Chapter 18


Ishardi 
     Obudziłam się tuż przed świtem, czując rwący ból mięśni i palące otarcia na całych rękach. Usiadłam na łóżku, przeciągnęłam dłonią po twarzy i westchnęłam głęboko, odgarniając obrazy sennych koszmarów.
     Postanowiłam pójść po szklankę wody. Byłam pewna, że Shay śpi, więc cicho wyszłam na korytarz, ale tam zobaczyłam zapalone światło w kuchni. Pojawił się więc jakoś nocny gość, bo słyszałam także przyciszone głosy.
Bezszelestnie podeszłam do progu i zajrzałam do środka, patrząc na stolik, przy którym siedziała moja przyjaciółka i...
 -Co on tu robi? - zapytałam cicho, słysząc w swoim głosie panikę i ból.
Oboje na mnie spojrzeli, gdy cofnęłam się o krok do tyłu.
 -Ishardi, Zayn przyjechał, bo...
 -Nie obchodzi mnie, co go tu sprowadza - przerwałam Shay, nadal nie patrząc na piosenkarza.
Wiedziałam, że jeśli na niego spojrzę, pęknę całkowicie.
 -Nie obchodzi mnie nic, co jest z nim związane - warknęłam, idąc szybkim krokiem do swojego pokoju. -Niech się wynosi z tego mieszkania, nie chcę go widzieć! - krzyknęłam, siadając na parapecie okna i obejmując się ramionami.
     Zacisnęłam mocno powieki, czując wzbierające pod nimi łzy. Drżałam na całym ciele i zebrałam w sobie całą silną wolę, żeby nie pobiec do Zayna i się do niego nie przytulić. 
Nadal się go bałam, ale nie umiem po prostu wyłączyć tamtych uczuć. 
Boję się każdego, kto mnie skrzywdzi.
 -Ishardi? - usłyszałam obok siebie i drgnęłam, szeroko otwierając oczy.
 -Wynoś się - syknęłam, odsuwając się od niego jak najbardziej. 
     Mimo to usiadł i wyciągnął rękę w moją stronę. Cofnęłam się gwałtownie. Usta mi zadrżały, a serce biło w nierównym tempie. Nakazałam sobie spokój i unikałam spojrzenia mu w oczy.
 -Mała, proszę cię, chcę tylko... 
 -Nie jestem mała - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, odsuwając się jeszcze dalej. -Nie obchodzi mnie, czego chcesz, skoro ciebie nie obchodziło to, że chcę tylko trochę prywatności.
     Wbiłam wzrok w widok za oknem. Jasnoróżowe chmury barwiły granatowe niebo, a słońce wschodziło powoli. Na ulicy panowała cisza, chociaż od strony centrum dało się słyszeć klaksony i pojedyncze syreny karetki lub policji. 
     Poczułam delikatne muśnięcie palców na swojej dłoni i w pierwszej chwili nie zareagowałam. Dopiero po kilku sekundach zabrałam rękę i, nadal patrząc w okno, powiedziałam cicho:
 -Niezależnie od tego, co czuję, to nie może tak funkcjonować, Zayney. Nie potrafię znieść tego, że ktoś mnie rani w jakikolwiek sposób- a jedyne, co mam, to moja prywatność. Zabrałeś mi to - głos niebezpiecznie mi zadrżał, ale wzięłam spokojny oddech i kontynuowałam: 
 -Mogę cię kochać, chociaż nigdy wcześniej otwarcie tego nie przyznałam. Mogę ci ufać, chociaż zawiodłeś to zaufanie. Mogę nie umieć bez ciebie oddychać, nie widząc się dłużej niż pół doby - kilka drobnych łeb wymknęło mi się kącikiem oka, ale ich nie starłam. -Tyle, że to wszystko nie jest ważne, kiedy boję się do ciebie zbliżyć. 
 -Boisz się mnie?
     Zagryzłam wargę i kiwnęłam powoli głową. Nadal wpatrywałam się za okno, a jasne promienie wpadały do środka, oświetlając zdemolowany pokój i, co zauważyłam w swoim odbiciu w szybie, moje zmęczenie, strach i ból. 
     Nagle wokół mnie delikatnie zamknęły się ramiona, i na nic zdały się próby odsunięcia się. Zayn przytulał mnie lekko, ale pewnie, a kiedy po raz pierwszy zadrżały mi ramiona- z ulgi, a może z poczucia bezpieczeństwa, któremu ustąpił strach- musnął ustami moje ucho i zaczął szeptać uspokajająco. 
 -Wiem, że zrobiłem błąd - szepnął po chwili, kiedy opierając czoło o jego ramię uspokajałam płacz. -Wiem, że możesz nie chcieć mi tego wybaczyć i możesz mieć mnie dosyć. Ale cholernie cię kocham i jestem tego pewny, chociaż znamy się nie więcej niż trzy miesiące. I jestem też pewny tego, że to prawdopodobnie najbardziej nieprzemyślana decyzja w moim życiu, ale wiem, czego chcę. A chcę tylko i wyłącznie ciebie, Rax. 
     Zayn zrobił krótką pauzę i zaczął krążyć małe kółka kciukami na moich plecach. Po chwili pocałował mnie w płatek ucha i zapytał cicho, spokojnym głosem: 
 -Wyjdziesz za mnie? 

Shay
- Może ja pójdę do Rax powiedział cicho Zayn siedząc ze mną w kuchni. Za oknem już świtało, ale żadne z nas nie miało zamiaru spać. W tym momencie ważniejsza była Rax. Dla każdego z nas w inny sposób, ale jednak.
- Zostaw ją mruknęłam. Niech śpi, póki może. Porozmawiacie jak już wstanie. Była cholernie zmęczona płaczem i demolowaniem pokoju.
- To wtedy się tak poraniła? spytał, a w jego oczach widziałam ogromny ból.
- Nie pierwszy raz tak się urządziła szepnęłam chyba bardziej sama do siebie. Nie miałam zamiaru mu opowiadać o przeszłości Rax. Uważam, że ona powinna to zrobić.
- Co
- Co on tu robi? – Usłyszałam głos Rax i poderwałam głowę w górę. Stała w progu, przytrzymując się framugi, sprawiając wrażenie niepewnej tego co się dzieje i patrząc na nas oboje z mieszaniną gniewu i paniki. Gdy złapała nasze spojrzenia, automatycznie zrobiła krok w tył.
-Ishardi, Zayn przyjechał, bo... – zaczęłam, a pod jej oskarżycielskim spojrzeniem poczułam się jakbym ją właśnie zdradziła i przeszła na stronę jej wroga.
-Nie obchodzi mnie, co go tu sprowadza – Nie pozwoliła mi skończyć. - Nie obchodzi mnie nic, co jest z nim związane – syknęła i posyłając mi pełne zawodu spojrzenie wyszła z kuchni. - Niech się wynosi z tego mieszkania, nie chcę go widzieć! – Usłyszałam jeszcze krzyk przyjaciółki i schowałam twarz w dłoniach. Spieprzyłam? Może wcale nie powinnam próbować zrozumieć Zayna tylko do razu go wypieprzyć stąd z hukiem?
- Spróbuję z nią porozmawiać. Słyszałam jak Zayn odsuwa krzesło i wstaje. A ty zadzwoń do Nialla i powiedz mu, że tu jestem, bo się dobija.
- Nie mam komórki, została w Doncaster jęknęłam.
- Trzymaj. – Położył na stole, obok mojego kubka po kawie, swoje BlackBerry i wyszedł z pomieszczenia.
Przez chwilę siedziałam patrząc na czarne urządzenie, prawie identyczne jak moje, aż w końcu westchnęłam i sięgnęłam po nie. W spisie kontaktów odnalazłam odpowiedni i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Martwiło mnie, że mogę obudzić blondyna, ale chciałam go wreszcie usłyszeć i powiedzieć mu, że wszystko jest jakoś w miarę okay i że Zayn jest tutaj, z nami.
- Czy ciebie do końca popierdoliło? Gdzie ty kurwa jesteś? usłyszałam jak tylko odebrał. Musiałem skłamać rodzicom Shay, że poszedłeś na noc do Lou, gdy pytali o ciebie. Gdzie cię do kurwy nędzy nosi o tej porze?! I dlaczego do cholery nie odbierałeś przez ten cały czas? Jesteś pieprzonym debilem, Malik!
- Niall? – odezwałam się nie do końca pewna czy już skończył tą, nieskierowaną do mnie, tyradę. Zayn jest u nas, w Londynie.
- Shay? – Uśmiechnęłam się lekko na ten zdziwiony ton. – Co on tam robi? Dlaczego nie zadzwoniłaś jak dojechałaś? Martwiłem się! Czyżby i mnie się miało oberwać?
- Zostawiłam komórkę w domu. Miałam zadzwonić rano z telefonu Rax, ale Zayn mi dał teraz swój. Przyjechał za Ishardi, żeby ją przeprosić. wytłumaczyłam.
- Czyli już wiesz co się stało? spytał już spokojniejszym tonem.
- Tak. Pożarli się, padło trochę niemiłych słów. Zayn obraził Ishardi, więc ta mu nawciskała, spakowała manatki i wyjechała. A jak już tu dotarła zdemolowała swój pokój i płakała dopóki nie przyjechałam. Później poszła spać i pojawił się Zayn. Opieprzyłam go o to jak się zachował, a później wszystko mi wytłumaczył i teraz właśnie poszedł porozmawiać z Rax opowiedziałam blondynowi pokrótce wszystko. Nie miałam pojęcia czy on też wie, że Zayn i Ishardi spali ze sobą, więc wolałam nie wywlekać tematu.
- Myślisz, że się dogadają? spytał po dłuższej chwili.
- Zayn na pewno będzie próbował. Jest w niej cholernie mocno zakochany. Ale nie jestem pewna, czy Ishardi mu tak łatwo wybaczy. Jego słowa chyba za bardzo ją zabolały odparłam po namyśle.
- Jeśli Malikowi zależy to się łatwo nie podda.
- Mam nadzieję. Bo będzie chyba my potrzebne dużo wytrwałości westchnęłam przecierając twarz.
- Wrócicie do Doncaster? – spytał.
- Raczej nie – mruknęłam czując, że ogarnia mnie zmęczenie.
- Więc pogadam później z chłopakami i może my pojedziemy do Londynu. A jak oni nie będą chcieli, sam do was dołączę obiecał.
- Chyba powinnam sprawdzić co się dzieje u Ishardi i Zayna.
- Tęsknię za tobą wyszeptał.
- Ja za tobą też. Uśmiechnęłam się wypowiadając te słowa. Dopóki on tego nie powiedział, nawet nie byłam świadoma tego, że mi go brakuje.
- Zobaczymy się za kilka godzin, słońce wymruczał i nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się.
Stałam jeszcze  kilka chwil, patrząc na telefon i uśmiechając się, a później położyłam go na stole i ruszyłam w stronę pokoju przyjaciółki, sprawdzić jak wyglądają sprawy pomiędzy nią i Zaynem.

 


1 komentarz:

  1. Oj Zardi, zardi.. co się z Wami porobiło. ale w końcu jakiś początek.. spokoju w związku? Teraz czekam na jakieś momenty z Shay i Niallem. :D ~DŻEEJ.

    OdpowiedzUsuń