Chapter 17



Ishardi 
     Weszłam do mieszkania, trzaskając drzwiami i zostawiając walizkę w korytarzu. Wpadłam do swojego pokoju i usiadłam na materacu, chowając twarz w dłoniach.
     Całą drogę powstrzymywałam płacz i wzbierające we mnie gorycz i ból. Serce kuło mnie od ponad godziny, chociaż wzięłam leki. Źle się czułam i kiedy w końcu wyrzuciłam emocje ze łzami, dotarło do mnie, co naprawdę się stało.
     Poderwałam się z miejsca i zrzuciłam wszystkie rzeczy leżące na materacu. Kopniakiem rozwaliłam dwa wysokie stosu książek obok. Strąciłam z parapetu szklaną popielniczkę, a w jej ślady poszły antyramy ze zdjęciami, które sama robiłam.
Podeszłam do szafy i wyrzuciłam z niej wszystko na środek pokoju. Bez najmniejszego problemu podarłam koszulkę z napisem "Cool kids don't dance", którą Zayn dał mi kilka dni przed wyjazdem. Spojrzałam na jej strzępy i rzuciłam je w kąt, czując nową falę złości i bólu. Przewróciłam sztalugi ustawione pod ścianą, które przebiły kilka ram z płótnami z moimi starymi obrazami. Podeszłam do bocznego okna i zerwałam rolety, przy okazji je rozrywając, a potem rzuciłam nimi na drugi koniec pokoju. 
     Obróciłam się dookoła własnej osi, oddychając ciężko i nie mogąc uspokoić płaczu. Zrobiłam krok do tyłu i uderzyłam plecami w zimną ścianę. 
Osunęłam się po niej, kuląc się jak dziecko w błyszczących odłamkach szkła. Dopiero teraz zauważyłam i poczułam, że całe ręce mam poranione i obtarte po zdemolowaniu własnego pokoju. 
Płakałam coraz bardziej, spazmatycznie łapiąc oddech.
     Nie wiedziałam, ile tak siedziałam. Nie umiałam przestać płakać, kuląc się pod ścianą. Liczyło się dla mnie tylko to, że zraniła mnie osoba, którą kochałam - kocham - i że czułam się upokorzona, bezsilna i skrzywdzona. 
     Drżałam, ukrywając twarz w poranionych dłoniach. Próbowałam ułożyć myśli we właściwym porządku, ale co chwila się rozbiegały, nie chcąc mnie słuchać. 
Widziałam, że to początek tego, od czego kiedyś uciekłam, co pokonałam. Wiedziałam, że to wraca i że tym razem mogę nie mieć tyle siły, by sobie poradzić.
Wiedziałam, że nie ma obok mnie Shay, która będzie mogła pomóc mi walczyć, która pomoże mi przetrwać, która przegoni nagle nawracające ataki depresyjne. 
     I właśnie wtedy poczułam dłoń na ramieniu, czując się tak, jakby ktoś wyciągnął mnie tonącą z wody. Podniosłam wzrok i nowe łzy wezbrały mi w oczach; miałam poczucie, jakbym czekała na przyjaciółkę milion długich, ciężkich lat. 
     Przytuliła mnie bez słowa, a wszystkie czarne cienie uciekły na swoje stare miejsce, daleko od obecnej mnie. Poczułam się bezpiecznie, niezależnie od bólu, który uciskał mi pierś. 
Była przy mnie, przyjechała. Jako jedyna mnie nie opuściła, i chyba nigdy tego nie zrobi. Płakałam z ulgi i smutku, będąc pewna, że teraz już nic się nie stanie.

Shay
     Mało się nie zabijając zbiegłam po schodach ciągnąc za sobą walizkę, którą zabrałam do domu, z tourbusa, gdy jechaliśmy tutaj. W tym momencie cieszyłam się, że duża część moich rzeczy została w pojeździe i nie muszę jej ciągać ze sobą. Nie miałam nawet pewności czy wzięłam wszystko, ale to w tym momencie prawie wcale nie było ważne.
Rzuciłam walizkę koło drzwi wejściowych i szybko wciągnęłam na stopy trampki.
- Mamo, ja musze jechać. – Wpadłam do kuchnie, skąd słyszałam rozmowy rodziców. Ale chłopaki zostają.
- Co się dzieje? Kobieta spojrzała na mnie uważnie, skanując każdy mój ruch. Gdzie jechać? Nigdzie cię nie puszczę o tej porze.
- Do Londynu. – Wyciągnęłam z lodówki butelkę wody i wrzuciłam ją do torebki, którą miałam przewieszoną przez ramie.
- No chyba żartujesz. Podniosła głos mrużąc oczy w identyczny sposób jak ja, gdy jestem zła. – Nigdzie się stąd nie ruszysz. Chcesz zostawić swoich gości samych?
- No właśnie jadę za Rax jęknęłam zrezygnowana. Muszę. Obeszłam blat, o który się opierała i ucałowałam jej policzek. Jest źle i musze jechać. Za pół godziny mam pociąg.
- Zawiozę cię na dworzec. Tata wstał od stołu uśmiechając się do mnie pocieszająco, a to znaczyło, że mamę bierze na siebie i mam wolną rękę.
- W zasadzie, ja mogę to zrobić. Usłyszałam za sobą głos Nialla i odwróciłam się szybko. Stał w drzwiach i skanował mnie wzrokiem.
- Trafisz? – Tata popatrzył na niego sceptycznie, ale gdy blondyn skinął głową, po prostu podał mu kluczyki od swojego auta i mogliśmy jechać.


- Więc nie powiesz mi co się stało? spytał Niall, gdy zaparkował pod dworcem. Cała droga minęła nam w ciszy, której ani on, ani ja nie potrafiliśmy przerwać. Jeszcze nie do końca umiałam się przed nim otworzyć. W zasadzie, nie wiem nawet co nas łączy. Jesteśmy ze sobą cholernie krótko i z żadnej strony nie padały jeszcze żadne deklaracje. Jedyne co potrafię powiedzieć o Niallu, to, że podoba mi się i jest dla mnie cholernie ważny. Nawet nie wiem czy się w nim zakochuję.
- Właściwie to sama nie wiem – westchnęłam, gdy wysiedliśmy, a blondyn wyciągnął z bagażnika moją walizkę i razem ruszyliśmy na peron, gdzie za kwadrans miał przyjechać mój pociąg. Pokłócili się i Ishardi wyjechała. A to znaczy, że musiało się stać coś poważnego. Nie uciekłaby, gdyby to była błahostka. Boję się, że może jej się stać coś złego.
- Będzie dobrze. Niall przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno, gdy stanęliśmy tuż obok torów. Rax to duża dziewczynka. Da sobie radę tych kilka godzin bez ciebie – wymruczał przesuwając dłonią po moich plecach w uspokajającym geście.
- Nie byłabym tego taka pewna westchnęłam ciężko, a on odsunął się odrobinę i spojrzał na mnie pytająco, ale nie zdążyłam już nic więcej mu powiedzieć, bo podjechał pociąg.
- Uważaj na siebie poprosił blondyn, gdy już pomógł mi wsiąść z walizką do wagonu. I zadzwoń jak tylko dojedziesz do miasta. Chcę wiedzieć, że nic ci nie jest.
- To będzie środek nocy.
- Nie ważne powiedział cofając się o krok, bo konduktor właśnie odgwizdał odjazd. Zadzwoń. Będę tęsknił.
- Ja też. Zmusiłam się do uśmiechu i obserwowałam jak blondyn zostaje na peronie, który my opuszczaliśmy.


     Chyba po raz tysięczny nacisnęłam przycisk przywołujący windę, zanim jej drzwi się otworzyły. Normalnie już dawno bym wbiegła po schodach, ale teraz miałam przy sobie walizkę i nie uśmiechało mi się targanie jej kilka pięter.
Wcisnęłam na panelu numer naszego poziomu i nerwowo stukałam w ścianę, gdy winda wlekła się o wiele wolniej niż na co dzień. A gdy wreszcie drzwi się otworzyły jak burza wypadłam z niej i dopadłam drzwi, które ku mojemu zdziwieniu były otwarte. Za drzwiami wpadłam na walizkę Rax, co było dobrym znakiem, ale nie podobało mi się, że się nie zamknęła. Ktoś mógł tutaj wejść i zrobić jej krzywdę.
Nie zapalając światła w korytarzu, zostawiłam swoją walizkę obok tej należącej do Ishardi i poszłam do jej pokoju będąc prawie pewna, że tam ją znajdę.
     Gdy zobaczyłam bałagan jaki panował w pomieszczeniu, moje serce zamarło. Wyglądało to jakby ktoś się tu włamał i przeszukując pomieszczenie zostawił pobojowisko.
A może reszta mieszkania jest taka sama, tylko tego jeszcze nie zauważyłam?
Dopiero po chwili spostrzegłam ją. Siedziała skulona pod ścianą i trzęsła się szlochając cicho. Starając się na nic nie nadepnąć podeszłam do niej i położyłam swoją dłoń na jej ramieniu, a ona spojrzała na mnie swoimi zapłakanymi oczyma pełnymi strachu i bólu. W momencie, gdy mnie rozpoznała, mignęła w nich ulga, więc osunęłam się po ścianie i po prostu ją do siebie mocno przytuliłam pozwalając jej płakać w milczeniu.
     Zanim Ishardi zaczęła mówić, moje serce zdążyło pęknąć setki razy, bo nie wiedziałam co zrobić, żeby jej pomóc, a w mojej głowie powstał plan krwawego i bardzo brutalnego mordu na Maliku, za to, że doprowadził ją do takiego stanu. Przez tych parę lat widziałam ją w takim stanie tylko raz i nie chcę żeby wszystko wróciło. To był jeden ze zdecydowanie najtrudniejszych okresów naszej znajomości. Ale teraz obie jesteśmy silniejsze o tamte doświadczenia i obie wiemy jak postępować, krok po kroku, żeby nie dopuścić do tego, co działo się wtedy.
źniej przyjaciółka opowiedziała mi wszystko. Mówiła o tym co czuje do Zayna, o tym, że przespali się ze sobą i chciała, żeby to było ich, żeby to było prywatne, zarezerwowane tylko dla ich dwójki, a on poleciał i pochwalił się chłopakom, że poczuła się jakby się mu sprzedała, brudna i zbrukana. A gdy powiedziała, że w czasie ich kłótni Zayn zasugerował, że może powinien traktować ją jak dziwkę, miałam ochotę wsiąść w ten cholerny pociąg powrotny do Doncaster i zamordować go bez jakiegokolwiek słowa wyjaśnienia czy ostrzeżenia. Zachował się, jak skończony kretyn, cham, prostak i dupek w jednym.
Miałam wrażenie, że wieki zajęło mi uspokojenie Ishardi, nakłonienie jej do tego, żeby poszła do łazienki opatrzyć poranione dłonie i wziąć prysznic, podczas gdy ja względnie ogarnęłam jej pokój, zbierając szkło i poprawiając jej materac. Swoją drogą nie mam zielonego pojęcia dlaczego do tej pory nie zainwestowała w normalne łóżko.
Gdy już wróciła do pokoju, po prostu położyła się, a ja siedziałam z nią dopóki nie zasnęła. Nie chciałam zostawiać jej ani na moment samej. Chciałam, żeby wiedziała, że ma moje bezgraniczne wsparcie i może na mnie polegać. Gdy wreszcie zasnęła, zegarek wskazywał niespełna trzecią. Wiedziałam, że tak czy inaczej nie zasnę, więc cicho wyszłam z pokoju przyjaciółki i skierowałam się w stronę kuchni. Po drodze przestawiłam pod bok stojące w korytarzu walizki i odwiesiłam leżące na podłodze kurtki.
Następnie zaparzyłam sobie mocną kawę i zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu swojej komórki. Chciałam wysłać Niallowi smsa, że jestem już  domu i sytuacja jest względnie opanowana. Tylko, że jak na złość mojego telefonu nie było. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nadal leży na nocnym stoliku, w moim pokoju, w Doncaster, podłączony do ładowarki. W mieszkaniu nie mamy stacjonarnego telefonu, więc uznałam, że poczekam do rana i poproszę Rax o pożyczenie mi komórki na chwilę.
Miałam w planach przeniesienie się z kawą do swojego pokoju i posprzątanie go dokładne po tym jak się pakowałam, ale zostały one popsute natarczywym waleniem do drzwi. Nie spodziewałam się o tej porze nikogo, ale poszłam szybko otworzyć, żeby ten dobijający się idiota nie obudził Rax. Dziewczyna potrzebowała tych kilku godzin spokojnego snu.
- Malik – syknęłam stojąc w uchylonych drzwiach i patrząc na chłopaka groźnie.
Czy jeśli zepchnęłabym go ze schodów, mogłabym udawać, że to był wypadek?
- Po twojej minie wnioskuję, że wszystko już wiesz powiedział cicho.
- Od początku do końca. warknęłam i spróbowałam zatrzasnąć drzwi, ale wsunął stopę między nie, a framugę.
- Pozwolisz mi z nią porozmawiać?
- No chyba cię popierdoliło! krzyknęłam na moment zapominając o śpiącej przyjaciółce. Wynoś się!
- Więc sam sobie na to pozwolę popchnął mocno drzwi i wszedł do środka.
- Głuchy jesteś? Wypieprzaj stąd! Ale już! zawołałam łapiąc go za przedramię i z całej siły wbijając paznokcie w skórę.
- Pojebało cię? syknął z bólu i wyrwał mi rękę, ale zdążyłam wyminąć go i zatarasować mu przejście.
- Masz minutę na wyjście stąd zanim zadzwonię na policję i oskarżę cię o bezprawne wtargnięcie tutaj powiedziałam siląc się na pewność siebie, której brakowało mi, gdy patrzył na mnie z tym swoim aroganckim uśmieszkiem.
- Zanim zdążysz to zrobić ja już z nią porozmawiam. Bez najmniejszego problemu odsunął sobie mnie z drogi i wszedł do pokoju Rax. Patrzyłam za nim chwilę w szoku.
Pieprzony cham!
- Wynoś się natychmiast! – Weszłam za nim do pokoju przyjaciółki i zastałam go klęczącego obok łóżka. Wynoś się!
- Co jej się stało? spytał szeptem odwracając się w moją stronę i patrząc na mnie pełnymi bólu oczyma.
- To tylko i wyłącznie twoja wina. Warknęłam czując jednocześnie, że coś we mnie pęka i moja wściekłość na niego znika pod tym spojrzeniem.
- Co ona sobie zrobiła? – wrócił do patrzenia na śpiąca dziewczynę i delikatnie odsunął jej włosy z twarzy.
- Przyjdź do kuchni i wszystko ci powiem mruknęłam i wyszłam z pokoju. Z jednej strony byłam zła na siebie, że pozwoliłam mu zostać, ale z drugiej chciałam znać jego wersję wydarzeń, wiedzieć jaki jest jego pogląd na sprawę. Może wtedy łatwiej będzie pomóc Rax?
Weszłam do kuchni, zapalając tylko boczne światła przy szafkach i nalałam do kubka kawę dla Zayna, po czym postawiłam ją na stole, obok mojej i usiadłam przy nim. Opadłam łokcie na blacie i czekałam.
Brunet dotarł po paru długich minutach i bez słowa zajął miejsce naprzeciw mnie. Przesunęłam w jego stronę kubek, na co uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
- Więc słucham powiedziałam. Skoro już pozwoliłam ci tu zostać, liczę na to, że się chociaż wytłumaczysz.
- Nigdy nie myślałem o niej jak o dziwce czy o następnej w kolejce do zaliczenia – odezwał się po długiej chwili milczenia, patrząc uparcie w swój kubek.
- Ale dokładnie tak się przez ciebie poczuła zupełnie nieświadomie wlałam w te słowa tyle zarzutu ile tylko byłam w stanie.
- Myślisz, że ona by nie poleciała do ciebie powiedzieć, że ze sobą spaliśmy?
- To co innego – zaprotestowałam szybko.
- Nie Shay, to dokładnie to samo spojrzał na mnie gniewnie. Jesteś tak samo jej przyjaciółką, jak moimi przyjaciółmi są chłopaki. I nie widzę nic złego w ty, że powiedziałem im, że sypiam z dziewczyną którą kocham.
- Ale mimo to kiedy cię zaatakowała, przyznałeś jej rację.
- Nie przyznałem! warknął poirytowany. Wrzeszczała na mnie, że tym, że powiedziałem Liamowi sprawiłem, że poczuła się jak dziwka, że te trzy miesiące naszej znajomości było tylko po to, żeby ją zaliczyć i zarzuciła mi, że nic dla mnie nie znaczy, więc w nerwach jej przytaknąłem, ale wcale tak o niej nie myślę. I chcę jej to wytłumaczyć.
- Myślę, że na to za późno Zayn westchnęłam ciężko. Spieprzyłeś i powinieneś dać jej spokój. – Mimo, że w jakimś stopniu rozumiałam chłopaka, ich rozstanie wydawało mi się w tym momencie dobrym wyjściem.
- Jaki spokój do cholery? – syknął. Kocham ją!
- No właśnie to udowodniłeś.
- Naprawię to spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- O ile ci ona na to pozwoli – mruknęłam. To na pewno nie będzie łatwe.
- Zrobię wszystko. Przyrzekam. 







1 komentarz:

  1. coraz lepiej, coraz lepiej. jestem pod wrażeniem. jedyne na co czekam to następny rozdział i rozwinięcie akcji :) ~J

    OdpowiedzUsuń