Chapter 10




Ishardi 
     Przeniosłam kable do stacji kontrolnej, rozwijając najgrubszy i podłączając go w odpowiednie miejsce na panelu. Zamrugało zielone światełko, a kiedy słaby blask się ustabilizował, podłączyłam drugi kabel. Miałam nadzieję, że nie zlecą mi ustawiania mikrofonów, bo nie byłam w tym specjalnie dobra.
     Weszłam na scenę, niosąc następne naręcze grubych kabli i podłączając wzmacniacze. Te ustawiłam sprawnie i szybko, według wskazówek jednego z technicznych. Ramiona bolały mnie od tego wszystkiego, ale cieszyłam się, że mogę pomóc.
 -Jak ci idzie?
     Podskoczyłam, uderzając ramieniem w platformę perkusisty. Warknęłam jakąś wiązankę, prostując się o rozmasowując obolałe miejsce. Kilka kroków ode mnie stał Harry, uśmiechając się przyjaźnie.
 -Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć... Przeszkadzam?
 -Nie, skąd - odparłam, rozpuszczając krótki kucyk i upinając włosy wsuwkami. -Idzie mi... chyba nieźle. Tak mi się wydaje - wzruszyłam ramionami. -Muszę tylko dokończyć ustawianie wzmacniaczy i sprawdzić, jak się trzymają. Potem mogę ulotnić się w powietrzu, a konkretnie zainstalować się w jakimś barze i udawać, że nie mam nic wspólnego z One Direction.
Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko, ukazując dołeczki w policzkach. Uroczo chłopięcy.
 -A czemu pytasz?
 -Tak... po prostu.
 -Chcesz o czymś pogadać? - zapytałam, wracając do wzmacniacza i przekręcając kilka pokręteł. -Bo wyglądasz, jakbyś chciał, ale nie mógł się zdecydować.
 -Obrazisz się, jeśli powiem, że przyszedłem bo mi się nudzi?
Zaśmiałam się, odsuwając się od wzmacniacza. Musiałam napisać parę smsów do głównego technika, bo potrzebowałam gitar- musiałam sprawdzić ustawienia przed początkiem prób.
 -Nie, nie obrażę się. To... jak tam?
 -Boo cały czas siedzi z Shay.
Oho, Thurse, jednak chyba chce pogadać.
 -Są przyjaciółmi, nie widzieli się kupę czasu... Przeszkadza ci to?
 -Odrobinę - Harry przestąpił z nogi na nogę. -Nie tak bardzo, ale chyba robię się zazdrosny. Kradnie mi chłopaka!
 -Ale nie dla siebie - uspokoiłam go, uśmiechając się delikatnie. -Po prostu za sobą tęsknili, jak to przyjaciele - przez kilka chwil milczeliśmy oboje, a potem westchnęłam. -Ty jesteś zazdrosny o chłopaka, a ja o przyjaciółkę. Zawsze była obok mnie, a teraz częściej to ja upominam się o nią, niż ona szuka mnie.
 -Mamy zamiar coś z tym zrobić?
 -Nie, chyba nie - odparłam powoli, a potem spojrzałam z zaciekawieniem na chłopaka. -MY mamy zamiar?
 -Ej, mój chłopak i twoja przyjaciółka. To praca zespołowa!

Shay
     Jedną ręka pchałam wieszak, na którym miałam przygotowane stroje dla chłopaków, a drugą pisałam sms-a do mamy. Louis niedługo jedzie do Doncaster, więc chcę się z nim zabrać i odwiedzić rodziców i siostrę. Może przy okazji zabiorę ze sobą Ishardi? Znamy się już trzy lata, a ona jeszcze nigdy nie była w moim rodzinnym domu. Może to dobra okazja, żeby to nadrobić?
     Lou, styliska chłopaków, kazała mi zabrać ich ubrania do garderoby chłopaków i posegregować je tak, żeby każdy z chłopców miał wszystkie swoje rzeczy obok siebie, bo ona musi zająć się małą Lux. Tylko problem polega na tym, że ja nie mam pojęcia, czy właśnie w tą stronę jest ta garderoba.
- Wycieczka? – spytał Louis wychodząc zza zakrętu razem z Harrym.
- Praca – odparłam uśmiechając się lekko, żeby ukryć swoją dezorientację, ale zapomniałam, że Lou zna mnie lepiej niż ja samą siebie.
- Pomogę ci. – Przyjaciel złapał za wieszak i pociągnął lekko w swoją stronę.
- Ale chyba gdzieś wychodziliście – zaprotestowałam szybko. Nie chciałam rujnować planów dwójki.
- Na kawę, ale Hazz mi wybaczy, prawda, kociaku? – Louis uśmiechnął się ciepło do młodszego i moje serce ścisnęło się na ten widok. Są w sobie naprawdę cholernie mocno zakochani.
- Jasne – mruknął Harry i posyłając mi słaby uśmiech poszedł przed siebie, zostawiając Lou do mojej dyspozycji.


     Im bliżej rozpoczęcia koncertu, tym większe zamieszanie zaczynało panować na backstage’u. Chłopcy zamiast siedzieć w garderobie i czekać, jak było ustalone, rozeszli się gdzie tylko się dało. Dopiero na dobry kwadrans przed koncertem, zebrali się przy wejściu na scenę. Tyle, że brakowało tam Nialla. Lou poprosił, żebym poszła po blondyna, który na pewno utknął w garderobie, przy stole z jedzeniem, więc z ciężkim westchnieniem ruszyłam w tamtą stronę.
Bo jakby ktoś inny nie mógł go zawołać, prawda?!
     Po tym jak Louis, kilka godzin wcześniej, oprowadził mnie po całym backstage’u, nie miałam najmniejszych problemów ze znalezieniem odpowiedniego pomieszczenia.
Zakładając, że blondyn, jak powiedzieli chłopcy, siedzi i opycha się jakimiś słodyczami, otworzyłam drzwi bez uprzedniego pukania.
- Niall, Lou mówił, że… - urwałam patrząc na stojącego przede mną chłopaka. Powinnam dodać, że był w samych bokserkach?
- Tak? – spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, wciągając na siebie jeansy.
- Lou kazał mi przyjść po ciebie. – Usilnie starałam się patrzeć wszędzie, byle nie na chłopaka. Cholernie krępowało mnie, że stoi przede mną prawie nago.
Jestem nawet skłonna założyć, że Louis wiedział, że blondyn się przebiera i celowo mnie na niego nasłał. Ja już znam te jego zapędy do swatania!
- Już, moment – mruknął i wciągnął przez głowę białą koszulkę, a z moich ust mimowolnie wyrwał się jęk niezadowolenia, który nie umknął blondynowi. Chłopak spojrzał na mnie z przekornym uśmiechem, a ja załamana samą sobą spuściłam głowę i mamrotając o tym, że ma iść pod scenę, uciekłam do pokoju, gdzie była Lou z małą Lux.
Boże, sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Jak mogłam zachować się w tak żenujący sposób. Nigdy więcej nie spojrzę Niallowi w oczy!

3 komentarze:

  1. Uhuhuhuhuhu no to się zaczyna Shay i Niall ♥ ! Kidy kolejny rozdział :D ? Świetnie piszesz :3 !
    I jakże najpiękniej zapraszam do mnie i także liczę na komentarz :D http://vashapppenin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszemy. :D Prowadzę tego bloga razem z Rax. :)

      Usuń
  2. Niall w samych bokserkach sprawił, że zaniemówiłam :) Rozkręcacie się dziewczyny, oby tak dalej :) Czekam z niecierpliwością na następne. części

    OdpowiedzUsuń