Ishardi
Wróciłam z Zaynem do mieszkania, niosąc papierowe
torby z zakupami. Mój mąż wziął większość siatek, ale
uparłam się, że mu pomogę; nie jestem
przecież niepełnosprawna,
tylko ciężarna, a od tego się nie umiera.
Poza tym, musiałam jak
najszybciej zacząć gotować, więc chodzenie po zakupy na kilka razy opóźniłoby moją pracę.
Kończył się listopad, a
One Direction mieli wolne do końca grudnia.
Postanowiłam nie obchodzić świąt, ze względu na Zayna, który nie miał ochoty iść na wspólną świąteczną kolację z naszymi
przyjaciółmi. Nie byłam zła i nie czułam się źle, nie obchodząc świąt; nie czułam się zbyt dobrze w wydaniu z prawie sześciomiesięcznym brzuchem i założenie sukienki sprawiłoby, że wolałabym umrzeć niż pokazać się ludziom.
Rozpakowywaliśmy zakupy, nie odzywając się do siebie. Byliśmy razem od
kilku dni, ale zdążyliśmy się już ostro pokłócić- tym razem
przez dziecko. Mieliśmy odmienne
zdania w kilku kwestiach, ale potrafiliśmy jakoś dojść do porozumienia.
Jednak nie tym razem.
Dzień wcześniej Zayn poszedł ze mną na wizytę kontrolną, na USG. Pani Anderson, która prowadziła moją ciążę, przy każdej wizycie od
szóstego tygodnia
pytała mnie, czy chcę poznać płeć dziecka. Za każdym razem odmawiałam, chcąc mieć niespodziankę.
Kiedy zapytała tym razem, odpowiedzi były różne. Zayn uznał, że chce wiedzieć, a ja powiedziałam, że nie chcę. Uparłam się i pani Anderson nie zdradziła nam płci, ale atmosfera była okropna.
Kiedy zapytała tym razem, odpowiedzi były różne. Zayn uznał, że chce wiedzieć, a ja powiedziałam, że nie chcę. Uparłam się i pani Anderson nie zdradziła nam płci, ale atmosfera była okropna.
Po wyjściu z kliniki wybuchła ogromna kłótnia. Padło wiele niemiłych słów, co skończyło się tym, że praktycznie się od siebie nie
odzywaliśmy, a mój mąż spał na kanapie.
Wyrzuciłam to wszystko z głowy i stanęłam w kuchni, przypominając sobie, że miałam gotować. Wyjęłam garnki i patelnię oraz potrzebne produkty i zabrałam się za kurczaka chili z ryżem curry i warzywami w sosie słodko-kwaśnym. To było idealne połączenie dla mnie, głównie dlatego, że od trzech miesięcy miałam nieprzerwanie przeróżne zachcianki, więc takie bogactwo smaków powinno chwilowo je spełnić.
Wyrzuciłam to wszystko z głowy i stanęłam w kuchni, przypominając sobie, że miałam gotować. Wyjęłam garnki i patelnię oraz potrzebne produkty i zabrałam się za kurczaka chili z ryżem curry i warzywami w sosie słodko-kwaśnym. To było idealne połączenie dla mnie, głównie dlatego, że od trzech miesięcy miałam nieprzerwanie przeróżne zachcianki, więc takie bogactwo smaków powinno chwilowo je spełnić.
W jednym
garnku nastawiłam nieosoloną wodę na ryż, a w drugim na
warzywa, które musiałam najpierw sparzyć. W czasie,
kiedy ona gotowała się na wolnym ogniu, nabierając temperatury,
zabrałam się za porcjowanie
piersi z kurczaka. Szybko przyrządziłam zaprawę chili, w której obtoczyłam mięso i wrzuciłam na patelnię z oliwą z oliwek.
Uwijałam się szybko, nie przestając gotować nawet na
sekundę. Kiedy ucierałam orzechy z
bazylią i łyżką oliwy, na chwilę odstawiłam moździerz i otarłam czoło, zbierając kilka luźnych kosmyków. Włączyłam radio, przełączając na odbiornik płyt CD, mając nadzieję, że jakiś kompakt jest w środku.
Ku mojej
radości, w kuchni rozbrzmiała muzyka The
Doors, nadając mojej pracy
jeszcze żwawsze tempo.
Gotowałam, nucąc pod nosem „Light my fire” i cały czas uważając na brzuch. Nie potrafiłam do końca się do tego przyzwyczaić, więc wykonywałam jak najostrożniejsze ruchy. Nie zauważyłam nawet, kiedy Zayn stanął w drzwiach i
zaczął mnie obserwować, dopóki nie zaczął nucić razem ze mną.
-Jezu! – fuknęłam, wypuszczając z rąk szmatkę którą wycierałam dłonie.
Spojrzałam z wyrzutem na
Zayna, powoli się schylając.
Zanim zdążyłam to zrobić, podszedł i podniósł ją, podając mi. Wzięłam ją i położyłam na blacie, wyłączając warzywa i doprawiając je. Przełożyłam w drugi
garnek i powoli zaczęłam dolewać wcześniej przygotowany sos, mieszając i próbując co chwila. Byłam świadoma tego, że mój mąż cały czas stoi obok i mnie obserwuje, ale nie miałam zamiaru się do niego
odezwać ani zrobić czegokolwiek,
co mogłoby sprawić, że nawiąże się jakakolwiek próba kontaktu.
Wyjęłam dwa talerze i zaczęłam nakładać jedzenie.
Opatrzyłam przedramię o brzeg garnka
i syknęłam, prawie go upuszczając. Zayn złapał go i postawił z powrotem na
blat, przesuwając mnie lekko w
stronę zlewu i odkręcając zimną wodę. Wyrwałam mu się i przemyłam oparzenie.
-Możesz się do mnie odezwać? – zapytał, odwracając mnie w swoją stronę i patrząc na mnie uważnie.
-Odzywam się – warknęłam, wracając do nakładania nam kolacji.
-Chcę z tobą porozmawiać.
-Świetnie. Ja z
tobą nie – podałam mu talerz, wychodząc ze swoim z
kuchni i idąc do sypialni. –Nie mam zamiaru
z tobą jeść. Smacznego. Udław się.
-Ishardi! – krzyknął za mną, kiedy wchodziłam po schodach.
Nie odwróciłam się.
Usłyszałam, jak postawił talerz na
stole i po chwili stał naprzeciwko
mnie w sypialni, patrząc mi prosto w
oczy i zaciskając szczęki. Ostrożnie odłożył mój talerz na etażerkę, a potem po prostu pochylił się nade mną i pocałował. Wyrwałam mu się i wymierzyłam policzek, na
chwilę zapominając o tym, że noszę ze sobą parę kilo bagażu.
Zayn nie dał za wygraną i po raz kolejny mnie pocałował, przyciągając do siebie na tyle blisko, na ile pozwalał mój brzuch. Tym
razem się nie odsunęłam.
-Nie kłóćmy się więcej, dobrze? – zapytałam, kiedy
oderwaliśmy się od siebie.
-Przepraszam – powiedział. –To ty
decydujesz o tej ciąży, to powinny
być twoje wybory. Niepotrzebnie się wtrącałem.
-Niepotrzebnie – poparłam i oboje
parsknęliśmy śmiechem. –Kolacja stygnie.
Długo to wszystko robiłam.
Staliśmy tak jeszcze
chwilę, patrząc na siebie.
-Wiesz co – zamruczałam – gdybyś sześć miesięcy temu nie trafił w środek tarczy, w tej chwili nie wypuszczałabym cię w łóżka.
-Nienawidzę, kiedy mi coś takiego mówisz.
Zaśmiałam się, biorąc swój talerz i
schodząc na dół.
-Dzisiaj jedziesz na ręcznym!
Shay
- Możemy zatrzymać się po kawę? – odezwałam się, siedząc na tylnym siedzeniu samochodu
Louisa, którym we czwórkę, razem z Hazzą i Niallem wybraliśmy się do Doncaster.
- Zaraz będziemy na miejscu – Louis posłał mi znudzone spojrzenie w lusterku wstecznym.
- Poza tym przez ostatnie
cztery godziny stawaliśmy po kawę przynajmniej pięć razy. Nie szalej, co? – dorzucił Niall, na co prychnęłam i zajęłam się patrzeniem przez okno. Faktycznie byliśmy już blisko. Poznawałam nasze osiedle. Louis wjechał na podjazd przed moim domem i
zatrzymał się. Wysiedliśmy z Niallem i blondyn wyjął nasze torby, a ja stanęłam obok drzwi kierowcy.
- Nie wejdziecie? – spytałam, kiedy Tommo opuścił szybę.
- Odwalcie część oficjalną i spotkamy się wieczorem. – posłał mi szeroki uśmiech i
zaczekał, aż Hazz przesiądzie się na przednie siedzenie.
- Gotowa? – Niall stanął obok mnie, gdy Louis wycofał z podjazdu. Wzięłam głęboki wdech i skinęłam głową. Niall splótł palce naszych dłoni i zabrał nasze
walizki, gdy ruszyliśmy w
kierunku ganku.
Normalnie, pewnie weszłabym bez
pukania, od razu ciągnąc Nialla do kuchni, gdzie
zazwyczaj jest mama i krzycząc, że jesteśmy, ale nie teraz. Chciałam to zrobić taj należy, dlatego wcisnęłam dzwonek i zaczekałam aż ktoś nam otworzy.
- Shay. – W drzwiach pojawiła się Chloe, uśmiechając się do mnie szeroko. – I Niall. – dodała zauważając mojego narzeczonego stojącego za mną. – Nie wiedziałam, że przyjedziecie.
- Bo to dość spontaniczna wizyta – odpowiedziałam, kiedy moja siostra przepuściła nas w drzwiach. – Louis i
Harry jechali na weekend do Jay, więc uznaliśmy, że się z nimi zabierzemy.
- Mama się ucieszy – Chloe uściskała mnie, a później Nialla.
- Z czego? – usłyszałam głos mamy i po chwili wyszła z salonu. – Shay! –
nawet się nie
zorientowałam kiedy złapała mnie w objęcia. – Strasznie długo cię nie widziałam. – odsunęła mnie od siebie na długość ramion i przyjrzała się uważnie. – Zmieniłaś się. – uśmiechnęła się do mnie pogodnie, po czym
podeszła do Nialla
i jego też przytuliła, powtarzając jak bardzo się cieszy, że nas widzi. W tym momencie byłam cholernie dumna z tego, że znalazłam sobie chłopaka, którego moi
rodzice pokochali bez żadnych
zastrzeżeń.
- Jest tata? – spytałam, kiedy mama usadziła nas na kanapie w salonie, a
sama poszła wstawić wodę na kawę.
- Jak zwykle po godzinach,
przesiaduje w garażu. – odparła mama. – Chloe poszła go zawołać.
- Shay, kochanie – w tym
momencie w pomieszczeniu pojawił się tata. Ja wstałam ze swojego miejsca i rzuciłam się mu na szyję. Jak mawia mama, jestem
totalnie córeczką tatusia, dlatego jego zdecydowanie
dłużej ściskałam niż mamę. – Aż tak tęskniłaś? –
zaśmiał się, kiedy wreszcie się od niego odsunęłam.
- Bardziej – uśmiechnęłam się szeroko i wróciłam na swoje miejsce.
- Niall. – tata podszedł do mojego narzeczonego i podał mu dłoń.
- Panie Cringely – chłopak skinął głową w stronę taty, na co ten posłał mu przyjazny uśmiech.
- Chyba ostatnio ustaliliśmy, że możesz się do mnie zwracać po imieniu.
- Oczywiście, Mark – Niall uśmiechnął się przepraszająco i wtedy dołączyła do nas mama.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś, że
przyjedziecie? Upiekłabym ciasto
i przygotowała wszystko – powiedziała siadając obok taty i kładąc swoją dłoń na niego.
- Nie planowaliśmy tego, a później uznaliśmy, że to może być miła niespodzianka.
- I jest. – wtrącił tata, a my z Niallem wymieniliśmy między sobą spojrzenia.
- Wszystko w porządku? – spytała mama zaalarmowana tym, że nasze miny stały się poważne.
- Chyba nie jesteś w ciąży? – ton taty
stał się dość nieprzyjemny. Doskonale znałam jego poglądy na ten temat.
- Nie jestem – zaprzeczyłam szybko.
- I nie planujemy w najbliższym czasie – dorzucił Niall. – Mamy
jeszcze czas na dzieci.
- Ale faktycznie chcemy wam coś powiedzieć – spojrzałam na rodziców, upewniając się, że mam ich pełną uwagę. – Kilka dni
temu Niall poprosił mnie o rękę. I zgodziłam się. – Ni chciałam się bawić w zbędne podchody. Mieli się dowiedzieć w
najbardziej zwyczajny sposób,
od nas, a nie z gazet lub internetu. Wystarczająco smutne było, że nie mogliśmy powiedzieć o tym osobiście rodzicom Nialla, tylko
musieliśmy zadowolić się Skypem.
- Zaręczyłaś się? – spytała mama, a na jej twarzy malowało się coś na pograniczu zdziwienia i uśmiechu.
- Tak – uśmiechnęłam się niepewnie, a po chwili mama
zrobiła to samo.
Obie równocześnie podniosłyśmy się i mama uściskała mnie, gratulując tej decyzji. Kiedy mnie puściła i przeniosła się do mojego narzeczonego, do
mnie podszedł tata.
- Cieszę się, że to właśnie on –
powiedział cicho
obejmując mnie.
- To ma coś wspólnego z tym,
że Louis ci
donosi o tym jak Niall mnie traktuje? – zaśmiałam się. Doskonale wiem, że tata ugadał sobie Lou i zrobił z niego mojego prywatnego
goryla.
- Może trochę – mruknął tata. – Ale poważnie się cieszę.
- Dzięki – mocniej ścisnęłam go, po czym zostałam od niego oderwana przez
niecierpliwiącą się Chloe.
- Liczę na rolę druhny. – powiedziała przytulając mnie.
- Sorry siostra, chyba troszkę za młoda jesteś – uśmiechnęłam się przepraszająco, na co zrobiła urażoną minę, ale po chwili się rozchmurzyła.
- Więc chociaż pokaż pierścionek – wyciągnęła do mnie rękę, więc podałam jej własną. – Wow – westchnęła.
- Śliczny. – dołączyła do nas mama i przyjrzała się pierścionkowi.
- Tak – czułam się cholernie dumna z tego, że jestem zaręczona.
- Więc ty pójdziesz ze
mną do kuchni,
dokończyć obiad i
wszystko mi opowiedzieć,
a ojciec w tym czasie zajmie się Niallem. – zarządziła mama, ciągnąc mnie za sobą. Posłałam jeszcze Niallowi buziaka w powietrzu i zniknęłam w kuchni.
omg, omg, omg, omg N I A Y, nawet nie wiecie jak się cieszę. :))
OdpowiedzUsuńa do tego kłótnia zardi.. to było wiadome że tylko w ten sposób mogą się skończyć waśnie między nimi. jej ostatnie zdanie skierowane w stronę Zee.. >>>>>>>
czekam niecierpliwie na następny chapter
Wasza: DŻEEJ. :) x