Chapter 4








Ishardi

Drugą godzinę wpatrywałam się w podwozie swojej ukochanej Impali, bawiąc się w małego mechanika. Nie za bardzo mi się to podobało, ale nie miałam wyboru- Shay suszyła mi głowę, że w ogóle nie oszczędzam.

  Usłyszałam trzask drzwi garażu. Solówka gitarowa w "Iron Man" nagle przycichła o kilka tonów, a ja westchnęłam i na blasze wysunęłam się spod samochodu.

Nie spojrzałam w stronę drzwi, ale z kolei wiedziałam, że mogła tutaj przyjść tylko Shay. Sięgnęłam za to po ścierkę leżącą obok i wytarłam w nią dłonie, całe umazane smarem, i wetknęłam ją za dekolt czarnej bokserki.

-Widzisz? Oszczędzam! - fuknęłam gdzieś w stronę drzwi, poprawiając włosy ściągnięte w kucyk.
Wstałam i obeszłam Impalę z przodu, podnosząc maskę.

-Kazałaś mi oszczędzać, a że palenia nie rzucę, to odpada cholerny mechanik - powiedziałam, zaglądając w serducho swojego ukochanego dziecka.

-To świetnie Rax, ale...

-Spędziłam całe popołudnie gapiąc się w podwozie. Serio, no nie wiesz, jak cholernie to jest pasjonujące!

-No dobrze, ale...

-I wiesz co? - przerwałam znów przyjaciółce, łącząc klucz nasadowy i dokręcając gaźnik. -Całe życie mi wmawiali, że jestem kobietą- a tu taka niespodziewajka! Bo która laska spędza całe dnie babrając się w smarach, która rozkręca silnik na części pierwsze i go składa, bo trzeba bo przeczyścić? ŻADNA! - odłożyłam klucze i zatrzasnęłam maskę, poprawiając wytarte biodrówki i obchodząc powoli samochód. -Powinnam biegać po calutkim Londynie chichocząc jak kretynka i wydając ciężko zarobione pieniądze na ciuchy, których nawet nie potrzebuję! BO JESTEM PANIENKĄ!

-Rax...

  Wyszłam zza Impali i podeszłam do starego magnetofonu, podkręcając głośność lecącej płyty Black Sabbath.

-Ale co mi tam, PIEPRZYĆ MECHANIKA!

  Podniosłam głowę i zamarłam. Byłam pewna, że mam skrajnie idiotyczną minę, ale dziwnym byłoby jej nie mieć, kiedy na progu stała moja przyjaciółka... w towarzystwie Zayna, Nialla i Louisa. Cała czwórka ledwie hamowała śmiech.

  Louis i Niall zaczęli się śmiać pierwsi. Za nimi popłynął Zayn, a Shay udawała, że wcale nie rechocze. Po chwili wszyscy nie potrafili opanować śmiechu.

-No i z czego rżycie? - zapytałam z udawaną pretensją, parskając śmiechem.

-Pie... przyć mechanika! - wydusiła Shay, ocierając kąciki oczu. -Myślałam, że masz lepszy gust!
To zdanie wywołało kolejną falę śmiechu, więc tylko ja zauważyłam, jak w chwili wypowiadania go spojrzała na Zayna.



  Wyjęłam z lodówki dwie butelki piwa i poszłam do salonu. Na kanapie siedziała Shay z Lou, a Zayn i Niall zainstalowali się w wygodnych fotelach.

Podałam jedną z butelek Zaynowi i uśmiechnęłam się do niego, siadając na kanapie koło przyjaciółki.

-Dobra, czy ktoś mi powie, po co zwołaliście zebranie kółka różańcowego? Po mojej kwiecistej przemowie należą mi się wyjaśnienia.



Shay

- Kurwa jego mać! – warknęłam wściekle, rzucając wszystkimi notatkami o ścianę. Jak ja się do cholery mam tego nauczyć, skoro moje myśli cały czas uciekają do planów wakacyjnych, jakie zrobił za mnie Louis?! Do szału doprowadza mnie świadomość, że powinnam się skupić na nauce, bo za dwa dni mam ostatnie egzaminy, a nie potrafię! Nigdy nie miałam problemów z nauką!

Louis, zamorduję cię za to, że tak mnie załatwiłeś!

Nie ma co ukrywać, jestem cholernie podekscytowana tą całą trasą. Nie jestem do końca pewna tego, czy to dobry pomysł, nadal nie czuję się okay z myślą, że Lou będzie płacił za mnie i Rax, ale jak spróbowałam protestować, kiedy rozmawiałam z nim przez telefon, wczoraj popołudniu, opieprzył mnie, że mam tego nie analizować, po czym dodał, że to rekompensata za to, że od kiedy robi karierę widujemy się cholernie rzadko i tylko na parę minut, bo jego wiecznie gonią terminy.

Zirytowana wstałam z łóżka i wzięłam się za zbieranie tych wszystkich kartek, segregując je tak, żebym wygodnie miała podjąć kolejną próbę nauczenia się czegokolwiek.

Mogłam do jasnej cholery słuchać na zajęciach, a nie sms-ować z Niallem przez cały ubiegły tydzień!

Złożyłam wszystkie notatki w stos na środku łóżka i rzuciłam obok nich kilka grubych książek, po czym obciągnęłam krótkie spodenki i poprawiając bokserkę ruszyłam do kuchni z zamiarem zaparzenia, piątego już dziś, kubka mocnej kawy, żeby nie wyłączyć się w trakcie nauki.

Nastawiłam ekspres i czekając na swój napój otworzyłam szeroko, wychodzące na panoramę Londyn, okno.

Jęknęłam zrozpaczona, gdy omiotło mnie gorące, letnie powietrze. Jak na złość, najpiękniejsze pogody są zawsze wtedy, gdy ja muszę siedzieć w książkach. Ale już niedługo. Jeszcze tylko dwa egzamin i będę dziennikarką z dyplomem, znajdę pracę i nie będę musiała zakopywać się w papierach. Będę mogła wtedy wychodzić z mieszkania bez poczucia, że zawalam studia i marnuję kasę, którą włożył w nie ojciec.

Rax wspominała coś o bieganiu wieczorem. Może bym tak poszła z nią? Jeśli oczywiście do tego czasu ogarnę ten cholerny materiał.

Ekspres wydał z siebie charakterystyczny dźwięk sygnalizujący, że moja kawa jest już gotowa, więc wyciągnęłam z szafki kubek i nalałam ją do niego, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju z zamiarem podjęcia kolejnej próby nauczenia się czegokolwiek, ale moje plany zniszczył dzwonek do drzwi przytrzymany zdecydowanie zbyt długo. Warknęłam pod nosem i przekładając kubek do lewej ręki podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zmarszczyłam brwi patrząc na stojących przede mną Zayna, Nialla i Louisa.

Jakim cudem oni znowu stoją w moich drzwiach, skoro nie otwierałam ich drzwi do klatki?!

- Co robisz? – spytał ostatni przepychając się obok mnie i wchodząc do mieszkania.

- Uczyłam się – odparłam odsuwając się i wpuszczając pozostałą dwójkę.

- Kawa – uśmiechnął się Zayn i wyciągnął mi kubek z ręki.

- Ta. Moja. – Odebrałam mu swój napój. – Byłeś tu przez ostatni tydzień tyle razy, ze wiesz, gdzie są kubki i ekspres. – Zostawiłam go i poszłam do salonu, gdzie zainstalowała się już pozostała dwójka.

- Gdzie Ishardi? – Niall rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Powiedziała, że idzie do garażu, do Impali – mruknęłam siadając na fotelu i podwijając pod siebie nogi.

- Macie Impalę? – Zayn wszedł do salonu z własnym kubkiem kawy.

- Rax ma. Ja posiadam Mino Coopera. – powiedziałam spoglądając na Zayna. Jego oczy aż się zaświeciły.

- Ja chcę ją zobaczyć! – zawołał stawiając kubek na komodzie, na co posłałam mu przerażone spojrzenie, które on całkowicie zignorował. – Idziesz? – spytał patrząc na mnie wyczekująco.

- Sam nie możesz? – zupełnie nie uśmiechało mi się schodzenie do garażu.

- No jak widać nie – odparł i podszedł do mnie. Odstawił mój kubek na stolik, a następnie pociągnął mnie za rękę tak, że nie miałam wyjścia, musiałam wstać.

- No dobra. – westchnęłam. – A wy idziecie? – spojrzałam na Nialla i Lou rozkładających się wygodnie na sofie.

- No przecież sami nie zostaniemy – uśmiechnął się Louis i podszedł do mnie, po czym objął mnie w pasie.

- Zobaczmy tą zabawkę Rax – mruknął Niall i ruszył za Zaynem do drzwi. Zmierzyłam dokładnie wzrokiem tył blondyna, gdy sięgałam po klucze leżące na półce, a chwilę później Louis szturchnął mnie lekko łokciem.

- Widziałem – zanucił pod nosem.

- Co? – spytałam dbając o to, żeby mój głos brzmiał jak najbardziej niewinnie.

- Oh, już wiesz co – zaśmiał się pod nosem i ponownie objął mnie ramieniem, gdy zamknęłam drzwi i wsiedliśmy do windy.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz – powiedziałam i nacisnęłam 0 na panelu sterującym. Lou zaśmiał się na moją odpowiedź i stanął tak, że siłą rzeczy musiałam być między nim i Niallem. Gdy tylko winda ruszyła w dół, szatyn niby niechcący pchnął mnie tak, że musiałam złapać się ranienia blondyna, żeby utrzymać równowagę.

- Bardzo dojrzałe, Panie Mam-22-lata. – syknęłam cicho, gdy wysiadając z windy przechodziłam koło przyjaciela, a ten uśmiechnął się głupkowato.

- Nie wiem o co ci chodzi. – Użył dokładnie tego samego tonu, co ja parę chwil wcześniej, na co pokręciłam głową i poprowadziłam chłopaków do odpowiedniego boksu. Weszłam pierwsza, a za raz za mną trójka. Niall trzasnął drzwiami, po czym posłał mi przepraszające spojrzenie.

- I gdzie jest… - zaczął Zayn, ale urwał, gdy zauważył Rax wysuwającą się spod stojącej na środku, ciemnogranatowej Impali.

- Widzisz? Oszczędzam! Kazałaś mi oszczędzać, a że palenia nie rzucę, to odpada cholerny mechanik. – odezwała się moja przyjaciółka zupełnie nie będąc świadoma, że oprócz mnie są tu jeszcze chłopcy.
- To świetnie Rax, ale... – zaczęłam.
- Spędziłam całe popołudnie gapiąc się w podwozie. Serio, no nie wiesz, jak cholernie to jest pasjonujące!
- No dobrze, ale... – przerwała mi po raz drugi, na co jęknęłam zirytowana i spojrzałam w bok, na chłopaków. Louis przycisnął sobie dłoń do ust, żeby nie wybuchnąć śmiechem, po Niallu widać było, że jest już na granicy wybuchu, a Zayn aż zagryzał wargi, nie chcąc przerwać monologu dziewczyny.
- I wiesz co? – zawołała grzebiąc coś pod maską auta. - Całe życie mi wmawiali, że jestem kobietą, a tu taka niespodziewajka! Bo która laska spędza całe dnie babrając się w smarach, która rozkręca silnik na części pierwsze i go składa, bo trzeba bo przeczyścić? ŻADNA! Powinnam biegać po calutkim Londynie chichocząc jak kretynka i wydając ciężko zarobione pieniądze na ciuchy, których nawet nie potrzebuję! BO JESTEM PANIENKĄ! – Dziewczyna chyba coraz bardziej się rozkręcała w swojej małej przemowie.
- Rax...
- Ale co mi tam, PIEPRZYĆ MECHANIKA! – W tym momencie Rax spojrzała w naszą stronę i zamarła uchylając lekko usta. To przełamało wszelkie bariery i najpierw Lou i Niall, następnie Zayn, a na koniec ja, zaczęliśmy się śmiać.

- No i z czego rżycie? - spytała parskając śmiechem razem z nami.
- Pie... przyć mechanika! – przetarłam oczy, chcąc pozbyć się łez - Myślałam, że masz lepszy gust! – Chłopcy wybuchnęli kolejną salwą śmiechu, a ja rzuciłam ukradkowe spojrzenie w kierunku Zayna, które chyba wyłapała Rax, bo zgromiła mnie wzrokiem.

Gdy się uspokoiłam, Louis siedział na betonowej podłodze, a jego ramiona nadal trzęsły się od śmiechu, Niall powoli się opanowywał, uśmiechając się szeroko i ukazując nam swoje idealnie proste ząbki, a Zayn był już przy aucie i rozpływał się nad nim razem z Ishardi, paplając o jakichś zupełnie obco brzmiących dla mnie rzeczach, ale cóż, jak twierdzi moja przyjaciółka, jestem „pieprzonym ignorantem motoryzacyjnym”, więc mam prawo nie wiedzieć co to jest prześwit, czy pojemność skokowa.


2 komentarze:

  1. SKDJFHGLJHKJLHJKHFSDJKHDKGHOPIFHERUITHRUIFHGUIRTRUIOFGERYRUIGHSDRUIFGHDIOGDSFGJHRIOGUDRSIOUDRIOGHTJIOPHDROGYJHITDJKSDKSKSKDJFUSJEKEKRKLRTOEJWEJEJEHEHEHWEUEIORIKEIEIEEUEUIERIOROROTOTOTOTIRIUREU3UY3UY3UY3U4IO5IREUWEYWEYWJHEJFJKCJSHSJKDKFKJFJSHGAGAGGASDKDFKSJAJSJKSJKSDJSDJDFKLGKLZGASJHSKLDLGLDSJHASKDLFKSJHAS I DIED. chyba najlepsza rzecz na poprawienie humoru to czytanie Was. dziękuję Wam za to. `J

    OdpowiedzUsuń
  2. obiecałam komentarz i jest. :D
    bwahahaa, monolog Rax, gryzę dywan. XD nie wytrzymałabym tam z nimi, od razu zaczęłabym się tarzać po ziemi ze śmiechu. rozdział krótki, to i komentarz krótki. wielki plus za to, że Zyan wiedział, co to Impala.

    OdpowiedzUsuń