Chapter 15



Ishardi
      -Możesz trochę ściszyć ten mikrofon?! - krzyknęłam do Franka ze sceny, testując sprzęt. -Louis prosił, żeby jego był cichszy, ma problemy z gardłem! 
     Od rana siedziałam między dźwiękowcami i ustawiałam sprzęty. Dzisiaj przydzielono mi mikrofony i testowanie gitar, więc zgarnęłam do pomocy Franka, który jako jedyny nie patrzył na mnie w kategorii "dziewczyna muzyka".
     Kiedy o trzeciej po południu dostrajałam elektryka, zadzwoniła mi komórka. Zanim wyjęłam ją z kieszeni, Shay zdążyła się rozłączył.
 -Czego, grzecznie pytam? - zapytałam, gdy po pierwszym sygnale odebrała. 
 -Wpadłam na genialny pomysł!
 -Ty masz zawsze genialne pomysły...
 -Nie ironizuj - fuknęła przyjaciółka. -Rozmawiałam z Louisem i uznaliśmy, że skoro za dwa dni mają prawie tydzień wolnego to zabieramy was wszystkich i jedziemy do Doncaster!
 -Do Doncaster? - spytałam głupio. -I gdzie chcesz nas wszystkich przechować? 
 -Harry i Liam będą w domu Lou, a ty, Zayn i Niall u mnie. 
 -Zgaduję, że Niall będzie nocować w twoim łóżku - rzuciłam z przekąsem; prawie że słyszałam, jak się rumieni. 
 -Wcale nie! - zaprotestowała bez większego przekonania. -Ale wam już zaklepałam pokój na poddaszu, tam jest spory materac.
 -Spieprzaj - mruknęłam, ale wcale nie miałam nic przeciwko. -Jesteśmy ze sobą tydzień, jeszcze ze sobą nie.. no, wiesz.
 -No, wiem - usłyszałam uśmieszek w jej głosie. -JESZCZE.
 -Możesz mnie cmoknąć, Shay! 
 -No, Zayn by to zrobił chętnie! - zaśmiała się, a ja prychnęłam w słuchawkę. 
 -Zobaczymy się za godzinę - rzuciłam, rozłączając się.

     Szłam wąskim korytarzem za backstagem, szukając garderoby, w której powinna być Shay. Znalazłam odpowiednie drzwi i nacisnęłam klamkę, wchodząc do środka.
 -Wiesz, że skopię ci... - zaczęłam, ale kiedy podniosłam spojrzenie, zamarłam w pół słowa. -Widzę, że ktoś już chciał ci się dobrać do tyłka, nie? 
 -Rax, jesteś martwa... - syknęła przyjaciółka, a ja wybuchnęłam śmiechem, patrząc, jak Niall odskakuje od niej jeszcze dalej. 
 -O, pardon, proszę państwa! - rzuciłam ze śmiechem, wycofując się w ukłonie z drzwi. Kiedy prawie je domknęłam, krzyknęłam jeszcze:
 -Rax jeden, Niall zero!

Shay
     Moja praca w trasie, już po kilku dniach stała się zwykłą rutyną. Zawsze miałam do zrobienia to samo. Pomóc Lou w skomponowaniu ubrań dla chłopaków, zabrać je do ich garderoby, dopilnować, żeby ubrali to, co mają przygotowane, a później pogonić ich do Lou, żeby zajęła się resztą ich wyglądu.
Akurat byłam w garderobie zespołu, gdy w pomieszczeniu pojawił się Louis, rozmawiając przez telefon. Jeśli dobrze wnioskuję, znowu wisiał na linii z Jay. Uśmiechnął się do mnie szeroko i usiadł na kanapie pod ścianą, podczas gdy ja przebierałam w wieszakach.
- Boże, jak ja się za nimi stęskniłem – westchnął Tommo rzucając komórkę obok siebie.
- To jedź do nich – mruknęłam spoglądając na niego przez ramię. – Na pewno znajdzie się jakieś dłuższe wolne, kiedy będziesz mógł lecieć do Doncaster, bo zakładam, że mówimy o Jay i dziewczynach.
- W zasadzie za dwa dni mamy jakieś dłuższe wolne – zamyślił się na moment, a ja odwróciłam się przodem do niego i oparłam się o wieszak.
- Bez mała tydzień – powiedziałam.
- Jedziesz i ty? Założę się, że nie byłaś w domu od dawna.
- Ostatni raz byłam w zeszłym roku w wakacje – powiedziałam czując pewnego rodzaju wstyd przez to, że tak zaniedbałam rodziców i siostrę.
- No więc jedź ze mną. We dwoje zawsze raźniej w trasie. – Uśmiechnął się do mnie błagalnie.
- Weźmy chłopaków i Rax – zawołałam wpadając na ten genialny pomysł. – Razem będzie jeszcze weselej.
- I gdzie ty chcesz ich wszystkich pomieścić?
- Podzielimy się. – Wyszczerzyłam się wstukując w komórce numer Ishardi.
- Gdzie dzwonisz?
- Do Rax, ale nie odbiera. – westchnęłam rozłączając się.
- Powiesz jej później. – Louisa chyba bawiła moja mała nadgorliwość.
- Czyli jesteś na tak? – spytałam, gdy mój telefon zadzwonił, a on skinął głową w potwierdzeniu.
- Czego, grzecznie pytam? – Rax, jak zwykle milutka odezwała się jak tylko odebrałam.
- Wpadłam na genialny pomysł! – zawołałam z entuzjazmem
- Ty masz zawsze genialne pomysły - westchnęła
- Nie ironizuj – zmrużyłam groźnie oczy, zapominając, że nie może tego zobaczyć. -Rozmawiałam z Louisem i uznaliśmy, że skoro za dwa dni mają prawie tydzień wolnego to zabieramy was wszystkich i jedziemy do Doncaster!
- Do Doncaster? I gdzie chcesz nas wszystkich przechować? – spytała z powątpiewaniem w głosie.
- Harry i Liam będą w domu Lou, a ty, Zayn i Niall u mnie. – Wzruszyłam ramionami na poczekaniu rozmieszczając całą paczkę.
- Zgaduję, że Niall będzie nocować w twoim łóżku – Ledwie to powiedziała, a w mojej głowie zrodziły się bardzo niedwuznaczne obrazki, przez które na moją twarz wpłynął mocny rumieniec. 
- Wcale nie! – zaprotestowałam spychając swoje wyobrażenia na boczny tor. - Ale wam już zaklepałam pokój na poddaszu, tam jest spory materac.
- Spieprzaj - warknęła - Jesteśmy ze sobą tydzień, jeszcze ze sobą nie.. no, wiesz.
- No, wiem. JESZCZE – roześmiałam się.
- Możesz mnie cmoknąć, Shay! – syknęła, a ja uśmiechnęłam się z triumfem.
- No, Zayn by to zrobił chętnie! – Rzuciłam ro słuchawki próbując  maskować śmiech.  
- Zobaczymy się za godzinę – Rozłączyła się.
- I czego się dowiedziałaś? – spytał Lou wstając ze swojego miejsca.
- W zasadzie niczego. – Uśmiechnęłam się szeroko. – Ale chyba będzie na tak.
- No to jedziemy za dwa dni. – Odpowiedział mi takim samym uśmiechem i wyszedł z pomieszczenia mrucząc coś o Hazzie.
Zostałam sama na powrót zajęłam się swoją praca. Chociaż tyle mogłam zrobić w zamian za to, że chłopcy zabrali nas w trasę i dzięki nim możemy jeździć po całej Anglii zatrzymując się w drogich hotelach i zwiedzając te wszystkie niesamowite miejsca.
- Shay zajmiesz się nią przez parę minut? – do garderoby wpadła Lou i wcisnęła mi w ramiona mała Lux zanim na dobre zdążyłam zareagować. – Dzięki. Przyjdę po nią za parę minut. – Tak szybko jak przyszła, tak poszła, zostawiając mi swoje dziecko, a ja zgłupiałam.
Nie umiem zajmować się małymi dziećmi. W zasadzie w ogóle nie wiem jak z nimi postępować. W zabawianiu dzieciaków o niebo lepsza jest Ishardi, co było widać ostatnimi czasy, gdy niejednokrotnie zabierali z Zaynem małą do siebie, albo nawet sama się nią zajmowała. Ja zdecydowanie wolę patrzeć na dzieci z daleka. Nie ciągnie mnie do nich. Jeszcze nie.
- Hej mała? – uśmiechnęłam się niepewnie do niej, a ona zaśmiała się i zaczęła wiercić. – Wow, ostrożnie. – mruknęłam stawiając ją na podłodze i obserwując jak bez skrępowania zaczyna zwiedzać pomieszczenie. Nie ma co, widać, że mała jest przyzwyczajona do ciągłych podróży i nowych ludzi otaczających ją co chwilę.
Rozbawiło mnie, że Lux po chwili znalazła się przy otwartej walizce Hazzy i zaczęła w niej grzebać. Cóż, widać, kto jest ulubionym wujkiem. Gdy zaczęła wyrzucać rzeczy na podłogę, złapałam ją i zamknęłam bagaż próbując tłumaczyć, jej, że nie można tak, ale chyba nie szczególnie ją to interesowało, bo zaczynała marudzić.
Właśnie dlatego nie chcę mieć dzieci przynajmniej przez najbliższe pięć lat. One nic nie rozumią!
- Chyba ci coś nie idzie. – Usłyszałam gdzieś za sobą i odwróciłam się szybko, z Lux na rękach.
- Niall – Uśmiechnęłam się szeroko. – Lux chyba za mną nie przepada. – westchnęłam gdy zaczęła jeszcze bardziej się wyrywać i odstawiłam ją na ziemię.
- To mała indywidualistka – powiedział i wszedł głębiej, zamykając za sobą drzwi.
- Nie da się nie zauważyć – jęknęłam opadając na kanapę, gdy dziewczynka znów powędrowała do walizki Harolda. – Co cię do mnie sprowadza? – spytałam blondyna.
- W sumie, to mam do ciebie pytanie. – Patrzył na mnie uważnie.
- Jakie? – Z westchnieniem wstałam i ponownie odciągnęłam dziecko od rzeczy Loczka.
- Bardzo dokuczała? – Do garderoby weszła Lou, a mała od razu zaczęła gadać, wyciągając ręce do mamy.
- Wcale – skłamałam oddając kobiecie córeczkę.
- Jeszcze raz dzięki, Shay. – Lou posłała mi promienny uśmiech i wyszła z garderoby.
- Więc co to za pytanie? – Odwróciłam się do blondyna z zachęcającym uśmiechem.
- Zastanawiam się – zbliżył się do mnie o kilka kroków – Czy nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną na kawę czy coś.
- Jako przyjaciele? – Odwróciłam wzrok zażenowana tym, że to głupie pytanie wyrwało się z moich ust. Od naszej randki minął tydzień i nie zaprosił mnie na następną. A to znaczy, że…
- Myślałem, że może raczej jako para? – Podszedł jeszcze bliżej i uniósł mój podbródek uśmiechając się niepewnie.
- Para? – W mój głos wkradła się nadzieja.
- Jeśli chcesz.
- Więc kawa? – Uśmiechnęłam się szeroko, a on pochylił się nade mną. Przymknęłam oczy czekając aż jego usta zetkną się z moimi, ale nie otrzymałam tego.
- Wiesz, że skopię ci... – Rax weszła do pomieszczenia i urwała gapiąc się na nas. - Widzę, że ktoś już chciał ci się dobrać do tyłka, nie? 
- Rax, jesteś martwa... – Syknęłam wściekle, gdy ona śmiała się perfidnie, a Niall szybko odsunął się na przepisową odległość.
- O, pardon, proszę państwa! – powiedziała cofając się do wyjścia. -Rax jeden, Niall zero! – zawołała jeszcze, zanim całkowicie zamknęła drzwi.
- Po jeden – mruknął blondyn, ale dziewczyna nie zdołała tego usłyszeć. – Więc kawa za kilka minut? – spytał podchodząc do mnie i delikatnie muskając swoimi ustami moje, po czym ruszył do drzwi. – Przyjdę po ciebie za kwadrans. – Wyszedł, a ja opadłam znowu na kanapę.
- Cholerna Rax – syknęłam sama do siebie. Bo gdyby nie przyszła, pewnie nadal stałabym tu, z Irlandczykiem całując się, a tak… Jestem sama.
Ale jest szansa, że nadrobimy to później.

2 komentarze:

  1. - To mała indywidualistka – powiedział i wszedł głębiej, zamykając za sobą drzwi.
    ..wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej.. XDDD
    ~DŻEEJ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże Dżeej. Odstaw cukier. - Łiskas

      Usuń