Chapter 6

Ishardi
     Trzecią godzinę siedziałam z Shay w salonie sukien ślubnych, przymierzając coraz to nowe z nich. Miałam już dosyć plątania się w białym materiale, ale moja przyjaciółka uznała, że dopóki nie znajdę idealnej sukni- choćbym miała zjechać w jej poszukiwaniu cały Londyn- nie mam prawa wejść do mieszkania.
     Przymierzyłam więc kolejną- bez ramion, z dwumetrową zastawą materiału z tyłu. Była piękna, ale nie czułam się w niej dobrze- Shay nie była również specjalnie zachwycona, gdy mnie zobaczyła.
 -Wystąpię w białym damskim garniaku - burknęłam, zbierając materiał i wracając do garderoby.
     Czekała tam na mnie ostatnia z sukien, które wybrałam ze stylistką. Zdjęłam tą, którą umiałam na
sobie, upięłam loki w niechlujny kok i westchnęłam.
     Wyjęłam strój z pokrowca. Suknia była cudowna i spodobała mi się od wejścia do salonu- jednak kosztowała osiemnaście tysięcy funtów, odliczając buty, welon i całą resztę. Nie byłam pewna, czy mogę sobie pozwolić na tak ogromny wydatek.
     Kiedy wyszłam do Shay, pisnęła z zachwytu i zakryła usta. Zlustrowała mnie spojrzeniem i kazała mi wejść na niską platformę i obejrzeć się w lustrze.
-O Boże - sapnęłam, patrząc na swoje odbicie. -Ona jest piękna!
     Obróciłam się w każdą stronę. Suknia była wąska, z lejącego, śnieżnobiałego materiału. Miała misternie uszyte koronkowe rękawy i całe plecy. Wokół brzegów koronki na plecach oraz mankietach rękawów błyszczały się drobne kryształki Swarovskiego.
Shay przyniosła mi białe delikatne szpilki. Założyłam je, a stylistka do koka dopięła wsuwkami krótki koronkowy welon.
 -Jest idealna - szepnęłam, czując łzy zbierające się w oczach. -Chryste, jest perfekcyjna!
 -Wyglądasz cudownie - powiedziała moja przyjaciółka, uśmiechając się do mnie promiennie. – Musisz ją mieć!
 -Shay, ona kosztuje fortunę...
 -Chcesz mi powiedzieć, że akurat WASZEJ DWÓJKI na to nie stać? - podparła się pod boki i spojrzała na mnie uparcie. -Ósmego maja pojawisz się w tym wszystkim idąc do ołtarza albo nie wyjdziesz wcale, choćbym musiała na to sprzedać nerkę!
     Zaśmiałam się, wygładzając palcami materiał i patrząc w oczy swojemu odbiciu w gigantycznym lustrze. Potem odwróciłam się do stojącej niedaleko, uśmiechniętej stylistki i powiedziałam tylko:
 -W gotówce czy kartą?

Shay
     Jęk ulgi wyrwał się z moich ust, gdy wreszcie przekroczyłam drzwi mieszkania i zrzuciłam z nóg szpilki, od razu stając się tych kilka centymetrów niższa. Uwielbiam swoją pracę, ale ostatnio jest cholernie męcząca. Całe dnie spędzam najpierw w studiu z Nickiem, pomagając mu przy audycjach, a później kiedy Grimmy wychodzi, jak zostaję i zajmuję się wywiadem z Rax. Nie mogę go oddać nieskończonego, a termin goni, więc nie mam innego wyboru, jak ślęczeć nad nim po godzinach.
     Weszłam do kuchni i rzuciłam na stół wszystkie materiały, potrzebne mi do pracy w domu. Korzystając z wolnego popołudnia, zaplanowałam, że dziś skończę redagowanie wywiadu.
- Co tak długo? – usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam wystraszona.
- Jezus, Louis! Mało zawału przez ciebie nie dostałam – mruknęłam kładąc dłoń na sercu i spoglądając na stojącego w drzwiach przyjaciela. – Może powiesz mi co tutaj robisz?
- Czekam na ciebie? – odpowiedział pytaniem.
- To zauważyłam – mruknęłam podchodząc do lodówki i wyciągając z niej dwie butelki piwa, w które tak sumiennie zaopatruje nas przyjaciółka. – Gdzie Rax?
- Wyszła z Zaynem z godzinę temu – odparł wyciągając z szuflady otwieracz i zabierając ode mnie butelki.
- Zostawiła cię tu samego? – zdziwiłam się. Wiem, że Lou i Rax jakoś nie kochają się za bardzo, ale mimo wszystko mogła przynajmniej dać mi znać, że on na mnie czeka. Wróciłabym wcześniej.
- Mają jakieś ślubne sprawy, a mi zależało, żeby z tobą pogadać – powiedział i upił łyk swojego piwa.
- Stało się coś? – spytałam prowadząc go do salonu i siadając w swoim ulubionym fotelu.
- Nic złego – uśmiechnął się do mnie uspokajająco, gdy podciągnęłam nogi na mebel i zaczęłam przypatrywać mu się uważnie. Chciałam mieć pewność, że jest w porządku i gdy ją otrzymałam, odprężyłam się.
- Więc o co chodzi?
- Co u ciebie? – odparł pytaniem.
- Praca, praca i praca – westchnęłam ciężko, poprawiając się w fotelu.
- A z Niallem jak?
- Cały czas do przodu – uśmiechnęłam się szeroko na wzmiankę o blondynie. – Jesteśmy umówieni na dziś wieczór. Cholernie si e za nim stęskniłam przez tych parę dni.
- On za tobą tak samo. Był pierwszy do nabijania się z Zayna jak zachowywał się jak zakochany kretyn, a teraz robi dokładnie to samo – zaśmiał się, a moje serce zabiło mocniej. Już nie raz słyszałam od Nialla, że mnie kocha, ale za każdym razem, gdy ktoś inny mówi, że widać po nim co do mnie czuje, coś ciepłego rozlewa się w moim sercu.
- Jestem prawie pewna, że nie o tym chciałeś ze mną rozmawiać, Louis – rzuciłam z lekkim uśmiechem, a on spiął się i zaczął nerwowo wiercić na sofie. – Lou? Co jest? – zaczęłam się niepokoić, a on wtedy sięgnął do kieszeni i po chwili wyciągnął w moją stronę zaciśniętą pięść. Odruchowo wyciągnęłam do niej dłoń i po chwili leżała na niej prosta, platynowa obrączka z podwójnym czarnym paskiem. Wzięłam ją w palce i przyjrzałam się jej uważnie, czując na sobie pełne napięcia spojrzenie Louisa.
- Za szybko? – spytał cicho, a jego głos aż ociekał niepewnością.
- Chcesz… - sama nie wierzyłam w to wszystko.
- Oświadczyć się Harry’emu – mruknął odbierając ode mnie obrączkę i obracając ją w palcach.
- O Boże! Lou! Gratuluję! – zerwałam się ze swojego miejsca i rzuciłam na przyjaciela.
- Jeszcze nic nie zrobiłem – mruknął kiedy go ściskałam.
- Ale planujesz – uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam naprzeciw niego. – Jak chcesz to zrobić?
- Nie wiem.
- A kiedy?
- Nie mam pojęcia – powiedział. – Nie wiem nawet czy on tego chce. Ma dopiero dwadzieścia lat.
- Proszę cię, Louis – jęknęłam. – To oczywiste, że się zgodzi. Jest w tobie zakochany na zabój. – uśmiechnęłam się na myśl o ich obu.
- To nie znaczy, że będzie gotowy na taki krok – westchnął przecierając dłonią własny kark.
- Teraz cię wątpliwości dopadły? Jak już pierścionek kupiłeś?
- Może zaczekać?
- Założę się, że wylądujecie przed ołtarzem niedługo po Zaynie i Rax – powiedziałam. – Boże! Mogę być twoim świadkiem, prawda? Nie zrobisz mi tego i nie weźmiesz kogoś innego? Od samego początku jestem największą Larry Shipper.
- Ej spokojnie, bo zaraz nam cały ślub zaplanujesz? – uśmiechnął się.
- A mogę? – wyszczerzyłam zęby w najbardziej błagalnym uśmiechu na jaki tylko było mnie stać.
- Na razie zajmij się tym Zayna i Rax, a później może i własnym.
- Louis? – spojrzałam na niego przestraszona. – Próbujesz mi coś powiedzieć? Niall coś ci mówił?
- Mi nie.
- A chłopakom?
- Nie wiem, Shay. Nic nie słyszałem. Tak tylko mi się powiedziało.
- Na pewno? -  nie spuszczałam z niego uważnego spojrzenia, żeby mieć pewność, że nie skłamie.
- Na pewno – uśmiechnął się ciepło. – Nie chcesz zostać panią Horan?
- Chcę. Ale nie teraz. Kiedyś. Później – wymamrotałam, a on jedynie zaśmiał się i mnie przytulił.


~*~
Chcecie Lou, macie Lou. Co Wy na to?

1 komentarz:

  1. hej haj heloł. podwójny prezent w postaci rozdziałów od Rax zawsze spoko. Ishardi znalazła wymarzoną suknię, Shay układa się z Niallerem a Lou.. Lou chce się oświadczyć Harry'emu. przeczytać to - doskonały sposób by poprawić sb troche samopoczucie w parszywy dzień jak ten. Proszę rozwińcie Larrego i dajcie trochę Niay moments. I SHIPP ZARDI! ~DŻEEJ

    OdpowiedzUsuń