Ishardi
Obudziłam się tuż przed świtem, czując rwący ból mięśni i palące otarcia na
całych rękach. Usiadłam na łóżku, przeciągnęłam dłonią po twarzy i westchnęłam głęboko, odgarniając obrazy
sennych koszmarów.
Postanowiłam pójść po szklankę wody. Byłam pewna, że Shay śpi, więc cicho wyszłam na korytarz,
ale tam zobaczyłam zapalone światło w kuchni. Pojawił się więc jakoś nocny gość, bo słyszałam także przyciszone głosy.
Bezszelestnie
podeszłam do progu i zajrzałam do środka, patrząc na stolik,
przy którym siedziała moja przyjaciółka i...
-Co on tu
robi? - zapytałam cicho, słysząc w swoim głosie panikę i ból.
Oboje na mnie
spojrzeli, gdy cofnęłam się o krok do tyłu.
-Ishardi,
Zayn przyjechał, bo...
-Nie
obchodzi mnie, co go tu sprowadza - przerwałam Shay, nadal
nie patrząc na piosenkarza.
Wiedziałam, że jeśli na niego
spojrzę, pęknę całkowicie.
-Nie
obchodzi mnie nic, co jest z nim związane - warknęłam, idąc szybkim krokiem do swojego pokoju. -Niech się wynosi z tego mieszkania, nie chcę go widzieć! -
krzyknęłam, siadając na parapecie
okna i obejmując się ramionami.
Zacisnęłam mocno
powieki, czując wzbierające pod nimi łzy. Drżałam na całym ciele i
zebrałam w sobie całą silną wolę, żeby nie pobiec
do Zayna i się do niego nie
przytulić.
Nadal się go bałam, ale nie umiem po prostu wyłączyć tamtych uczuć.
Boję się każdego, kto mnie
skrzywdzi.
-Ishardi?
- usłyszałam obok siebie
i drgnęłam, szeroko otwierając oczy.
-Wynoś się - syknęłam, odsuwając się od niego jak najbardziej.
Mimo to usiadł i wyciągnął rękę w moją stronę. Cofnęłam się gwałtownie. Usta mi
zadrżały, a serce biło w nierównym tempie.
Nakazałam sobie spokój i unikałam spojrzenia
mu w oczy.
-Mała, proszę cię, chcę tylko...
-Nie
jestem mała - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, odsuwając się jeszcze dalej. -Nie obchodzi mnie, czego chcesz,
skoro ciebie nie obchodziło to, że chcę tylko trochę prywatności.
Wbiłam wzrok w widok za oknem. Jasnoróżowe chmury barwiły granatowe
niebo, a słońce wschodziło powoli. Na ulicy panowała cisza, chociaż od strony centrum dało się słyszeć klaksony i pojedyncze syreny karetki lub policji.
Poczułam delikatne muśnięcie palców na swojej dłoni i w
pierwszej chwili nie zareagowałam. Dopiero po
kilku sekundach zabrałam rękę i, nadal patrząc w okno,
powiedziałam cicho:
-Niezależnie od tego, co czuję, to nie może tak funkcjonować, Zayney. Nie
potrafię znieść tego, że ktoś mnie rani w jakikolwiek sposób- a jedyne, co
mam, to moja prywatność. Zabrałeś mi to - głos
niebezpiecznie mi zadrżał, ale wzięłam spokojny
oddech i kontynuowałam:
-Mogę cię kochać, chociaż nigdy wcześniej otwarcie tego nie przyznałam. Mogę ci ufać, chociaż zawiodłeś to zaufanie. Mogę nie umieć bez ciebie
oddychać, nie widząc się dłużej niż pół doby - kilka drobnych łeb wymknęło mi się kącikiem oka, ale ich nie starłam. -Tyle, że to wszystko nie jest ważne, kiedy boję się do ciebie zbliżyć.
-Boisz się mnie?
Zagryzłam wargę i kiwnęłam powoli głową. Nadal wpatrywałam się za okno, a jasne promienie wpadały do środka, oświetlając zdemolowany pokój i, co zauważyłam w swoim odbiciu w szybie, moje zmęczenie, strach i ból.
Nagle wokół mnie
delikatnie zamknęły się ramiona, i na nic zdały się próby odsunięcia się. Zayn przytulał mnie lekko,
ale pewnie, a kiedy po raz pierwszy zadrżały mi ramiona- z ulgi, a może z poczucia
bezpieczeństwa, któremu ustąpił strach- musnął ustami moje
ucho i zaczął szeptać uspokajająco.
-Wiem, że zrobiłem błąd - szepnął po chwili,
kiedy opierając czoło o jego ramię uspokajałam płacz. -Wiem, że możesz nie chcieć mi tego
wybaczyć i możesz mieć mnie dosyć. Ale cholernie
cię kocham i jestem tego pewny, chociaż znamy się nie więcej niż trzy miesiące. I jestem też pewny tego, że to
prawdopodobnie najbardziej nieprzemyślana decyzja w
moim życiu, ale wiem, czego chcę. A chcę tylko i wyłącznie ciebie, Rax.
Zayn zrobił krótką pauzę i zaczął krążyć małe kółka kciukami na moich plecach. Po chwili pocałował mnie w płatek ucha i
zapytał cicho, spokojnym głosem:
-Wyjdziesz
za mnie?
Shay
- Może ja pójdę do Rax – powiedział cicho Zayn siedząc ze mną w kuchni. Za oknem już świtało, ale żadne z nas nie
miało zamiaru spać. W tym momencie ważniejsza była Rax. Dla każdego z nas w
inny sposób, ale jednak.
- Zostaw ją – mruknęłam. – Niech śpi, póki może. Porozmawiacie jak już wstanie. Była cholernie zmęczona płaczem i demolowaniem pokoju.
- To wtedy się tak poraniła? – spytał, a w jego oczach widziałam ogromny ból.
- Nie pierwszy raz tak się urządziła – szepnęłam chyba bardziej sama do siebie. Nie miałam zamiaru mu
opowiadać o przeszłości Rax. Uważam, że ona powinna to zrobić.
- Co…
- Co on tu
robi? – Usłyszałam głos Rax i poderwałam głowę w górę. Stała w progu,
przytrzymując się framugi, sprawiając wrażenie niepewnej tego co się dzieje i patrząc na nas oboje z mieszaniną gniewu i
paniki. Gdy złapała nasze spojrzenia, automatycznie zrobiła krok w tył.
-Ishardi, Zayn
przyjechał, bo... – zaczęłam, a pod jej
oskarżycielskim spojrzeniem poczułam się jakbym ją właśnie zdradziła i przeszła na stronę jej wroga.
-Nie obchodzi
mnie, co go tu sprowadza – Nie pozwoliła mi skończyć. - Nie
obchodzi mnie nic, co jest z nim związane – syknęła i posyłając mi pełne zawodu
spojrzenie wyszła z kuchni. - Niech
się wynosi z tego mieszkania, nie chcę go widzieć! – Usłyszałam jeszcze krzyk przyjaciółki i schowałam twarz w dłoniach. Spieprzyłam? Może wcale nie powinnam próbować zrozumieć Zayna tylko do
razu go wypieprzyć stąd z hukiem?
- Spróbuję z nią porozmawiać. – Słyszałam jak Zayn odsuwa krzesło i wstaje. – A ty zadzwoń do Nialla i powiedz mu, że tu jestem, bo
się dobija.
- Nie mam komórki,
została w Doncaster – jęknęłam.
- Trzymaj. – Położył na stole, obok
mojego kubka po kawie, swoje BlackBerry i wyszedł z
pomieszczenia.
Przez chwilę siedziałam patrząc na czarne urządzenie, prawie
identyczne jak moje, aż w końcu westchnęłam i sięgnęłam po nie. W spisie kontaktów odnalazłam odpowiedni i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Martwiło mnie, że mogę obudzić blondyna, ale
chciałam go wreszcie usłyszeć i powiedzieć mu, że wszystko jest jakoś w miarę okay i że Zayn jest
tutaj, z nami.
- Czy ciebie do
końca popierdoliło? Gdzie ty
kurwa jesteś? – usłyszałam jak tylko odebrał. – Musiałem skłamać rodzicom Shay,
że poszedłeś na noc do Lou, gdy pytali o ciebie. Gdzie cię do kurwy nędzy nosi o tej porze?! I dlaczego do cholery nie odbierałeś przez ten cały czas? Jesteś pieprzonym debilem, Malik!
- Niall? –
odezwałam się nie do końca pewna czy już skończył tą, nieskierowaną do mnie, tyradę. – Zayn jest u
nas, w Londynie.
- Shay? – Uśmiechnęłam się lekko na ten
zdziwiony ton. – Co on tam robi? Dlaczego nie zadzwoniłaś jak dojechałaś? Martwiłem się! – Czyżby i mnie się miało oberwać?
- Zostawiłam komórkę w domu. Miałam zadzwonić rano z
telefonu Rax, ale Zayn mi dał teraz swój. Przyjechał za Ishardi, żeby ją przeprosić. – wytłumaczyłam.
- Czyli już wiesz co się stało? – spytał już spokojniejszym tonem.
- Tak. Pożarli się, padło trochę niemiłych słów. Zayn obraził Ishardi, więc ta mu nawciskała, spakowała manatki i wyjechała. A jak już tu dotarła zdemolowała swój pokój i płakała dopóki nie przyjechałam. Później poszła spać i pojawił się Zayn. Opieprzyłam go o to jak
się zachował, a później wszystko mi wytłumaczył i teraz właśnie poszedł porozmawiać z Rax – opowiedziałam blondynowi pokrótce wszystko.
Nie miałam pojęcia czy on też wie, że Zayn i Ishardi spali ze sobą, więc wolałam nie wywlekać tematu.
- Myślisz, że się dogadają? – spytał po dłuższej chwili.
- Zayn na pewno
będzie próbował. Jest w niej cholernie mocno zakochany. Ale nie
jestem pewna, czy Ishardi mu tak łatwo wybaczy.
Jego słowa chyba za bardzo ją zabolały – odparłam po namyśle.
- Jeśli Malikowi zależy to się łatwo nie podda.
- Mam nadzieję. Bo będzie chyba my potrzebne dużo wytrwałości – westchnęłam przecierając twarz.
- Wrócicie do
Doncaster? – spytał.
- Raczej nie –
mruknęłam czując, że ogarnia mnie zmęczenie.
- Więc pogadam później z chłopakami i może my pojedziemy
do Londynu. A jak oni nie będą chcieli, sam do was dołączę – obiecał.
- Chyba
powinnam sprawdzić co się dzieje u
Ishardi i Zayna.
- Tęsknię za tobą – wyszeptał.
- Ja za tobą też. – Uśmiechnęłam się wypowiadając te słowa. Dopóki on tego nie powiedział, nawet nie byłam świadoma tego, że mi go
brakuje.
- Zobaczymy się za kilka godzin, słońce – wymruczał i nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się.
Stałam jeszcze kilka chwil, patrząc na telefon i uśmiechając się, a później położyłam go na stole
i ruszyłam w stronę pokoju przyjaciółki, sprawdzić jak wyglądają sprawy pomiędzy nią i Zaynem.
Oj Zardi, zardi.. co się z Wami porobiło. ale w końcu jakiś początek.. spokoju w związku? Teraz czekam na jakieś momenty z Shay i Niallem. :D ~DŻEEJ.
OdpowiedzUsuń