Ishardi
Siedziałam w kuchni domu Shay, który dzięki Bogu był
pusty. Nerwowo postukiwałam paznokciami w kubek z herbatą, czekając, aż pojawi
się Zayn. Próbowałam nie wybuchnąć, ale coraz trudniej było mi się opanować.
Określałam swój stan jako zdenerwowanie, ale dla
każdej innej osoby patrzącej z boku mogło to być wyłącznie skrajne wkurwienie
graniczące z furią. Jeśli natomiast ktoś chciałby się spotkać z furią w moim
wykonaniu, polecam uprzednio porządnie się znieczulić.
Sześć lat lekcji boksu robi swoje.
-Wróciłem! - usłyszałam gdzieś w korytarza i
uśmiechnęłam się do siebie kącikami ust, wstając powoli. -Cześć, kochanie.
Zayn podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale
odsunęłam się, upijając łyk z kubka. Zachwiał się i spojrzał na mnie, lekko
zdezorientowany.
-Coś nie tak?
-Tylko odrobinkę - warknęłam, wymijając go i idąc
schodami na piętro.
-A powiesz mi, co się stało?
-Och kurwa, jakbyś nie wiedział!
Zatrzymałam się w połowie
schodów i spojrzałam na chłopaka kilka stopni niżej. Zdawał się w ogóle nie
mieć pojęcia, o czym mówię- i albo faktycznie tak było, albo uznał to, co
zrobił, za coś całkowicie niewinnego.
-Oświecisz mnie?
-Jeśli będziesz mnie irytował kolejne kilka minut,
to mogę cię ewentualnie porządnie zamroczyć - odburknęłam, wchodząc do naszego
pokoju na poddaszu i stawiając kubek na podłodze obok materaca. -No? To powiesz
mi, po jaką cholerę kłapiesz gębą na prawo i lewo?
-C-co...?
-Gówno, jak nie wiesz co - założyłam ramiona na
piersi i zmrużyłam oczy. -Skoro dostałeś nagłej pieprzonej amnezji, to pozwól,
że odświeżę ci pamięć. Jesteśmy ze sobą od jakichś trzech tygodni i wczoraj
pierwszy raz ze sobą spaliśmy - liczyłam na to, że w kilkusekundowej pauzie
zrozumie, do czego zmierzam, ale się zawiodłam. Kontynuowałam więc, coraz
bardziej podnosząc głos:
-I wyobraź sobie, że dzisiaj rano, kiedy poszedłeś
do Louisa, spotkałeś tam Liama i musiałeś się pochwalić tym, że puknąłeś swoją
dziewczynę! Nie wiedziałam, że to kurwa takie fascynujące! Menadżerowie
zakładają wam pas cnoty, czy po prostu przeważnie kosisz co leci i trzy tygodnie
to prawdziwy celibat?
-Możesz mnie nie atakować? - zapytał wyzywająco
Zayn, a ja zaśmiałam się sztucznie.
-Mogę, ale nie chcę. Nie wiem, czy wydaje ci się, że
to było w porządku, ale dla mnie...
-Przepraszam Rax, ale seks to jakaś wielka tajemnica?
Thurse, panuj nad sobą.
Thurse, panuj nad sobą.
-A co, macie zwyczaj wymieniać się między sobą
szczegółami? - zapytałam, podchodząc bliżej i patrząc mu prosto w oczy. -Jeśli
myślisz, że da się to usprawiedliwić, to się mylisz.
-Bo co?
-Bo to był NASZ pierwszy raz RAZEM i wyobraź sobie,
że nie musi o tym wiedzieć twoich czterech pieprzonych przyjaciół! -
wybuchnęłam, opierając jedną dłoń na biodrze. -Myślisz, że jak się poczułam,
kiedy dostałam od Liama smsa, że "musimy sobie pogadać", bo mój
ukochany niewyżyty bad boy doniósł mu o tym, że mnie zaliczył?
-Nie powiedziałem, że...
-Ale ja się tak poczułam! - huknęłam, a Zayn
zamrugał kilkakrotnie, jakby nie mógł zrozumieć, że w ktoś taki jak ja ma taką
parę w płucach. -Poczułam się brudna, poczułam się tak, jakbyś mnie kurwa jego
mać zmieszał z błotem! Poczułam się po prostu WYKORZYSTANA!
Zrobiłam krótką przerwę i widząc, że nie bardzo go
to wzruszyło, postanowiłam zaatakować z innej strony.
-Zresztą, może tak było - prychnęłam, patrząc w kąt
pomieszczenia.
-Było jak?
-Może odwaliłeś tą całą szopkę tylko po to, żeby
mnie pozapinać, co? Nie wiem, po jaką cholerę starać się przez trzy miesiące o
coś takiego, w końcu są lepsze sztuki niż ja.
-Rax, dobrze wiesz, że...
-A właśnie, że nie wiem - syknęłam, znów przenosząc
na niego spojrzenie. -Nie wiem, jak to było i nie wiem, czy będę miała okazję
się tego dowiedzieć. Po prostu poczułam się jak jedna z tych cór natury, które
okupują dzielnie najbardziej syfiaste dzielnice tego kraju.
-Uważasz, że zrobiłem z ciebie...
-Dziwkę, tak - przytaknęłam beznamiętnym głosem.
-Tak się czuję. Zresztą, i tak mnie za taką uznałeś, prawda?
-Ja? - Zayn wydał się być totalnie zdziwiony i chyba
zaczynał się denerwować. -Kurwa mać, Rax, możesz w końcu przestać czepiać się o
takie pierdoły i...
-JA się czepiam o PIERDOŁY?
Miał minę, jakby dotarło do niego, co właśnie
zrobił.
-Wiesz, o co mi chodzi? - zapytałam, mówiąc
najbardziej jadowitym tonem, na jaki mnie było stać. -Wylądowałam przez ciebie
w szpitalu, bo uznałeś mnie za nieufną dziwkę. Tyle, że wiesz co? Jeszcze mi
kurwa nie zapłaciłeś za usługi, A JUŻ SIĘ CHWALISZ PO KUMPLACH!
Nastała chwila ciszy, a ja gotowałam się coraz
bardziej.
-To jest jakieś pieprzone nieporozumienie - fuknął
Zayn, przeczesując włosy palcami.
Podszedł do mnie i chciał mnie
objąć, ale znowu się odsunęłam. Warknął coś cicho, a ja uśmiechnęłam się
chłodno i spojrzałam na niego, unosząc brwi w swój ulubiony sposób, którzy Shay
definiowała jako: "gardzę tobą, nie dotykaj mnie, nie chcę złapać bycia
fałszywą".
-No, pieprzone to coś było z pewnością - mruknęłam,
ale dostatecznie głośno, żeby usłyszał. Kłócił
się z osobą, która to uwielbiała. I jeszcze nie wiedział, że jest na przegranej
pozycji.
-Kurwa, możesz mi wytłumaczyć po kolei, co tak
właściwie ci zrobiłem? - wybuchnął nagle Zayn, patrząc mi prosto w oczy i
zaciskając szczęki. -Nie wydaje mi się, żeby to, że powiedziałem Liamowi, że ze
sobą spaliśmy, było czymś skrajnie okropnym. Sama dobrze wiesz, że to jest zamknięte
koło i tutaj nie można mieć tajemnic...
-Co nie znaczy, że masz spowiadać mu się z
absolutnie wszystkiego! - krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze. -Lecisz do
niego za każdym razem, jak kogoś zaliczysz, tylko ja mam takie specjalne
przywileje?
-O co ci chodzi?
-O sadzenie stokrotek, do cholery! Oczywiście, że o
to, że masz mordę jak kasę fiskalną monopolowego- też się NIGDY nie zamyka jak
ją RAZ otworzysz!
-Możesz mnie w dupę pocałować - warknął
nieprzyjemnie Zayn, a ja zaśmiałam się, kręcąc głową.
-Możesz pomarzyć, ale to nie koncert życzeń.
-Rzucasz się do mnie o to, że powiedziałem coś
swojemu przyjacielowi, tak?
-Nie rzucam się, mam pełne pieprzone prawo do bycia
maksymalnie wkurwioną, zdajesz sobie z tego sprawę, kretynie?!
-Tak, zdaję sobie z tego kurewsko jasno sprawę! I
co, dodatkowo chcesz mi powiedzieć, że to ja jestem winny twojego wylądowania w
szpitalu, tak?
-A nie? - zapytałam z przerysowanym zdziwieniem i przewróciłam
oczami z irytacją.
-Obarczasz mnie winą za wszystko, tak?
-Nie, tylko za pół ataku serca - odparłam
przesłodzonym głosem, uśmiechając się do niego w najbardziej sztuczny sposób.
Podeszłam i uszczypnęłam do delikatnie w policzek. -Drugie pół mnie trafiło z
miłości.
Zayn odtrącił moją rękę i
zmierzył mnie spojrzeniem, a potem prychnął i obszedł mnie dookoła. Przez
chwilę gapiłam się w miejsce gdzie stał, a potem obróciłam się na pięcie i
zapytałam:
-Co to do cholery miało być?
-Nic wielkiego - odparł lekko, siadając na materacu
i patrząc na mnie w nieprzyjemny sposób. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego,
że mogę być dwa razy bardziej nieprzyjemna. -Skoro uważasz, że traktuję cię
jako kolejny punkt na liście "Do Przelecenia" to może faktycznie
powinienem się tak zachowywać, nie sądzisz?
Poczułam się tak, jakbym dostała
kopniaka prosto w żołądek. Nic nie mówiąc, podeszłam do stojącej obok niego
walizki i zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy, które znajdowały się w pokoju.
-Co robisz?
-Pakuję się - warknęłam, zasuwając zamki mniejszych
kieszonek. -Nie widać?
-P-po co...?
-Bo nie mam zamiaru spędzić z tobą ani chwili
dłużej.
Przez chwilę panowało milczenie, a ja walczyłam ze
sobą, żeby nie przyłożyć mu solidnie w tą śliczną buźkę.
-Rax, nie rób tego.
-Nie możesz mi nic zabronić - rzuciłam lodowatym
tonem i spojrzałam na niego z ukosa. -A Rax jest zarezerwowane dla przyjaciół.
Znów żadne z nas się nie odzywało, podczas gdy ja
dopakowywałam swoją walizkę.
-I co masz zamiar zrobić?
Uśmiechnęłam się do niego w najbardziej sztuczny
sposób, jaki mogłam wybrać.
-Upierdolić ci ozor tasakiem do ryb, zapakować w
ozdobny papier, nakleić kokardę wielką jak twoje ego - chociaż tak ogromnej
mogę nie znaleźć - a potem wypieprzę to na orbitę, żebyś nie mógł młócić gębą
jak cepem zboże - wrzuciłam koszulę do walizki i zapięłam suwak, podchodząc z
nią do drzwi. -Plany wakacyjne, można powiedzieć - rzuciłam przez ramię,
schodząc po schodach.
-A ty dokąd?! - krzyknął Zayn i ruszył za mną.
-Trzysekundowa głuchota? Nie słyszałeś, jak mówiłam,
że nie mam zamiaru cię znać?
Otworzyłam drzwi wejściowe i
zeszłam z ganku z walizką. Słyszałam, jak Zayn dopadł drzwi, ale chyba nie miał
pojęcia, co powiedzieć.
I dobrze, już się nagadał.
-Och, jeszcze jedno - powiedziałam, odwracając się i
wsuwając rękę do kieszeni. Kiedy Zayn spojrzał prosto na mnie, wyciągnęłam dłoń
pokazując mu środkowy palec. -Prezent - syknęłam.
Odwróciłam się i uniosłam głowę,
wychodząc ze swoją walizką z posesji domu rodziców Shay. Na plecach miałam
kurtkę, którą zdążyłam zgarnąć w przedpokoju, a do uszu wcisnęłam słuchawki
podłączone do iPoda. Wybierając "Die Darling" Metalliki, ruszyłam
przed siebie, powstrzymując płacz i powtarzając sobie w głowie rozkład jazdy
pociągów do Londynu.
Shay
Sama nie
zauważyłam, jak na dworze zrobiło się ciemno i dostałam sms’a od mamy, że mam
zgarniać towarzystwo i wracać do domu.
Od Louisa do mnie jest dosłownie tylko kilka kroków,
ale mama nigdy nie lubiła jak włóczę się po nocy i bez znaczenia jest czy będę
wracać sama, czy z kimś.
Rax i Zayn są od kilku godzin w domu, więc wiadomość
od mamy dotyczyła pewnie tylko mnie, Nialla i Chloe.
Moja siostra ostatnimi czasy jakoś wyjątkowo
zakumplowała się z Lottie, więc spędza u Tomlinsonów prawie całe dnie.
- Chyba musimy się zbierać – powiedziałam do Nialla,
któremu od dłuższego czasu siedziałam na kolanach. – Mama się już o nas
dopomina. – Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę, żeby zmotywować go do
podniesienia się.
- Teściowa wzywa. – Zaśmiał się złośliwie Lou, na co
posłałam mu najbardziej groźne spojrzenie na jakie było mnie stać. Miałam
ochotę strzelić go w ten pusty sagan, za złośliwości, jakich ostatnio nie umie
sobie odmówić, ale zamiast tego po prostu wyszłam z salonu i stanęłam przy
schodach na piętro.
- Chloe, idziemy! – zawołałam.
- Ale ja zostaję na noc. Rozmawiałam z mamą,
pozwoliła mi. – Moja młodsza siostra pojawiła się u szczytu schodów.
- No dobra – westchnęłam. Nie podobało mi się, że
jeszcze ona zwala się Jay na głowę, ale cóż. Skoro mama się zgodziła, nie będę
wnikała.
Po chwili w korytarzu dołączyli do mnie Niall i
Louis. Pożegnałam się z przyjacielem i razem z Niallem wyszliśmy na zewnątrz.
Blondyn splótł palce naszych dłoni i przyciągnął mnie bliżej siebie,
uśmiechając się pogodnie. Nadal nie do końca do mnie docierało, że ze sobą
chodzimy, ale cóż. Minął niespełna tydzień.
Całą drogę
ani ja ani Niall nie odzywaliśmy się. Po prostu szliśmy leniwym krokiem
ciesząc się swoją obecnością. Teraz chyba wiem dlaczego Rax tak ciągnęło do
Zayna. Przyjemnie jest mieć kogoś bliskiego obok siebie.
Weszliśmy
do domu i wysłałam Nialla do salonu, gdzie pewnie siedzą Zayn, Ishardi i
rodzice, a sama pobiegłam na górę, żeby podłączyć pod ładowarkę swoja komórkę,
której pada bateria. Gdy już miałam wracać na dół, zauważyłam Zayna, siedzącego
na schodach prowadzących na poddasze, gdzie był pokój jego i Rax. Chłopak
siedział z głową opartą o kolana i nie zwracał uwagi na to co się dzieje
wokół. Podeszłam więc do niego i
usiadłam obok.
- Zayn? – Dotknęłam delikatnie jego pleców, ale nie
zareagował, co odrobinę mnie zaniepokoiło. – Zaynee? – szturchnęłam jego ramię.
- Idź sobie. – warknął zduszonym głosem, nawet nie
podnosząc głowy.
- Zayn, co się stało?
- Nie ważne. Daj mi spokój – syknął, co dla mnie
było jedynie wyraźnym znakiem, że jest wprost źle.
- Okay… - westchnęłam ciężko. – Gdzie jest Ishardi?
– Jeśli on mi nie chce nic powiedzieć, to zrobi to moja przyjaciółka.
- Nie wiem – mruknął.
- Zayn. Gdzie. Jest. Rax? – Zaczynałam się odrobinę
niecierpliwić.
- Kurwa, nie wiem! – krzyknął podnosząc głowę i
patrząc na mnie wściekle, odrobine zaczerwienionymi oczyma.
- Jak to nie wiesz? – Również podniosłam ton. – To
twoja dziewczyna, jak możesz nie wiedzieć?!
- Wyjechała, dobra? – Wstał ze schodów agresywnie.
- Gdzie wyjechała? – Podążając za nim i ja wstałam.
Stojąc na pierwszym stopniu byłam z nim równa, więc nie musiałam zadzierać
głowy, żeby patrzeć mu w oczy.
- Skąd mam kurwa wiedzieć? – syknął zbliżając się do
mnie o krok. – Zostawiła mnie. Wyjechała.
- Zostawiła cię? W sensie…
- W każdym sensie. – warknął. - Odeszła. Wyjechała. Ale
powinnaś być zadowolona, bo przecież od początku ci się to nie podobało. Teraz
możesz powiedzieć to swoje pieprzone „a nie mówiłam”! – patrzył na mnie z
agresją mieszającą się z pogardą, więc nie wytrzymałam i uderzyłam go,
zostawiając na jego twarzy czerwony odcisk mojej dłoni.
- Żebyś wiedział, że mi się nie podobało, po cały
czas się po tobie spodziewałam jakiegoś numeru – powiedziałam i wyminęłam go
zbiegając na dół. Weszłam do salonu. – Niall, zdaje się, że musze jechać do
Londynu.
- Słucham? – Chłopak odwrócił się do mnie i posłał
mi niepewne spojrzenie.
- Rax wyjechała i jestem w stanie założyć się, że
pojechała do domu, dlatego muszę jechać za nią – wyjaśniłam.
- Jestem pewien, że jest dużą dziewczynką i poradzi
sobie w mieście.
- A ja jestem pewna, że wręcz przeciwnie. Muszę tam
jechać. – uśmiechnęłam się do niego czując się winna, tego, że muszę go tutaj
zostawić. – Możecie z Zaynem zostać tutaj, albo przenieść się do Lou, jak
wolicie.
- Skoro to takie ważne – westchnął, a ja pocałowałam
go szybko i ruszyłam z powrotem na górę, żeby zebrać swoje rzeczy.
Boska Rax znowu w akcji. Kocham te twoje wypowiedzi. Scena z Zaynem na schodach? bezcenna. *_* `J
OdpowiedzUsuń