Ishardi
Obróciłam się
przed lustrem, oglądając się z każdej strony. Nie czułam się nigdy zbyt pewnie
w sukienkach, chociaż lubiłam je czasami nosić. Tę kupił mi Zayn kilka tygodni
temu, upierając się, że będzie idealna na nasze imprezy.
Wygładziłam
lejący materiał z przodu. Sukienka sięgała mi zaledwie do połowy uda, ale była
naprawdę piękna. Odkrywała mi całe plecy, dekolt również był dosyć spory,
przebiegając wąsko do mostka. Całe ramiona również miałam odkryte. Cienki,
chłodny materiał był opięty w pasie, a dolna część była luźna i falowała przy
moim najmniejszym ruchu.
Idealna sukienka na takie okazje.
Czarna, delikatna i zakrywająca tylko dokładnie tyle, ile powinna.
Drzwi do mojego
pokoju się otworzyły, więc szybko wskoczyłam w czarne szpilki na czterocalowym
obcasie. Ostatni raz wygładziłam nerwowo satynę i spojrzałam na stojącego
naprzeciwko Zayna z uśmiechem.
-Wow - wydukał, mierząc mnie
dokładnym spojrzeniem od stóp do głów. -Wyglądasz cudownie.
-Sam wybierałeś - powiedziałam,
podchodząc do niego, całując na powitanie i zostawiając krwistoczerwony ślad
szminki. -Mnie też się wydaje, że wyglądam niczego sobie.
-Możesz chodzić tak ubrana
codziennie - zamruczał, ponownie mnie całując.
Odsunęłam się ze śmiechem.
-Hola, tygrysie, mamy gości!
-No i? - objął mnie w pasie i
przyciągnął do siebie.
-I jak mi zniszczysz mojego
pięknego koka z loków i makijaż, który robiłam prawie godzinę, to wykopię cię
za okno.
-Ej, gołąbeczki!
Odwróciłam się w
stronę drzwi, uwalniając na moment z uścisku Zayna, który za chwilę objął mnie
z tyłu. Uśmiechnęłam się do Shay stojącej na progu, która gwizdnęła na mój
widok.
-No, no, ładnie się
urządziłeś, Malik - rzuciła, szczerząc się do mnie. -Skoro Rax tak się
odwaliła, to musi być coś, nie uważasz? Marsz do salonu!
-Uwaga,
ogłoszenie parafialne! - krzyknęłam, stukając w kieliszek wina, który miałam w
ręku, i wstając z kolan Zayna.
Wszyscy
zgromadzeni spojrzeli na mnie, milknąc. Uśmiechnęłam się do wszystkich po
kolei, a Niall i Shay wymienili porozumiewawcze spojrzenie; ta dwójka wiedziała
już, co mam do ogłoszenia, bo Niall był u nas kiedy wpadłam powiedzieć wszystko
przyjaciółce.
-Dzisiaj dowiedziałam się
czegoś, co z pewnością całkowicie odmieni moje, i jak mi się wydaje trochę także
wasze życie - oświadczyłam, zatrzymując spojrzenie na sekundę dłużej na Zaynie.
-O mój Boże! - wykrzyknął
nagle Louis, a ja aż podskoczyłam.
-Co?
-Jesteś w ciąży!
Zayn pacnął go w tył głowy, a Harry
posłał mojemu narzeczonemu złowrogie spojrzenie.
-Nie jestem w ciąży! -
fuknęłam, patrząc po sobie. -No bo chyba nie wyglądam?
-Czy ja w...
Zayn znów przydzwonił mu w głowę.
-Hamuj się, kolego, mówisz o
mojej przyszłej żonie!
-A to moja wina, że to
wszystko się tak układa?
-Dosyć! - zarządziłam, próbując
trzymać fason i nie stracić uśmiechu. Louis miał tendencję do wpieprzania się w
totalnie wszystko w każdym momencie swojego życia, ale to było dosyć zabawne.
-Zmierzam do tego, że dzisiaj pojechałam do swojej wytwórni płytowej i
podpisałam kontrakt.
-Znaczy się, przedłużyłaś
okres próbny? - zapytał Liam, patrząc na mnie.
-Nie - uśmiechnęłam się
promiennie, unosząc kieliszek. -Podpisałam kontrakt płytowy i od przyszłego
tygodnia wchodzę do studia.
Nagle wszystko
stało się jednocześnie. Zayn poderwał się z miejsca i przytulił mnie do siebie,
zasypując pocałunkami. Liam i Harry gratulowali mi, również wstając, a Louis
gwizdnął przeciągle i zaczął bić brawo, do którego dołożył się Niall. Shay
otworzyła butelkę białego wina i rozlała w nowe kieliszki, rozdając każdemu.
Wznieśliśmy toast, przez następne
dwie godziny rozmawiając o mojej karierze.
Shay
Z
westchnieniem spojrzałam na swoje odbicie w dużym lustrze na korytarzu, gdy
szłam za Zaynem i Rax do salonu. Nie stroiłam się jakoś szczególnie. Swój
t-shirt zamieniłam po prostu na białą bluzkę na cienkich ramiączkach, z dość
sporym dekoltem. Nie fatygowałam się nawet z założeniem szpilek, bo i tak za
parę minut wylądowałyby w kącie salonu. Co jak co, ale doskonale wiem, że na
tych naszych imprezach już po kilkudziesięciu minutach ciężko jest
utrzymać pion na boso, a co dopiero w
obcasach. No a poza ty, to wieczór Rax. Ona powinna tutaj błyszczeć. I
niezaprzeczalnie to robi.
Kiedy
weszłam do salonu, wszyscy już się porozsadzali wygodnie na fotelach i
kanapach, dyskutując o czymś wesoło i popijając pierwsze drinki, których na
pewno nie zabraknie, patrząc na to, ile tego wszystkiego kupiła moja
przyjaciółka.
- Shay, kociaku! – zawołał do mnie
Louis uśmiechając się szeroko, a mi przemknęło przez myśl, że może wypił coś
jeszcze zanim do nas przyszli. – Chodź tutaj.
- No co tam? – mruknęłam obserwując
jak ściskają się z Hazzą, żebym mogła usiąść między Lou, a siedzącym obok niego
Niallem, ale ja z niewinnym uśmieszkiem wybrałam kolana blondyna. Usiadłam na
nich bokiem i objęłam ramieniem szyję swojego chłopaka, a ten tylko pocałował
mnie w policzek i wrócił do rozmowy z Liamem.
- Jesteście uroczy – Zayn posłał nam
przesłodzony uśmieszek, na który wywróciłam oczyma.
- Spójrz na siebie, Zaynee –
Próbowałam zrobić taką samą minę, patrząc na obejmujących się
narzeczonych, a mulat poruszył jedynie
zabawnie brwiami.
- Jak praca w radiu? – zainteresował
się Lou, który miał swój wkład w załatwienie mi tej posady.
- Boże, uwielbiam ją! Jest genialna –
ożywiłam się, a Rax westchnęła z rozbawieniem i mogę się założyć, że mruknęła
coś w stylu „zaczyna się”, na co Zayn zareagował śmiechem. – Ludzie są
niesamowici i absolutnie uwielbiam Nicka Grimshawa! Jest niezaprzeczalnie
uroczy i…
- Brzmisz jak zakochana nastolatka –
wtrąciła mi się Rax, co wywołało śmiech reszty, a ja poczułam jak Niall mocniej
obejmuje mnie w pasie. – Gadasz o nim 24/7.
- Nie prawda – syknęłam. – Po prostu
Grimmy jest świetny i kochany. Dziś siedziałam z nim przez całą jego audycję. Piliśmy
kawę i gadaliśmy. Jest… Mogę się od niego cholernie dużo nauczyć i…
- Jest wielu innych dziennikarzy od
których możesz się uczyć – zauważył Niall – I dziennikarek.
- A ja się zgadzam z Shay. Grimmy
jest genialny - odezwał się Hazz, na co
posłałam mu wdzięczny uśmiech.
- Widzisz? – mruknęłam do blondyna
wstając z jego kolan i wciskając się między Hazzę a Lou. – Nick wspominał, że
się kumplujecie.
- Przyjaźnimy się praktycznie od
samego początku. Poznaliśmy się na jakiejś imprezie i jakoś od razu przypadliśmy
sobie do gustu.
- Byle nie za bardzo – mruknął
Louis, a mi przypomniało się, że kiedyś coś wspominał o jakimś dziennikarzu
geju.
- To o Nicka byłeś zazdrosny wtedy
jak się spotkaliśmy zimą? – spytałam spoglądając na przyjaciela, który wciągnął
nagle powietrze i posłał mi piorunujące spojrzenie.
- Nie byłem zazdrosny – syknął, a ja
poczułam jak obok mnie Harry przesuwa się, żeby pewnie lepiej widzieć swojego
chłopaka.
- Owszem, byłeś. – Upierałam się. –
Mówiłeś, że…
- Spójrz na swojego zazdrośnika, co?
– warknął Louis zasłaniając mi usta jedną ręką, a drugą sięgając po stojące na
stoliku piwo.
- Nie jestem za… - zaczął Niall.
- Jesteś – zaśmiała się Ishardi
patrząc z pobłażaniem na naszą czwórkę.
Impreza
na dobre się rozkręciła tuż po tym, jak Ishardi ogłosiła wszystkim, że zdobyła
wreszcie swój wymarzony kontrakt płytowy i od poniedziałku zaczyna nagrywanie,
a później jeszcze trzy razy zapewniła Louisa, że na pewno nie spodziewają się z
Zaynem dziecka. Nie mam pojęcia co mojemu przyjacielowi odwaliło tak nagle z
tym pomysłem, ale cóż. Nie będę ukrywać, że po tym tekście z odmienianiem życia
mnie też przemknęła przez myśl ta opcja, ale nie miałam odwagi powiedzieć tego
na głos.
Raz, w jakiejś rozmowie z Rax,
wspomniałam coś o ty, żeby się z Zaynem pilnowali, bo skoro tak się pospieszyli
z zaręczynami, żeby się nie okazało za kilka tygodni, że Ishardi zostanie matką
zanim dąży skończyć dwadzieścia jeden lat. Ale na tą uwagę jedynie zarobiłam
groźne spojrzenie i minę mówiącą „nie wpieprzaj się”, a później temat sam w
sobie, zniknął gdzieś w natłoku codziennych spraw.
Po
dokończeniu z chłopakami wakacyjnej trasy, ja zajęłam się szukaniem pracy, a
później samą pracą w BBC Radio One, a Rax wróciła do studia nagraniowego, żeby
dopełnić poprzedni kontrakt i starać się, w najgorszym wypadku, o kolejny
kontrakt próbny. Do tego doszły moje randki z Niallem, w każdej wolnej chwili,
tak samo jak te Ishardi i Zayna, i tak właśnie, sama nie wiem kiedy umknęła mi cała
jesień, którą tak uwielbiam w Londynie. Czasem miałam wrażenie, że odsuwałyśmy
się trochę od siebie z Rax, ale kiedy później patrzyłam na nią i Zayna,
zdawałam sobie sprawę, że już nie jestem tylko ja w jej małym światku i część
moich obowiązków przejął teraz Malik, z czym nie czułam się jakoś źle. To
nie znaczy oczywiście, że zapomniałam mu to co się działo na początku ich
znajomości. Nadal uważnie go obserwuję i jestem skłonna go zamordować jak
spieprzy ten związek, ale chyba mimo wszystko coraz bardziej zaczynam wierzyć
że im się uda, i przede wszystkim, z każdym dniem coraz mocniej trzymam za nich
kciuki.
- Co taka zamyślona? – Koło mnie, z
butelką wina w dłoni, pojawił się Louis, a jego postawa wskazywała na to, że
jest już lekko wstawiony. W sumie, to tak
jakbym ja nie była.
- A nie ważne. – Machnęłam ręką
uśmiechając się pogodnie i spychając na bok swoje myśli. To nie czas na
rozmyślania, mieliśmy świętować przecież.
- Myślisz, że długo im zajmie
pobranie się? – spytał Lou, siadając ze mną pod ścianą i upijając duży łyk wina
prosto z butelki. – Zayn nieźle wpadł.
- A Rax to nie? – spytałam
przejmując z rąk przyjaciela butelkę. – Daję im nie więcej niż rok i będziemy
szaleć na weselu.
- Myślisz? – Louis uśmiechnął się
szeroko. – A może i jakiś maluszek po drodze się trafi?
- Jezu, Lou – jęknęłam. – Jak chcesz
dziecka, to sobie zrób, co?
- No bardzo mi przykro, ale Hazza
nie może zajść w ciążę. – posłał mi cyniczne spojrzenie i zabrał wino.
- Jestem pewna, że znalazłaby się
jakaś faneczka, która urodziłaby wam małego Loczka – mruknęłam, a Lou zgromił
mnie wzrokiem upijając wino.
- Weź się lepiej zajmij Niallerem,
co? – mruknął Lou. – W ogóle jak u Was?
- Nie narzekam – uśmiechnęłam się na
wspomnienie mojego chłopaka.
- Non stop siedzicie razem – Louis
zaśmiał się głośno. – Jesteście tacy sami jak Zayn i Rax.
- O wypraszam sobie – zawołałam –
Nie jesteśmy tak słodcy jak oni – wskazałam palcem na całującą się parkę,
która, jak mi się wydaje, na moment zapomniała o tym, że nie są sami.
- Niewiele wam brakuje szczerze
mówiąc. – mruknął, a ja szturchnęłam go w bok. – A jak wam się układa, no
wiesz… za zamkniętymi drzwiami? – uśmiechnął się niewinnie.
- Co? – spojrzałam na niego oczyma
jak ćwierćdolarówki, czując, że na moje policzki wkradają się rumieńce. – Jezu,
Louis, nie spytałeś o to. – schowałam twarz w dłoniach.
- Dlaczego nie? Jesteśmy
przyjaciółmi, możemy roz…
- Lou, nie będę z tobą o tym
rozmawiać – wymamrotałam. – A przynajmniej nie będę dopóki jestem trzeźwa.
- No jak tam chcesz – zaśmiał się
Lou i dał mi wino, którego chętnie się napiłam, po czym razem wróciliśmy do
towarzystwa, które widocznie nieźle się bawiło. – Pogadamy później. –
Uśmiechnął się zadziornie, a potem skierował się w stronę Hazzy.
dfkhjdsgfhdjguhdfgujhfdgjudhjfkfhkijhgioerhgeirohgreiohgitrhgitrhjgitrhjgirthjjfikhjgfdkghjdiofgheroigweiofhughriughckldfkgjuiugweiyruityhroifweoifuieohgiorvjiehfiorhgviwojfierhgioerjhgierhiothjbeorjgiohiejgioutlkdjfdhdbdchsbdksnbdksndksnkdnsnhdsbnskd...
OdpowiedzUsuńdokładnie tylko tak jestem w stanie na tę chwilę uklarować moje myśli wyrażając przy tym zajebistość tego chaptera. dziękuję i czekam na nastepny: DŻEEJ.
Dawno mnie tu nie było. Brak czasu i chęci do czytania robią swoje >>
OdpowiedzUsuńDo nadrobienia mam sporo z tego co widzę i na prawdę nie wiem dlaczego czytam najnowszy rozdział niż ten na którym skończyłam... Anyway. Uwielbiam to jak piszecie. Potraficie się zgrać, przez co nie ma wielkiej różnicy w tym jak piszecie (mimo że obydwie macie inny styl pisania). Generalnie nie jestem dobra w jakimkolwiek komentowaniu. Szczególnie że ostatnimi czasy nie jestem w stanie wykrzesać z siebie iskry uśmiechu. Jednak trzeba nadrobić te kilka rozdziałów. Fakt że jeszcze ich nie przeczytałam, utrudnia mi dokładne ... wytłumaczenie tego co czuję wobec tego opowiadania. Do następnej notki nadrobię zaległości i wtedy będę mogła dokładnie opisać moje odczucia. Póki co powiem, że podziwiam was. Jesteście na prawdę świetne w tym co robicie. Nie mogę się doczekać następnej notki.