’ego.
- Mordują cię, że się tak drzesz?
– spytał mój przyjaciel wchodząc do salonu, a ja zerknęłam na Hazzę. Jego mina
mówiła mi, że domyśla się, że już wiem.
- Louis, jesteśmy przyjaciółmi,
prawda? – spytałam przybierając najpoważniejszy wyraz twarzy na jaki było mnie
stać.
- Z tego co wiem, owszem – odparł
ostrożnie.
- No to powiedz mi, czemu nie
wiem o TYM? – wyciągnęłam przed siebie dłoń Hazzy, na której znajdowała się
dokładnie ta obrączka, którą kilka tygodni temu pokazywał mi Lou, w moim
mieszkaniu, pełen wątpliwości, czy Harry się zgodzi. Najwyraźniej się zgodził,
a ja nic o tym nie wiem.
- Przepraszam? – uśmiechnął się
niewinnie Louis.
- Kiedy? – spytałam mrużąc
groźnie oczy.
- Rano przed ślubem Zayna i
Ishardi – odpowiedział za niego Harry.
- I mieliście zamiar nam o tym
powiedzieć? – puściłam jego dłoń, a ten od razy stanął obok swojego
narzeczonego.
- Jak pan i pani Malik wrócą z
Indii, ale chyba popsułaś nam plan – powiedział Louis.
- Mówiłem, że ktoś się zorientuje
– mruknął Harry.
- Mogę spytać co się dzieje? –
Liam stojąc w przejściu z korytarza patrzył to na mnie to na Lou i Hazzę.
- Zaręczyli się i mi nic nie
powiedzieli – zrobiłam obrażoną minę i założyłam ręce na piersi.
- Słucham? – odezwał się Niall,
ale nie miał szansy nic więcej powiedzieć, bo zagłuszyła go Danielle rzucająca
się z piskiem na chłopaków, żeby im pogratulować, a po chwili w jej ślady
ruszyli Niall i Li.
- A ty nam nie pogratulujesz? –
spytał Louis robiąc smutną minę, kiedy pozostała trójka już ich odstąpiła. Popatrzyłam
na niego unosząc wysoko brodę, żeby mu pokazać, że jestem ponad to, a po chwili
uśmiechnęłam się szeroko i uścisnęłam go mocno.
- Widzisz? Nie było co panikować
– szepnęłam mu do ucha, a później przeniosłam się do Harry’ego. – A ty będziesz
mi musiał wszystko opowiedzieć.
- Nie naciągniesz mnie na plotki
– odparł Harry, śmiejąc się.
- No to się jeszcze okaże –
odezwała się Danielle, z kanapy, gdzie skakała po kanałach telewizyjnych, a ja
szybko dołączyłam do niej.
- Może i jestem gejem, ale nie
babą – zaśmiał się Styles zajmując fotel obok nas.
- Dostałeś pierścionek? Dostałeś.
Więc to na twoich barkach jest opowiedzenie nam wszystkiego ze szczegółami –
powiedziała Danielle trafiając na teledysk chłopaków i chowając za sobą pilot,
żeby nikt nie przełączył. Żaden z nich nie lubił oglądać siebie w telewizji. –
Nie ma co, niezła laska z Zayna. – Przechyliła głowę w bok, uśmiechając się.
- Jest lepszy niż ja – mruknęłam
i aż podskoczyłam na swoim miejscu, kiedy na ekranie pojawił się Liam.
- Leeroy hmmm – zawołałyśmy obie
z Danielle i zaczęłyśmy się śmiać, kiedy jej chłopak stanął koło telewizora i
zaczął tańczyć.
- Udam, że was nie znam – mruknął
Louis i wyszedł z pomieszczenia.
- Lou-Lou – zawołałam wstając ze
swojego miejsca i biegnąc za przyjacielem. – Louis – przytuliłam się do
przyjaciela w kuchni.
- Co chcesz? – spytał obejmując
mnie ramieniem.
- Opowiadaj o tych zaręczynach –
uśmiechnęłam się szeroko i wyswobadzając z jego objęć, usiadłam na stole.
- Nie wolisz usłyszeć od Hazzy?
- Wolę usłyszeć od was obu –
powiedziałam szybko. – Mów.
- Nie planowałem tego. – zaczął
przeszukując szafki i szykując kubki na kawę. – Wstaliśmy rano i ja zająłem
łazienkę, a Harry poszedł zrobić śniadanie, bo za chwilę mieliśmy jechać do
Zayna, pomóc mu w szykowaniu się. I później, jak ubieraliśmy się w sypialni,
rozmawialiśmy ich ślubie i Harry powiedział, że nie spodziewał się, że oni
pierwsi się pobiorą i że myślał, że to raczej my będziemy pierwszym małżeństwem
w One Direction. Spytałem go wtedy, czy naprawdę planuje dla nas taką
przyszłość i jak powiedział, że oczywiście, ja wyciągnąłem z szafki nocnej pierścionek
i po prostu powiedziałem mu, że go kocham i chcę spędzić z nim całe życie i
zapytałem czy wyjdzie za mnie. On na początku chyba nie wziął mnie na poważnie,
ale jak klęknąłem przed nim i jeszcze raz spytałem, zgodził się. I to cała
historia.
- I nie było co się martwić –
wstałam i jeszcze raz go przytuliłam. – To teraz mogę ślub planować?
- Idź już Nialla męczyć, Shay,
co?
- Jego zawsze – zaśmiałam się i
zostawiłam go w kuchni samego.
weźcie wyjdźcie.
OdpowiedzUsuńtag.
to dobry pomysł.
więcej nie zniesę.
amen.
~dżeeej
Potwierdzam to co napisała osoba nade/pode mną aka Dżeej.
OdpowiedzUsuńUmarłam.
Dead.
~Łiskas,