Ishardi
Obudziłam
się w hotelowym łóżku, owinięta cienką pościelą. Zamruczałam, przekręcając się
na plecy i mrugając kilkakrotnie. Odwróciłam głowę na lewo... i mnie
zamurowało.
-Cześć, słoneczko - powiedział
lekko zaspany Zayn, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.
-Co ja tu do chuja pana robię?
- wydukałam, unosząc się na łóżku. -To nawet nie jest mój pokój!
-Musisz panikować?
-TAK?!
Zayn westchnął.
-Nie pamiętasz? Byłaś zmęczona
po rozstawianiu sprzętu i koncercie, siedzieliśmy u mnie po wszystkim i
usnęłaś. Nie chciałem cię budzić, więc położyłem cię tutaj... - przetarł skroń,
marszcząc brwi. -Coś nie w porządku?
Spojrzałam
po sobie, patrząc na cienką pościel. Przejechałam palcem po koronce stanika i
dotarło do mnie, że spałam w jednym łóżku z chłopakiem, a do tego byłam w samej
cholernej bieliźnie.
-O kurwa jego jasna mać -
zaklęłam, nie dbając o to, że mi nie przystoi. Spojrzałam przerażona na Zayna.
-Powiedz mi, że ze sobą nie spaliśmy.
-Co ty...
-Nie spaliśmy ze sobą, prawda?
-Nie.
-To czemu jestem w bieliźnie?
Chłopak się zaśmiał, a ja usiadłam,
ukrywając twarz w dłoniach.
-Co w tym zabawnego? -
zapytałam stłumionym przez ręce głosem.
-Rax, nawet nie pamiętasz, że
władowałaś mi się do łóżka myśląc, że to twoje?
-Ale mówiłeś, że...
-Usnęłaś tutaj ze zmęczenia,
tak, ale byłaś przekonana, że jesteśmy u ciebie!
-I dlatego...
-Tak.
Thurse, nie masz wstydu! Rozebrałaś
się do samiutkiej I TO KORONKOWEJ bielizny przed chłopakiem, którego prawie nie
znasz!
Chciałam
powiedzieć coś jeszcze, ale zadzwoniła moja komórka. Odszukałam swoje spodnie,
paradując w swoim stroju wieczorowym przez Zaynem; czułam na sobie jego
spojrzenie i byłam prawie pewna, że śledzi dosłownie każdy mój najmniejszy
ruch. Wyłuskałam aparat z kieszeni i odebrałam, nie patrząc na wyświetlacz.
-Thurse - rzuciłam w
słuchawkę, nie będąc pewna, z kim mogę rozmawiać. Równie dobrze mógł to być
główny technik chłopaków, mając ochotę opieprzyć mnie za coś, co być może
wczoraj źle zrobiłam.
-Z tej strony również.
Zamarłam,
słysząc głos w słuchawce. Nie mogłam być pewna, czy zwyczajnie się
przesłyszałam, czy mam naprawdę tak cholernie okropny dzień, że zadzwoniła do
mnie jedyna osoba, z którą nie miałam ochoty mieć zupełnie nic wspólnego.
-Satinna?
-Owszem.
Przez
chwilę milczałam, nie wiedząc, jak powinnam się zachować. Rozłączyć się?
Usiadłam na brzegu łóżka i poczułam,
jak Zayn obejmuje mnie delikatnie z tyłu. Byłam zbyt zdziwiona, żeby go
odtrącić.
-Po co do mnie dzwonisz?
Wiesz, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
-Nie masz ochoty mnie nawet
znać, ale niestety- jesteśmy rodziną.
-Tsa - mruknęłam; Shay
nienawidziła, kiedy tego używałam. -Racja- niestety jesteśmy.
-W każdym razie... dzwonię, bo
mam kłopoty - Satinna westchnęła w wyuczony sposób. -Możesz mi pomóc?
-Nie - warknęłam lodowato.
Moja siostra zaśmiała się bardzo
niewesoło. Grała.
-Jesteś kochaną siostrą. Nawet
nie chcesz pomóc mnie wyciągnąć z cholernego aresztu?
-Nie - powtórzyłam. -Ty byłaś
bardziej kochana ode mnie, kiedy wrzuciłaś mi swoje skręty do torby, chociaż
wiedziałaś, że będą przeszukiwać bagaże na irlandzkiej granicy - zrobiłam
krótką przerwę. -Nie zasługujesz na coś lepszego, ponad tą zapewne zimną i
zaszczaną w kątach betonową klatkę. Należy ci się jak skurwysyn.
Rozłączyłam
się i przez chwilę siedziałam bez ruchu, ledwie oddychając. W oczach zebrały mi
się łzy i zaczęłam drżeć. Rzuciłam telefonem przez cały pokój, a wtedy Zayn
objął mnie mocno i przyciągnął do siebie.
-Co się dzieje? - zapytał
miękko, a ja wtuliłam się w niego, nie próbując powstrzymać płaczu. -Wiesz, że
nie musisz mi mówić, ale...
-Satinna to moja s-siostra -
wyjąkałam, biorąc rozedrgany oddech. Wtuliłam się w Zayna jeszcze bardziej, a
on otulił mnie troskliwie cienką kołdrą. -Nie... rozmawiamy ze sobą. Nie
ch-chcemy się nawet z-znać. Zniszczyła mi życ-cie.
Piosenkarz pogładził mnie
uspokajająco po włosach, a ja próbowałam powstrzymać płacz.
-Dop-póki mieszkałyśmy
r-razem, to było p-piekło. Gdziek-kolwiek się poj-jawiła, miałam kłopoty.
Wrobiła mnie w p-parę swoich brudnych interes-sików, byłam przez nią
notowana... Nienawidzę j-jej.
-Spokojnie - szepnął mi Zayn
tuż koło ucha, a ja poczułam się bezpieczna jak nigdy wcześniej.
Przez
następne pół godziny opowiadałam mu wszystko, co było związane z Satinną i z
tym, co mi robiła. Kiedy zaczęłam mówić, nie mogłam już tego powstrzymać, moja
historia wypływała mi z ust gładko jak nigdy. Nie byłam specjalnie otwarta,
nie, jeśli chodzi o ciemniejsze strony mojego życia.
-Rax, nie ma jej tutaj -
powiedział łagodnie, kiedy skończyłam i znów zaczęłam płakać. -Wszystko będzie
w porządku, twoja siostra już nigdy nie zrobi ci krzywdy. Osobiście tego
dopilnuję.
Na końcu
języka miałam słowa, na które było stanowczo za wcześnie. Mimo to byłam
przekonana, że są odpowiednie i że wiem, co czuję. Sekundę przed tym, jak
miałam zamiar je wypowiedzieć, uprzytomniłam sobie, że nie powinnam być tak
wylewna. Że to nie czas, nie miejsce, nie pora, żeby mówić takie rzeczy swojemu
- prawdopodobnie - przyszłemu niedoszłemu.
-Ja... chyba... - odsunęłam
się od Zayna, ocierając łzy z kącików oczu. Wstałam i zebrałam swoje ciuchy,
wbijając się w spodnie. -Zayney, my... po prostu powinnam trzymać gębę na
kłódkę - potrząsnęłam głową, pociągając delikatnie nosem. -Przepraszam. Nie
powinnam była.
-Ishardi, przecież nie ma w
tym nic złego...
-Oczywiście, że jest -
burknęłam, wciągając swój krótki top i zbierając włosy w kitkę. -Nie znamy się,
okej?
-Całujesz wszystkich
nieznajomych i ze wszystkimi zasypiasz w samej bieliźnie?
Poczułam
się, jakby ktoś mi sprzedał silny policzek. Obrzuciłam chłopaka lodowatym
spojrzeniem, zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wymaszerowałam z pokoju,
zbywając protesty Zayna krótkim "pocałuj mnie w dupę".
A za drzwiami znów wybuchnęłam
płaczem.
Shay
Śniadanie
w hotelowej restauracji nie należało do wyjątkowo rozrywkowych zdarzeń.
Siedziałam przy okrągłym stoliku między Niallem i Lou, a na wprost mnie
znajdowali się Hazza i Liam. Rax i Zayn gdzieś zniknęli z samego rana, ale nie
szczególnie się tym przejęłam. Oni wiecznie gdzieś znikają. Pewnie poszli
biegać, czy coś w tym stylu. Teraz bardziej zajmowało mnie to, że Harry rzucał
mi jakieś nie szczególnie podobające mi się spojrzenia, zupełnie jakby miał nic
coś za złe oraz Niall, z którym rozmawiałam.
- Plany nadal aktualne? – spytał
blondyn, gdy oderwałam spojrzenie od Lokatego.
- Jasne. – Uśmiechnęłam się
pogodnie. Wczoraj wieczorem Niall zaproponował, że korzystając z tego, że
chłopcy mają dziś dzień wolnego, możemy wybrać się we dwójkę na kolację, a
później na spacer po mieście. Oczywiście zgodziłam się bez najmniejszych
wątpliwości.
- Jakie plany? – Wtrącił się Louis
łapiąc mnie za rękę i zmuszając do spojrzenia na niego.
Cwaniak doskonale wie, że nie potrafię kłamać prosto w oczy, więc wyśpiewam
wszystko.
- Nasze plany, Lou – odpowiedział za
mnie Niall, a Lou posłał mu urażone spojrzenie.
- Sorry stary, ale teraz rozmawiam z
Shay. – Mój przyjaciel uśmiechnął się wrednie do blondyna. Doskonale wie, że
łatwo ze mnie wszystko wyciągnąć. – Więc, słońce? Jakie plany?
- Louis, proszę cię, ja si nie pytam
to co wy z Hazzą robicie – powiedziałam wzdychając ciężko.
- Bo ostatnio nic nie robimy. Lou
jest ciągle zajęty – mruknął Harry cicho, ale nie na tyle, żebym tego nie
usłyszała. I poczułam się cholernie winna. Bo to ja w głównej mierze zajmowałam
czas Louisa.
- Hazz – syknął Lou, ale najmłodszy nic
sobie z tego nie zrobił, tylko dalej grzebał w swoim talerzu, rzucając mi od
czasu do czasu ukradkowe spojrzenia. - Shay, pójdziemy dziś na kawę?
- Okay, ale jeszcze przed lunchem. –
Zgodziłam się z uśmiechem. Każda okazja do spędzenia chwili z przyjacielem jest
dobra. Nawet jeśli zapewne będzie mnie męczył o moje relacje z Niallem, jak to
robi od paru dni.
- Super – powiedział chłopak, a ja
wstałam ze swojego miejsca i żegnając się na razie z siedzącą przy stole
czwórką. Chciałam wrócić do pokoju i ogarnąć trochę swoje rzeczy. Może Rax już
tam będzie i dowiem się o której wróciła od Zayna, bo nie słyszałam, a jak
wstałam już wyszła.
W drzwiach restauracji minęłam się z
Zaynem. Wyglądał na przygnębionego i był sam, ale nie zatrzymałam się, żeby spytać
czy coś się stało, lecz ruszyłam dalej, w stronę wind.
Byłam już w środku, gdy usłyszałam,
że brunet nawołuje moje imię. Uśmiechnęłam się do niego i przytrzymałam drzwi,
żeby zdążył dojść, zanim się zamkną.
- Co tam? – spytałam, gdy Zayn z
westchnieniem oparł się o jedną ze ścian i drzwi windy się zamknęły.
- Nic – mruknął.
- Gdyby nic, nie leciałbyś za mną.
Coś z Ishardi, tak? Pokłóciliście się?
- Mniej więcej – odparł unikając
mojego wzroku.
Oho, znaczy, że coś się dzieje!
- Mniej, czy więcej? – panel
wskazał, że jesteśmy na dwunastym piętrze więc wysiedliśmy i stanęliśmy obok
moich i Rax drzwi.
- Możemy porozmawiać? – spytał
spoglądając na mnie nieufnie.
- Jasne. Wejdź. – Wyciągnęłam z
kieszeni kartę magnetyczną i chciałam otworzyć drzwi, ale złapał mnie za ramię.
- A możemy u mnie? – Wskazał ruchem
głowy na drzwi na przeciwległej ścianie.
- Jeśli tak wolisz – mruknęłam i
ruszyłam za nim. Weszliśmy do pokoju, który od mojego i Rax różnił się tylko
tym, że znajdowało się w nim jedno łóżko, a nie dwa. Usiadłam na fotelu i
obserwowałam Zayna kręcącego się nerwowo po pomieszczeniu. – Powiesz wreszcie
co cię męczy? Nie pobiegłeś do Liama, więc zgaduję, że chodzi o Ishardi.
- Nie podoba ci się, że się
spotykamy, co nie? – Posłał mi chyba najbardziej wymuszony uśmiech na jaki
tylko było go stać.
- Powiedziałabym bardziej, że martwi
mnie, że jesteście zbyt podobni, żeby się dobrze dogadywać – odparłam tak
swobodnie, że aż sama sobie się zdziwiłam.
- Ona mi nie ufa – wypalił nagle. –
Spała ze mną, było dobrze, znaczy obudziła się i spanikowała, ale później było
okay, a potem zadzwoniła jej siostra i Rax zaczęła płakać i później mi uciekła.
- Satinna dzwoniła? Czego chciała?–
spytałam zdziwiona. W sumie sama niewiele wiem o starszej siostrze mojej
przyjaciółki. Posiadam raczej szczątkowe wiadomości o tym, że Satinna wciągnęła
Rax w jakieś niezłe bagno i po tym wszystkim Ishardi nie chce utrzymywać
żadnych kontaktów z siostrą. – I jak to spaliście ze sobą?! Zayn?!
- Nie uprawialiśmy seksu! – zawołał
szybko. – Po prostu Rax spała u mnie w łóżku. Tyle.
- No a co z Satinną?
- Ma jakieś kłopoty i chciała, żeby
Mała jej pomogła – mruknął. – Ale ona się nie zgodziła. A później opowiedziała
mi wszystko o ich obu.
- Okay, ale czekaj. To nadal nie
mówi mi dlaczego uciekła później – zauważyłam, a Zayn spuścił wzrok.
- No chyba przegiąłem.
- Rozwiń?
- No powiedziała, że nie powinna mi
mówić o Satinnie, bo się nie znamy, a ja spytałem czy z każdym nieznajomym
sypia w samej bieliźnie. Wiem, to gł..
- Co powiedziałeś? – warknęłam. –
Jesteś kretynem Malik. Ja pierdolę, jesteś skończonym dupkiem. Dlatego właśnie
mi się nie podobało, że do niej się pchasz z łapskami. – Wstałam i ruszyłam
prosto do drzwi.
- Shay, gdzie ty idziesz? Nie chciałem,
żeby to tak zabrzmiało – powiedział gdy wychodziłam. Jak burza wpadłam do
naszego pokoju, ale mojej przyjaciółki tam nie było. Zajrzałam do łazienki, ale
też była pusta. Próbowałam do niej dzwonić, ale telefon był wyłączony. Jedyną opcją, jaka mi przychodziła do głowy,
było, że wyszła na spacer, ale aż się wzdrygnęłam, gdy spojrzałam w okno, za
którym lało jak z cebra.
- Malik! A dawno ci uciekła? –
Weszłam bez pukania do pokoju chłopaka. Zayn siedział na fotelu, ukrywając
twarz w dłoniach. Gdy się odezwałam, spojrzał na mnie trochę nieobecnym
wzrokiem.
- Nie wiem. Jakoś dwie godziny temu,
może trochę więcej – powiedział niepewnie.
- Cholera – syknęłam. Znając Rax,
wyszła bez niczego na dwór, nawet nie myśląc o tym gdzie idzie. Jesteśmy w
obcym mieście, więc nie mam nawet pewności, że wie, gdzie się znajduje i jak
wrócić. I do tego jeszcze jej problemy z sercem. – Kurwa mać – jęknęłam i
usiadłam na łóżku, a moje ręce zaczęły się lekko trząść ze zdenerwowania. Nawet
nie chcę myśleć o tym, co może jej się stać, w obcym, wielkim mieście! Zabiję
tą dziewczynę jak wróci!
Ishardi
Przecinałam
ulice miasta, w którym się zatrzymaliśmy. Nie obchodziło mnie nawet, gdzie
jestem, zresztą i tak nie pamiętałam. Błądziłam po okolicy odkąd wypadłam z
hotelu, nie wiedząc nawet, dokąd zmierzam.
Po prostu szłam przed siebie i biłam
się z myślami.
Chciałam
być blisko Zayna i trzymać go na dystans jednocześnie. Ale nic przecież tak nie
funkcjonuje. Do tego telefon siostry... Zabolało? Jak cholera. Nie mam ochoty znać
osoby, która zwalała na mnie wszystkie swoje winy, problemy i czarne interesy.
To przy mnie znaleźli pojedynczą
działkę kokainy i to mnie zgarnęli na prace społeczne, a nie ją.
Zawsze taka była- umywała ręce nawet
od swoich własnych interesów. Od wszystkiego, co w najmniejszym stopniu mogło
jej zaszkodzić.
I za to szczerze jej nienawidziłam.
Weszłam w
kolejną uliczkę i zrozumiałam, że nie mam zielonego pojęcia, gdzie jestem.
Chciałam się wrócić, ale najwidoczniej pomyliłam drogi, bo wyszłam w miejsce, w
którym wcześniej nawet nie byłam.
Zgubiłam się w zupełnie obcym
mieście i nawet nie miałam przy sobie portfela.
Sięgnęłam
do kieszeni, ale nie było w niej telefonu. Przebiegłam palcami po wszystkich
kieszeniach w spodnie i swojej ramonesce, ale komórki nie było. W końcu
przypomniałam sobie, że zostawiłam ją rzuconą w kąt pokoju Zayna.
-Kurwa mać - zaklęłam,
uderzając się dłonią w czoło. -Przecież ja tu zginę.
Nade mną
powoli zbierały się ciemne chmury, kiedy kluczyłam pomiędzy kolejnymi uliczkami,
gubiąc się coraz bardziej w zupełnie nieznanym sobie miejscu. Kiedy zaczęły
spadać pierwsze krople, na ulicach nie było już nikogo, kogo mogłabym chociażby
zapytać o drogę do hotelu.
Zostałam sama i nie wiedziałam, jak
mam sobie poradzić i co mam zrobić.
Usiadłam na ławce i przyjęłam ulewę
z ulgą, kiedy ukryła kolejny tego dnia wybuch płaczu.
Czy Ishardi i Zayn musza się ciągle kłócić i robić sobie na złość?! Nie mogą być wreszcie szczęśliwi? Przecież Zayn tak bardzo jest w niej zakochany. :)
OdpowiedzUsuńNareszcie Niall umówił się z Shay. Brawa dla blondyna za odwagę. xD
Ale i tak najbardziej w waszym opowiadaniu kocham postać ciekawskiego Lou. :)
Ja także jak Anonimuś wyżej mam takie same pytania :D ! ale Twoje opowiadanie jest świetne .. I ja także używam słowa 'tsa' i to wszystkich wkurza :D ! No ale cóż :)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie i także liczę na komentarz: http://vashapppenin.blogspot.com/ ♥