Ishardi
-Możesz trochę ściszyć ten
mikrofon?! - krzyknęłam do Franka ze sceny, testując sprzęt. -Louis prosił,
żeby jego był cichszy, ma problemy z gardłem!
Od rana siedziałam między
dźwiękowcami i ustawiałam sprzęty. Dzisiaj przydzielono mi mikrofony i
testowanie gitar, więc zgarnęłam do pomocy Franka, który jako jedyny nie
patrzył na mnie w kategorii "dziewczyna muzyka".
Kiedy o trzeciej po południu
dostrajałam elektryka, zadzwoniła mi komórka. Zanim wyjęłam ją z kieszeni, Shay
zdążyła się rozłączył.
-Czego, grzecznie pytam? - zapytałam, gdy po
pierwszym sygnale odebrała.
-Wpadłam na genialny pomysł!
-Ty masz zawsze genialne pomysły...
-Nie ironizuj - fuknęła przyjaciółka.
-Rozmawiałam z Louisem i uznaliśmy, że skoro za dwa dni mają prawie tydzień
wolnego to zabieramy was wszystkich i jedziemy do Doncaster!
-Do Doncaster? - spytałam głupio. -I gdzie
chcesz nas wszystkich przechować?
-Harry i Liam będą w domu Lou, a ty, Zayn i
Niall u mnie.
-Zgaduję, że Niall będzie nocować w twoim łóżku
- rzuciłam z przekąsem; prawie że słyszałam, jak się rumieni.
-Wcale nie! - zaprotestowała bez większego
przekonania. -Ale wam już zaklepałam pokój na poddaszu, tam jest spory materac.
-Spieprzaj - mruknęłam, ale wcale nie miałam nic
przeciwko. -Jesteśmy ze sobą tydzień, jeszcze ze sobą nie.. no, wiesz.
-No, wiem - usłyszałam uśmieszek w jej głosie.
-JESZCZE.
-Możesz mnie cmoknąć, Shay!
-No, Zayn by to zrobił chętnie! - zaśmiała się,
a ja prychnęłam w słuchawkę.
-Zobaczymy się za godzinę - rzuciłam,
rozłączając się.
Szłam wąskim korytarzem za
backstagem, szukając garderoby, w której powinna być Shay. Znalazłam
odpowiednie drzwi i nacisnęłam klamkę, wchodząc do środka.
-Wiesz, że skopię ci... - zaczęłam, ale kiedy
podniosłam spojrzenie, zamarłam w pół słowa. -Widzę, że ktoś już chciał ci się
dobrać do tyłka, nie?
-Rax, jesteś martwa... - syknęła przyjaciółka, a
ja wybuchnęłam śmiechem, patrząc, jak Niall odskakuje od niej jeszcze
dalej.
-O, pardon, proszę państwa! - rzuciłam ze śmiechem,
wycofując się w ukłonie z drzwi. Kiedy prawie je domknęłam, krzyknęłam jeszcze:
-Rax jeden, Niall zero!
Shay
Moja praca w
trasie, już po kilku dniach stała się zwykłą rutyną. Zawsze miałam do zrobienia
to samo. Pomóc Lou w skomponowaniu ubrań dla chłopaków, zabrać je do ich
garderoby, dopilnować, żeby ubrali to, co mają przygotowane, a później pogonić
ich do Lou, żeby zajęła się resztą ich wyglądu.
Akurat byłam w garderobie zespołu, gdy w pomieszczeniu
pojawił się Louis, rozmawiając przez telefon. Jeśli dobrze wnioskuję, znowu
wisiał na linii z Jay. Uśmiechnął się do mnie szeroko i usiadł na kanapie pod
ścianą, podczas gdy ja przebierałam w wieszakach.
- Boże, jak ja się za nimi stęskniłem – westchnął
Tommo rzucając komórkę obok siebie.
- To jedź do nich – mruknęłam spoglądając na niego
przez ramię. – Na pewno znajdzie się jakieś dłuższe wolne, kiedy będziesz mógł
lecieć do Doncaster, bo zakładam, że mówimy o Jay i dziewczynach.
- W zasadzie za dwa dni mamy jakieś dłuższe wolne –
zamyślił się na moment, a ja odwróciłam się przodem do niego i oparłam się o
wieszak.
- Bez mała tydzień – powiedziałam.
- Jedziesz i ty? Założę się, że nie byłaś w domu od
dawna.
- Ostatni raz byłam w zeszłym roku w wakacje –
powiedziałam czując pewnego rodzaju wstyd przez to, że tak zaniedbałam rodziców
i siostrę.
- No więc jedź ze mną. We dwoje zawsze raźniej w
trasie. – Uśmiechnął się do mnie błagalnie.
- Weźmy chłopaków i Rax – zawołałam wpadając na ten
genialny pomysł. – Razem będzie jeszcze weselej.
- I gdzie ty chcesz ich wszystkich pomieścić?
- Podzielimy się. – Wyszczerzyłam się wstukując w
komórce numer Ishardi.
- Gdzie dzwonisz?
- Do Rax, ale nie odbiera. – westchnęłam rozłączając
się.
- Powiesz jej później. – Louisa chyba bawiła moja mała
nadgorliwość.
- Czyli jesteś na tak? – spytałam, gdy mój telefon
zadzwonił, a on skinął głową w potwierdzeniu.
- Czego, grzecznie pytam? – Rax, jak zwykle milutka
odezwała się jak tylko odebrałam.
- Wpadłam na genialny pomysł! – zawołałam z
entuzjazmem
- Ty masz zawsze genialne pomysły - westchnęła
- Nie ironizuj – zmrużyłam groźnie oczy, zapominając,
że nie może tego zobaczyć. -Rozmawiałam z Louisem i uznaliśmy, że skoro za dwa
dni mają prawie tydzień wolnego to zabieramy was wszystkich i jedziemy do
Doncaster!
- Do Doncaster? I gdzie chcesz nas wszystkich
przechować? – spytała z powątpiewaniem w głosie.
- Harry i Liam będą w domu Lou, a ty, Zayn i Niall u
mnie. – Wzruszyłam ramionami na poczekaniu rozmieszczając całą paczkę.
- Zgaduję, że Niall będzie nocować w twoim łóżku –
Ledwie to powiedziała, a w mojej głowie zrodziły się bardzo niedwuznaczne
obrazki, przez które na moją twarz wpłynął mocny rumieniec.
- Wcale nie! – zaprotestowałam spychając swoje
wyobrażenia na boczny tor. - Ale wam już zaklepałam pokój na poddaszu, tam jest
spory materac.
- Spieprzaj - warknęła - Jesteśmy ze sobą tydzień,
jeszcze ze sobą nie.. no, wiesz.
- No, wiem. JESZCZE – roześmiałam się.
- Możesz mnie cmoknąć, Shay! – syknęła, a ja
uśmiechnęłam się z triumfem.
- No, Zayn by to zrobił chętnie! – Rzuciłam ro
słuchawki próbując maskować śmiech.
- Zobaczymy się za godzinę – Rozłączyła się.
- I czego się dowiedziałaś? – spytał Lou wstając ze
swojego miejsca.
- W zasadzie niczego. – Uśmiechnęłam się szeroko. –
Ale chyba będzie na tak.
- No to jedziemy za dwa dni. – Odpowiedział mi takim
samym uśmiechem i wyszedł z pomieszczenia mrucząc coś o Hazzie.
Zostałam sama na powrót zajęłam się swoją praca.
Chociaż tyle mogłam zrobić w zamian za to, że chłopcy zabrali nas w trasę i
dzięki nim możemy jeździć po całej Anglii zatrzymując się w drogich hotelach i
zwiedzając te wszystkie niesamowite miejsca.
- Shay zajmiesz się nią przez parę minut? – do
garderoby wpadła Lou i wcisnęła mi w ramiona mała Lux zanim na dobre zdążyłam
zareagować. – Dzięki. Przyjdę po nią za parę minut. – Tak szybko jak przyszła,
tak poszła, zostawiając mi swoje dziecko, a ja zgłupiałam.
Nie umiem zajmować się małymi dziećmi. W zasadzie w
ogóle nie wiem jak z nimi postępować. W zabawianiu dzieciaków o niebo lepsza
jest Ishardi, co było widać ostatnimi czasy, gdy niejednokrotnie zabierali z
Zaynem małą do siebie, albo nawet sama się nią zajmowała. Ja zdecydowanie wolę
patrzeć na dzieci z daleka. Nie ciągnie mnie do nich. Jeszcze nie.
- Hej mała? – uśmiechnęłam się niepewnie do niej, a
ona zaśmiała się i zaczęła wiercić. – Wow, ostrożnie. – mruknęłam stawiając ją
na podłodze i obserwując jak bez skrępowania zaczyna zwiedzać pomieszczenie.
Nie ma co, widać, że mała jest przyzwyczajona do ciągłych podróży i nowych
ludzi otaczających ją co chwilę.
Rozbawiło mnie, że Lux po chwili znalazła się przy
otwartej walizce Hazzy i zaczęła w niej grzebać. Cóż, widać, kto jest ulubionym
wujkiem. Gdy zaczęła wyrzucać rzeczy na podłogę, złapałam ją i zamknęłam bagaż
próbując tłumaczyć, jej, że nie można tak, ale chyba nie szczególnie ją to
interesowało, bo zaczynała marudzić.
Właśnie dlatego nie chcę mieć dzieci przynajmniej
przez najbliższe pięć lat. One nic nie rozumią!
- Chyba ci coś nie idzie. – Usłyszałam gdzieś za sobą
i odwróciłam się szybko, z Lux na rękach.
- Niall – Uśmiechnęłam się szeroko. – Lux chyba za mną
nie przepada. – westchnęłam gdy zaczęła jeszcze bardziej się wyrywać i
odstawiłam ją na ziemię.
- To mała indywidualistka – powiedział i wszedł
głębiej, zamykając za sobą drzwi.
- Nie da się nie zauważyć – jęknęłam opadając na
kanapę, gdy dziewczynka znów powędrowała do walizki Harolda. – Co cię do mnie
sprowadza? – spytałam blondyna.
- W sumie, to mam do ciebie pytanie. – Patrzył na mnie
uważnie.
- Jakie? – Z westchnieniem wstałam i ponownie
odciągnęłam dziecko od rzeczy Loczka.
- Bardzo dokuczała? – Do garderoby weszła Lou, a mała
od razu zaczęła gadać, wyciągając ręce do mamy.
- Wcale – skłamałam oddając kobiecie córeczkę.
- Jeszcze raz dzięki, Shay. – Lou posłała mi promienny
uśmiech i wyszła z garderoby.
- Więc co to za pytanie? – Odwróciłam się do blondyna
z zachęcającym uśmiechem.
- Zastanawiam się – zbliżył się do mnie o kilka kroków
– Czy nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną na kawę czy coś.
- Jako przyjaciele? – Odwróciłam wzrok zażenowana tym,
że to głupie pytanie wyrwało się z moich ust. Od naszej randki minął tydzień i
nie zaprosił mnie na następną. A to znaczy, że…
- Myślałem, że może raczej jako para? – Podszedł
jeszcze bliżej i uniósł mój podbródek uśmiechając się niepewnie.
- Para? – W mój głos wkradła się nadzieja.
- Jeśli chcesz.
- Więc kawa? – Uśmiechnęłam się szeroko, a on pochylił
się nade mną. Przymknęłam oczy czekając aż jego usta zetkną się z moimi, ale
nie otrzymałam tego.
- Wiesz, że skopię ci... – Rax weszła do pomieszczenia
i urwała gapiąc się na nas. - Widzę, że ktoś już chciał ci się dobrać do tyłka,
nie?
- Rax, jesteś martwa... – Syknęłam wściekle, gdy ona
śmiała się perfidnie, a Niall szybko odsunął się na przepisową odległość.
- O, pardon, proszę państwa! – powiedziała cofając się
do wyjścia. -Rax jeden, Niall zero! – zawołała jeszcze, zanim całkowicie zamknęła
drzwi.
- Po jeden – mruknął blondyn, ale dziewczyna nie
zdołała tego usłyszeć. – Więc kawa za kilka minut? – spytał podchodząc do mnie
i delikatnie muskając swoimi ustami moje, po czym ruszył do drzwi. – Przyjdę po
ciebie za kwadrans. – Wyszedł, a ja opadłam znowu na kanapę.
- Cholerna Rax – syknęłam sama do siebie. Bo gdyby nie
przyszła, pewnie nadal stałabym tu, z Irlandczykiem całując się, a tak… Jestem
sama.
Ale jest
szansa, że nadrobimy to później.
- To mała indywidualistka – powiedział i wszedł głębiej, zamykając za sobą drzwi.
OdpowiedzUsuń..wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej....wszedł głębiej.. XDDD
~DŻEEJ.
Boże Dżeej. Odstaw cukier. - Łiskas
Usuń