Ishardi
Obudziłam
się rano, czując przyjemny ciężar na swojej talii. Uśmiechnęłam się otwierając
oczy i delikatnie obróciłam się w drugą stronę, patrząc na mojego zaspanego
przyszłego męża. Pocałował mnie w czoło i przyciągnął do siebie, a ja wtuliłam
się w zagłębienie jego szyi.
-Cześć –
mruknęłam, przymykając oczy.
-Cześć –
lekka chrypka w głosie Zayna sprawiła, że zadrżałam pod cienką kołdrą.
–Myślisz, że Shay już wróciła?
Moja przyjaciółka wybrała się wczoraj na randkę ze swoim chłopakiem i
jakoś nie odstawił jej na godzinę policyjną. Nie miałam pojęcia, gdzie mogą
być, ale wiedziałam, że Shay wróciła najwcześniej koło świtu, a w najlepszym
dla nas przypadku jeszcze jej nie ma.
-Myślę, że
nawet jeśli jest, to twardo śpi, a jeśli jej nie ma, to możemy się zebrać w
sobie i iść pod prysznic – odsunęłam się odrobinę od Zayna i spojrzałam na
niego z zadziornym uśmiechem.
Odwzajemnił gest i usiadł na materacu, przeczesując
ręką włosy i szukając swojej bielizny. Wczoraj byliśmy stanowczo zbyt zajęci sobą,
żeby patrzeć, gdzie rzucamy ciuchy.
-Właściwie,
to dlaczego nie poszliśmy do nas? – zapytał, patrząc, jak owinięta
prześcieradłem idę w stronę łazienki.
Od
zaręczyn zdarzało nam się mieszkać razem w apartamentowcu, w którym znalazłam
duże dwupiętrowe mieszkanie. Mimo wszystko wolałam jeszcze mieszkać z Shay, bo
Zayna ciągle nie było, a nie chciałam siedzieć sama w pustym domu. Mimo
wszystko, kiedy udało nam się zgrać w czasie i oboje byliśmy w Londynie,
chcieliśmy spędzać ze sobą jak najwięcej czasu i mieszkaliśmy tam, razem.
Teraz też powinniśmy być w tamtym mieszkaniu,
ponieważ oboje mieliśmy dwa tygodnie przerwy, a za dwa dni ślub. Z nieznanych
mi powodów przyjechałam jednak do mieszkania mojego i Shay, które za dwa dni
będzie już tylko jej, ponieważ wypisuję swoje nazwisko z umowy najmu.
-Nie wiem –
odparłam po chwili, czując się dziwnie z tymi wszystkimi myślami w mojej
głowie. –Lubię tutaj mieszkać, Zayney – weszłam do kabiny prysznicowej, a mój
narzeczony pojawił się koło mnie chwilę później, odkręcając gorącą wodę.
–Ciężko będzie mi się z tym wszystkim rozstać, wiesz?
Zamknęłam na chwilę oczy, opierając się o mokre kafelki i próbując
cieszyć się chwilą, a nie smucić tym wszystkim, co mnie czeka po założeniu
obrączki. Wszystkim pokazywałam, jak bardzo cieszę się ze ślubu i jak bardzo
jestem na niego gotowa… ale prawda była taka, że byłam cholernie przerażona i
nie miałam pojęcia, jak sobie poradzę z rolą żony, jak sobie poradzę bez
przyjaciółki i jak zdołam przywyknąć do całkiem nowego trybu życia.
-Wszystko w
porządku? – usłyszałam tuż obok swojego ucha i drgnęłam, otwierając oczy.
–Odpłynęłaś.
-Przepraszam
– mruknęłam, przytulając się do Zayna. –Nie wiem jak mam się z tym wszystkim
czuć, mam… mętlik w głowie, to wszystko. Pojutrze zostanę twoją żoną, to nie
jest taka łatwa rola.
Chłopak parsknął śmiechem i przyparł mnie delikatnie do ściany, łącząc
nasze usta. Zamruczałam, czując jego dłoń na swoich plecach i oderwałam się od
niego, odgarniając mu z czoła mokre włosy. Patrzyłam na niego przez chwilę,
uśmiechając się w sposób, który nazywał „Mona Lisą” i obrysowując opuszką
kontur jego twarzy.
-Kocham cię,
wiesz? – zapytałam cicho, patrząc Zaynowi prosto w oczy.
-Wiem –
odparł ledwie dosłyszalnie, przyciągając mnie do siebie. –Ja ciebie też.
Pół godziny później stałam już w kuchni robiąc śniadanie. Postanowiłam,
że pobawię się w kuchnię francuską i zrobię croissanty z masą orzechową. Nie
miałam jednak zamiaru marnować godziny na gotowanie, więc poszłam na skróty
wyciągając z lodówki gotowe ciasto francuskie i masę orzechowo-miodową, którą
zrobiłam dwa dni temu.
Nucąc pod nosem, wkładałam blaszkę do piekarnika i słuchałam syku
ekspresu do kawy. Nie usłyszałam nawet, kiedy ktoś otworzył drzwi do mieszkania
i wszedł do środka, i gdybym nie usłyszała Zayna zawiadamiającego mnie, że
przyszła druga czarownica z sabatu (za co potem dostał przesłodzoną kawę) nie
wiedziałabym, że Shay raczyła wrócić do nas wpół do dziesiątej rano.
Wyszłam na korytarz, żeby się z nią
przywitać, kiedy usłyszałam jej śmiech. Poprawiłam za duży t-shirt Zayna na
sobie i weszłam do salonu, gdzie stała nabijając się z mojego narzeczonego,
który paradował spokojnie w samych bokserkach.
-Seks przed
ślubem? Nieładnie, proszę pana, nieładnie – rzuciła swoją torebkę na kanapę i
podeszła do okna.
-Lepszy seks
przed ślubem, niż posucha w typie Sahary.
–Może lepie
wyjdź stąd, Zayn?
-Bo?
-Bo będę
otwierać okno, a jest dosyć chłodno. Wiesz, twój przyjaciel może poczuć się
niekomfortowo…
Machnęłam ręką i wróciłam do kuchni, nie chcąc im przeszkadzać w
zwyczajowych dla nich wojnach na docinanie sobie nawzajem. Nalałam kawy do
trzech kubków i sprawdziłam, jak croissanty, cały czas uważnie słuchając, co
kreatywnego sobie nawymyślają.
-Shay, wiem,
że możesz wtedy zobaczyć więcej, niż w spodniach ma twój chłopak, ale…
-Malik, nie
zapędzaj się!
-No nie mów,
że jeszcze ze sobą nie spaliście!
Zaśmiałam się pod nosem, będąc świadoma tego, że tylko ja wiem, co
dzieje się w związku Shay z Niallem, bo Irlandczyk nie miał zamiaru ze
wszystkiego spowiadać się chłopakom po tym, jak dowiedział się o tym, jakie
były konsekwencje zrobienia tego przez Zayna.
-RAX! Twój
przyszły niedoszły w rozmiarze dziewiętnaście mi nieładnie dogryza!
-Dziewiętnaście I PÓŁ, kurwa! – odkrzyknęłam,
wyciągając blaszkę z rożkami i rozkładając po dwa na talerzyki.
Moja przyjaciółka zaśmiała się, wchodząc do kuchni i pomagając mi ze
śniadaniem. Natomiast mój przyszły niedoszły w rozmiarze dziewiętnaście i pół
poszedł założyć spodnie, żeby, jak to wytłumaczył, „nie zawstydzać przyszłej
pani Horan swoją męskością”.
-Pojutrze
wielki dzień, co? – zagadnęła Shay, biorąc swoją kawę i upijając łyk. –Dzisiaj
mamy trochę do roboty.
-Przecież
dzisiaj miałam spędzić dzień z Zaynem! – oburzyłam się, siadając przy stole.
-Spokojnie,
on też ma dzisiaj trochę roboty.
Zgłupiałam.
-Cringely,
znowu obrabiasz mi tą seksowną dupę za plecami – rzucił Zayn, wchodząc do
kuchni i biorąc swoją kawę. Napił się jej i skrzywił. –Kto nie potrafi
rozróżnić małej łyżeczki cukru od chochli?
-To za te
czarownice, kochanie – powiedziałam, uśmiechając się do niego wrednie. –Pamiętaj,
mnie i mojej rodziny się nie obraża.
-Wzruszyłam
się – mruknęła ironicznie moja przyjaciółka, nadgryzając croissanta. –A ty –
spojrzała na mojego narzeczonego – nie przesadzaj od razu z tym seksownym
tyłkiem. Nie jestem twoją dziunią, nie będę się nim zachwycać.
-Że niby ja
jestem jego dziunią, tak? – fuknęłam.
-Za dwa dni
będziesz jego dziunią na stałe, a teraz dajcie mi dojść do słowa!
Westchnęłam z rezygnacją, zabierając się za swoją kawę. Shay natomiast
popatrzyła na nas, mierząc nas oboje spojrzeniem i mrucząc coś do siebie pod
nosem.
-Gorzej ci?
-Malik, nie
denerwuj mnie, próbuję przypomnieć sobie plan Louisa…
-Plan Louisa
co do czego? – spojrzałam na nią ze zdziwieniem, zaczynając swojego rogalika.
-A kto wam
niby zorganizuje wieczór panieński i kawalerski?
Wymieniłam z Zaynem zdziwione spojrzenia.
-Na pewno nie
wasza dwójka – powiedzieliśmy równocześnie, a dziewczyna prychnęła z urazą.
-Za późno –
oznajmiła, odkładając talerzyk i kubek po kawie na blat. –Póki jesteś panną Thurse
– zwróciła się do mnie – to ja dyktuję tutaj warunki. Więc o dziewiątej wieczór
masz być odwalona jak milion dolarów, a ja zabieram cię do Narni i odstawiam ze
świtem.
-Shay…
-Nie ma!
Wszystko załatwione, dziękuję, dobranoc – trzasnęła drzwiami swojego pokoju i
przekręciła w nich klucz. –A wy nie bądźcie za głośno, bo jak usłyszę
„szybciej, szybciej” to wykastruję tego twojego fagasa, Ishardi!
Przez chwilę siedzieliśmy z Zaynem w kompletnej ciszy, patrząc na siebie
z komicznymi minami, po czym oboje wybuchliśmy stłumionym śmiechem. W taki oto
sposób człowiek dwa dni przed ślubem dowiaduje się, że ma wieczór panieński i
nie ma w tej kwestii kompletnie nic do gadania.
-A co ze mną
i moim wieczorem kawalerskim? – zapytał mnie Zayn, jakbym przynajmniej miała
wiedzieć.
I
w tej chwili, jak na zawołanie, w jego kieszeni zabrzęczało BlackBerry.
Wyciągnął je i odczytał smsa, uśmiechając się do wyświetlacza, po czym spojrzał
na mnie z rozbawieniem w oczach.
-Co jest? –
zapytałam, patrząc na niego jak na kompletnego idiotę.
-O dziewiątej
mam być odwalony jak milion dolarów, bo Lou zabiera mnie do Narni i odstawia
przed świtem.
Shay
Dochodziła
dziewiąta kiedy skończyłam się szykować na imprezę. Planowaliśmy to z Louisem od dłuższego czasu. Spędziłam całą
ostatnią noc z przyjacielem, dopinając nasze plany na ostatni guzik, więc miałam nadzieję, że wszystko pójdzie tak
jak powinno.
Przyglądając się sobie uważnie w dużym lustrze na
korytarzu, uznałam, że jest okay. Krótka, miętowa sukienka leżała idealnie, a
moje ulubione, czarne szpilki dodawały mi paru centymetrów. Włosy zostawiłam
rozpuszczone, żeby swobodnie układały się w fale, a mocny makijaż wyraźnie
wskazywał, że wybieram się na imprezę. Jeszcze raz sprawdziłam czy włożyłam do
torebki wszystkie potrzebne rzeczy, po czym uznałam, że sprawdzę jak radzi
sobie Rax. Nie zdążyłam jednak dać nawet dwóch kroków, bo rozległo się pukanie
do drzwi.
Jak do cholery ci
wszyscy ludzie mijają drzwi wejściowe bez konieczności używania domofonu?!
Za drzwiami znalazłam Danielle i Hannah. Obie
wystrojone i gotowe na całonocne uczczenie ostatnich panieńskich chwil mojej
przyjaciółki. Nie szczególnie przepadam za menadżerką Rax, ale cóż, Louis
uznał, że powinnam ją zaprosić, bo, jak stwierdził, ona i Rax są blisko, a ja
jestem zazdrosna. Ale przecież nie jestem. Po prostu nie dogaduję się z Hannah.
Nic więcej.
- Gotowe? – spytała Danielle uśmiechając się do mnie
szeroko.
- Ja tak, a Rax nie wiem. Jeszcze się nie wyłoniła –
odparłam wpuszczając dziewczyny do środka. – Zaraz przyjedzie po nas taksówka.
- Nadal nie powiesz mi jakie mamy plany? – Ishardi
wyszła ze swojego pokoju, ubrana w ultra krótką czerwoną sukienkę, z gorsetem z
głębokim wcięciem w dekolcie, sznurowanym na plecach i pasujących do niej
wysokich szpilkach.
- Dowiesz się na miejscu – odpowiedziała za mnie
Danielle. – A tym czasem mamy coś dla ciebie. – Uśmiechnęła się przebiegle i
podała mojej przyjaciółce niewielką, ozdobną torebkę. Doskonale wiedziałam co w
niej jest i ciekawa byłam reakcji Ishardi.
Dziewczyna wzięła swój prezent i zajrzała do środka,
po czym spojrzała na nas ze zmarszczonym czołem i wyciągnęła opaskę z kocimi
uszkami.
- Po co to? – spytała przyglądając się jej.
- Masz ją włożyć – powiedziałam, a ona posłała mi
sceptyczne spojrzenie. – Nie patrz tak. Nie ma przebacz. Ubieraj ją i idziemy.
- Shay…
- Jeśli nie włożysz po dobroci, to ci pomożemy –
odezwała się Hannah a ja uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
- Jesteście walnięte – westchnęła z rezygnacją i
założyła opaskę przeglądając się w lustrze. – Wyglądam głupio.
- Wyglądasz uroczo. Rasowa kicia Malika – mruknęłam.
– Zbieramy się – otworzyłam drzwi i zaczekałam, aż wszystkie trzy wyjdą, żebym
mogła zamknąć mieszkanie.
Taksówka
zatrzymała się przed wybranym przeze mnie klubem, zapłaciłam za kurs i
wysiadłyśmy. Dopiero gdy auto odjechało, Ishardi odwróciła się w stronę budynku
i zamarła w pół kroku.
- Chyba was pojebało, że tam pójdę – powiedziała
skacząc spojrzeniem pomiędzy nami jakby chciała usłyszeć, że to żart i idziemy
gdzie indziej.
- Chyba cię pojebało, że nie pójdziesz – odparłam
podobnym tonem i złapałam ją pod ramię ciągnąc w stronę wejść.
- Nie będę się gapić na rozbierających się facetów!
– zawołała. – Może wam wasi nie wystarczają, ale mi Zayn całkowicie!
- Proszę cię, Zayn może to ty też – westchnęłam.
- Słucham? – spojrzała na mnie jak na kretynkę.
- A myślisz, że gdzie Louis zabrał Zayna jak nie do
klubu ze striptizem? – spytałam.
- Na męską popijawę? – uśmiechnęła się niewinnie.
- Ta. Na szachy od razu – mruknęłam. – Chodź! –
pociągnęłam ją jeszcze raz i teraz uległa. We cztery podeszłyśmy do bramki, nie
bawiąc się w stanie w kolejkach, a ochroniarz bez problemu wpuścił nas do
środka. Danielle poprowadziła nas na sam przód sali, gdzie miałyśmy zarezerwowany stolik przed samą
sceną, na której za chwilę mają pojawić się striptizerzy.
- Na trzeźwo tego nie przetrwam – mruknęła Rax
rozglądając się po sali za kelnerem. Skrzywiła się patrząc na półnagiego mężczyznę, ale przywołała go, zamawiając
szybko alkohol.
Bawiło mnie patrzenie na jej minę i aż nie mogłam
się doczekać tego jak będzie się zachowywać w trakcie pokazu. I nie musiałam na to długo czekać, bo ledwie
nasze drinki pojawiły się na stoliku, światła przygasły i zaczęło się.
Kilku całkiem nieźle zbudowanych facetów pojawiło
się na scenie i krzątając się po niej w rytm muzyki, rozbierali się wywołując
entuzjastyczną reakcję publiczności. Ja, Hannah i Danielle szybko
przyłączyłyśmy się do innych kobiet krzycząc i wygłupiając się, podczas gdy Rax
patrzyła na nas ze zdegustowaną miną. I pewnie dlatego nie byłyśmy w stanie, z
Danielle, odmówić sobie przyjemności wypchnięcia mojej przyjaciółki w stronę
sceny, gdy jeden ze striptizerów szukał sobie partnerki do pokazu. Stojąc na scenie,
Rax patrzyła na nas spojrzeniem mówiącym, że ma ochotę nas zamordować, podczas
gdy mężczyzna kręcił się koło niej, ocierając się o nią, ubrany jedynie w
spodnie, które i tak po chwili zerwał z siebie, prezentując nam ubrany w
stringi tyłek.
Prawie popłakałam się ze śmiechu, kiedy próbował
zachęcić Rax, żeby go dotknęła, a ona patrząc na mnie, bezgłośnie powiedziała,
że chce do Zayna.
- Nienawidzę was – mruknęła siadając z powrotem przy
stoliku z urażoną miną, podczas gdy ja i Danielle próbowałyśmy opanować śmiech.
– Mam uraz do końca życia. – sięgnęła po mojego drinka, z racji tego, że
swojego już dawno zdążyła skończyć, i wypiła go na raz.
W okolicach północy, zgarnęłyśmy się z dziewczynami
i przeniosłyśmy się do Notting Hill Art Club, który Nick polecił mi jako jedno
z lepszych miejsc na uczczenie panieńskiego wieczoru przyjaciółki. Rax przeszły
fochy za wypchnięcie jej do striptizera, więc ledwie po przekroczeniu drzwi
klubu, rzuciłyśmy się w wir zabawy, pijąc co chwila drinki i szalejąc na
parkiecie.
Całkiem wymęczona po wyjątkowo szybkim kawałku,
ruszyłam w stronę baru planując wypicie kolejnego Martini, kiedy zauważyłam
stojącego przy nim Lou, albo kogoś do niego cholernie podobnego. Stanęłam
przyglądając mu się uważnie, ale gdy dołączył do niego ktoś całkowicie jak
Hazz, nie miałam wątpliwości, że to mój przyjaciel. Przybrałam więc na twarz
uśmiech, który, jak mówi Rax, zwiastuje kłopoty i podeszłam do chłopaków.
Oparłam się o bar obok nich i zamówiłam drinka, po czym odwróciłam się w ich
stronę, patrząc uważnie na Lou.
- Witam, Tomlinson – powiedziałam najbardziej
przesłodzonym tonem na jaki było mnie stać.
- Shay? – spojrzał w moją stronę jakby prędzej
spodziewał się kosmity niż mnie.
- Niestety dziś nie powiem, że miło cię widzieć –
starałam się brzmieć uprzejmie, choć irytowała mnie ich obecność tutaj.
- Z wzajemnością, Shay – rzucił Lou.
- Jakim cudem z tylu klubów wybrałeś ten, który JA
wybrałam?! – westchnęłam.
- Myślałem dokładnie o tym samym.
- Więc lepiej pomyśl o tym gdzie spędzicie resztę
nocy, bo my z dziewczynami zostajemy tutaj – poinformowałam go sięgając po
swojego drinka i upijając łyk.
- No to wyobraź sobie słońce, że my tak samo –
uśmiechnął się wrednie.
- Louis! Psujesz nam wieczór panieński –
powiedziałam tonem urażonego dziecka.
- A nasz wieczór kawalerski to co? Hmm? – przyglądał
mi się z rezerwą.
- Dobra! – warknęłam. – Więc trzymaj Malika z dala
od Rax.
- Nawzajem Cringely.
- Chyba za późno – Harry uśmiechnął się do nas
pocieszająco i wskazał w głąb klubu gdzie dało się zauważyć Ishardi i Zayna,
całujących się w przejściu do lóż dla VIPów.
- To twoja wina, Tomlinson. – westchnęłam i ruszyłam
w stronę pary. Przecisnęłam się między imprezowiczami i stanęłam koło nich. –
No już, już. Miło było, ale teraz Zayneeh wraca do kumpli, a my do dziewczyn. –
położyłam dłoń na ramieniu przyjaciółki.
- Mówisz o nich? – Ishardi wskazała na lożę, w
której razem z Liamem i Niallem siedziały Danielle i Hannah. I zdecydowanie nie
spodobało mi się, że menadżerka mojej przyjaciółki jest tak blisko mojego
faceta.
- To twoja wina – posłałam Lou urażone spojrzenie,
po czym wzdychając z rezygnacją ruszyłam do loży chłopaków.
- Od początku mówiłem, żeby razem wyjść – Liam
posłał mi spojrzenie z kategorii A nie
mówiłem?, za które zgromiłam go wzrokiem i przepchnęłam się do Nialla, żeby
wpakować mu się na kolana.
- No hej – mruknęłam całując go szybko, żeby
wyraźnie zaznaczyć do kogo należy blondyn.
- Nie umiałeś utrzymać tych swoich dziewiętnastu
centymetrów w spodniach, co, Malik? – spytałam, gdy razem z Rax wrócili do loży
i już na pierwszy rzut oka widać było, co przed paroma chwilami robili.
- I pół! – syknęła Ishardi mrużąc groźnie oczy.
- O czym mówimy? – spytał Liam spoglądając między nami dwiema.
- Nie ważne – uśmiechnęłam się niewinnie.
- Oh, ja wam powiem – wredny uśmieszek wpłynął na
usta mojej przyjaciółki. – Otóż, Shay jakiś czas temu się nudziło i zaczęła
googlać różne dziwne rzeczy i znalazła interesujące informacje o zawartości
waszych spodni, panowie – powiedziała, a ja schowałam twarz w zagłębieniu szyi
Nialla mamrocząc przekleństwa w kierunku przyjaciółki. Chłopcy wcale nie
musieli o tym wiedzieć.
- Serio? – Harry wyraźnie zainteresował się
informacją. – I co ciekawego wyczytałaś Shay?
- Nie ważne – powtórzyłam.
- No powiedz nam – Louis dołączył do swojego
chłopaka.
- Nie wierzę, że chcecie od niej wyciągnąć takie
informacje – mruknął Liam, na co posłałam mu wdzięczne spojrzenie.
- Jedyny normalny. Dziękuję Li – uśmiechnęłam się. –
I gratuluję najlepszego wyniku.
- Liam – zaśmiał się Hazz. – A dalsza część
rankingu? – zwrócił się do mnie.
- Zaraz możemy go stworzyć – zawołała Danielle. – To
co, panowie? Spodnie w dół, interesy na stół! Hannah będzie przewodniczącą jury,
bo jest bez stronnicza!
- Dani, nie pij więcej – Niall uśmiechnął się słodko
do dziewczyny, po czym podniósł się, zsuwając mnie ze swoich kolan. – My
idziemy zatańczyć. – objął mnie w talii i poprowadził w stronę parkietu.
...I PÓŁ!!!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. Ja też chcę taki wieczór panieński. xd co tu dużo pisać.. jak zawsze jesteście genialne. czekam na następny.. i ślub Zardi. oraz Niay moments. <3 ~DŻEEJ