Ishardi
-Mam dosyć.
Padłam na swoje łóżko krzyżem,
twarzą w poduszkę. W sumie to nie tyle było moje łóżko, ile NASZE łóżko-
postanowiłam zainstalować się u Zayna, od którego od dobrych kilku dni nie
potrafiłam się odkleić.
-Przyzwyczaisz się.
Prychnęłam.
-Łatwo mówić. Ty sobie śpiewasz na scenie, a to
ja dbam o to, żebyś miał do czego skrzeczeć, wiesz? - odwróciłam się na plecy i
spojrzałam na Zayna stojącego przy oknie pokoju. -Coś nie tak?
-Masz może ochotę na herbatę?
-O, tak - westchnęłam, stając na nogi i
podchodząc do niego. -Bardzo.
Siedzieliśmy w kącie przytulnej
kawiarenki, popijając herbatę i rozmawiając cicho. Cudem udało nam się ominąć
zbiorowisko przed hotelem i okrężną drogą daliśmy radę przyjść tutaj.
Zastanawiałam się, jak chłopaki są w stanie znieść coś takiego na co dzień, bo
ja - chociaż mnie to osobiście nie dotyczyło - nie potrafiłam wytrzymać już
teraz.
-Ishardi...
-Tak?
-Pamiętasz może... - Zayn na moment zawiesił
głos, a ja spojrzałam na niego wyczekująco, upijając łyk z filiżanki.
-Pamiętasz wtedy, w tourbusie, kiedy mówiłem ci o wszystkim, co czuję?
Serce mi zatrzepotało, nie potrafiłam powstrzymać
uśmiechu.
-Pamiętam.
-Ja... Zastanawiam się... - westchnął z
zakłopotaniem. -Nigdy mi nie odpowiedziałaś.
-Och - wyrwało mi się.
Przeniosłam spojrzenie na resztkę
swojej herbaty i nie wiedziałam, jak powinnam się zachować, co powinnam
powiedzieć czy zrobić. Nie wydawało mi się, żeby to był czas i miejsce na taką
rozmowę, ale z drugiej strony, kiedy znajdziemy na to czas i miejsce?
-Zayn, to jest dosyć ciężki temat - powiedziałam
cicho, bawiąc się rzemykami zawiązanymi na szyi. -Nie chciałabym, żebyś źle
mnie zrozumiał, ale ja... nie wiem, co czuję.
Zapanowała cisza. Spojrzałam na chłopaka i jęknęłam w
duchu, widząc jego zaciśnięte szczęki.
-Mogę to wyjaśnić?
-Oczywiście.
-Zayney - zaczęłam, obracając się bardziej w
jego stronę i bawiąc się jego dłonią - to nie jest tak, że nie chcę ci czegoś
powiedzieć albo że się tobą bawię. Zwyczajnie nie umiem tego określić, wiesz?
To jest... - wzruszyłam ramionami. -Czuję się trochę tak, jak kiedy byłam
mała.
-To znaczy?
-Za każdym razem, kiedy cię widzę, serce mi
wariuje, jakbym miała dostać ataku arytmii. Ale w bardziej pozytywnym sensie.
Zaśmiał się cicho.
-Za każdym razem, jak mnie dotkniesz... czuję
się tak, jakbym mogła już nigdy się od ciebie nie odsuwać. I za każdym razem,
gdy uświadamiam sobie, że mogę czuć coś więcej, niż podejrzewam... - na moment
zawiesiłam głos, kiedy Zayn spojrzał mi prosto w oczy. Potem się uśmiechnęłam.
-Zawsze wtedy czuję się zupełnie tak, jakbym nie umiała bez ciebie oddychać.
Nie umiem tego wszystkiego inaczej wyjaśnić.
-Nie umiesz się przyznać - powiedział miękko
Zayn, zakładając mi za ucho zabłąkany loczek.
-Do czego? - zapytałam zdziwiona.
-Do tego, co czujesz. Nie umiesz tego
sprecyzować w dwóch prostych słowach.
-A ty umiesz? - obruszyłam się.
-Umiem.
-Tak? To chcę to zobaczyć.
Zayn wstał, nie czekając na
kelnerkę i zostawiając dwadzieścia funtów obok swojej niedopitej herbaty. Wziął
mnie za rękę, uśmiechnął się tajemniczo i powstrzymał mnie gestem dłoni, kiedy
chciałam założyć ciemne okulary, jak wcześniej kazał. Sam też tego nie
zrobił.
-Co ty planujesz? - sama usłyszałam obawę w
swoim głosie.
-Zobaczysz.
Wyszliśmy przed kawiarnię i - co
mnie nie zdziwiło - od razu pojawił się dookoła większy tłumek ludzi. Co chwilę
ktoś robił zdjęcia, piszczał albo prosił o coś Zayna, ale kiedy fani zobaczyli,
że trzyma mnie za rękę, splatając nasze palce, to wszystko zdawało się
zamrzeć.
A potem flesze cyfrówek sypały się z każdej strony i
zasypał nad grad pytań.
-Mogę coś powiedzieć? - krzyknął piosenkarz, na
co fanki oczywiście przytaknęły i posłusznie umilkły. -Odpowiadając na
wszystkie pytania po kolei i dając wam możliwość pochwalenia się tym na
twitterze - tutaj zerknął w stronę dwóch nastolatek piszących coś szybko na
komórkach - chciałem oficjalnie, tak mi się wydaje, ogłosić, że...
-Nie rób tego - syknęłam, patrząc na niego w
panice.
-Co chciałeś ogłosić, Zayn?
-Kim ona jest?
-O mój Boże, te zdjęcia są genialne!
-O co chodzi?
-Widzisz? - szepnęłam, ściskając go za rękę.
-Zabijesz je zaraz!
-Są wytrzymałe, nie martw się. To Directioners -
odparł półgębkiem, a za chwilę postąpił ze mną kilka kroków i znów odezwał się
głośniej. -Ta śliczna dziewczyna, która stoi obok mnie, nazywa się Ishardi
Thurse i ma głos jak anioł, wierzcie mi.
-Przestań! - warknęłam, ale zignorował moje
protesty.
-Ale poza tym, że doceniam jej cudowny wokal, doceniam
w niej również wiele innych rzeczy.
-Malik, do cholery! - wysyczałam, przysuwając
się do niego odrobinę; bałam się tych wszystkich ludzi dookoła, czułam się jak
osaczona, jak zwierzątko w klatce.
-W Ishardi doceniam dosłownie wszystko, nawet jej
wady- jak fakt, że jest bardziej "sassy" niż nasz kochany Tommo -
kilka dziewczyn parsknęło śmiechem, a kilka przyklasnęło. Dookoła nadal słychać
było dźwięki migawki i błyskały pojedyncze flesze. -Ale tym, co chciałbym wam
wszystkim przekazać, zanim dam radę wam uciec - to mówiąc, postąpił kilka
kroków w bok, zbliżając się do wąskiej, bocznej uliczki - i proszę, nie
biegnijcie za nami - dodał - jest fakt, że jestem cholernie zakochany w tej
dziewczynie i mogę śmiało przyznać, bo takie wyzwanie mi przed chwilą rzuciła,
że ją kocham!
Zmroziło mnie. Nie zorientowałam
się nawet, że Zayn szybko mnie pocałował, a chwilę potem szedł ze mną szybkim
krokiem bocznymi uliczkami, zostawiając za sobą osłupiałe stadko fanek. Nie
potrafiłam wykrztusić słowa i nie miałam bladego pojęcia, jakim sposobem
znalazłam się w naszym pokoju i siedziałam na łóżku, gapiąc się w ścianę.
-Ziemia do Rax! - zamachał mi ręką przed oczami,
a ja spojrzałam na niego tępo. -Wszystko okej?
-Ja... Kurwa mać - sapnęłam, opierając czoło na
dłoni. -Jesteś idiotą.
-Tylko dlatego, że publicznie przyznałem, że cię
kocham?
Thurse, pilnuj swojej pikawy, nie chcesz drugiego
ataku arytmicznego w tym miesiącu.
-To też.
-A dlaczego jeszcze?
Spojrzałam na chłopaka jak na kompletnego idiotę i
cmoknęłam go szybko w policzek.
-Bo zdecydowałeś się kochać taką osobę, jak ja.
Shay
Siedziałam w
moim pokoju, w zasadzie, moim i Rax, ale Rax się wyniosła do Zayna, co mi się
cholernie nie podobało, ale cóż, niestety nie miałam nic go gadania. Więc teraz
siedziałam na moim łóżku i wpatrywałam się w ubrania leżące na łóżku, które
powinno być Rax, licząc na to, że jakimś cudownym sposobem, samo się zdecyduje
co mam ubrać na randkę z Niallem.
Cholera, jak to dziwnie brzmi.
Wreszcie prawdziwa randka. Znaczy, odbędzie się ona
dopiero po koncercie, ale jednak. Do tej pory te wszystkie spotkania, spacery
czy kawy były bardziej przyjacielskie, a teraz… Randka.
- Wychodzisz z Niallem. – Do pokoju wpadł Louis, a ja
jęknęłam. No to się zacznie.
- Skąd wiesz? – spytałam, gdy stanął obok tych
wszystkich ubrań i popatrzył na nie ze zmarszczonymi brwiami.
- No powiedział mi – mruknął. – Ale nie powiedział nic
poza tym, że wreszcie cię zaprosił.
- Bo wie, że jesteś wścibski?
- Troskliwy, jeśli już – zrobił urażoną minę i założył
ręce na piersi.
- Jak zwał tak zwał – westchnęłam. – A ty nie miałeś
teraz siedzieć z Hazzą?
- Miałem. – uśmiechnął się – Ale Harry poczeka.
Idziesz na randkę!
- Boże, Louis – jęknęłam załamana tym jego
entuzjazmem. – Nie pierwsza i nie ostatnia. Idź do Hazzy, co?
- No już byś chciała. – Usiadł koło mnie. – Ostatnio
nie wypaliła nam nasza szczera rozmowa. – Zrobił niewinną minkę.
- Przerażasz mnie Tomlinson.
- Podoba ci się nasz blondynek, co? – Całkowicie olał
mój komentarz i wpatrywał się we mnie uważnie.
- Gdyby nie, to bym się z nim nie umówiła –
wymamrotałam. Nienawidzę takich rozmów.
- Niall to cholernie miły dzieciak – powiedział Lou, a
ja utkwiłam wzrok w ścianie. - I chyba serio mu się podobasz.
- Próbujesz mi go zareklamować?
- Próbuję cię ostrzec. – Położył swoją dłoń na moim
przedramieniu próbując zwrócić na siebie moją uwagę. – Nie spieprz tego,
słońce.
- Nie mam zamiaru. – Uśmiechnęłam się lekko. – Lubię
go. – Poczułam jak na moją twarz wpływa rumienieć, co wyraźnie rozbawiło mojego
przyjaciela.
- Mam nadzieje.
- Idź już do Hazzy, okay? – Posłałam mu pełne wyrzutu
spojrzenie.
- Co ci tak na tym zależy, hm? – Zmarszczył brwi
przyglądając mi się z rezerwą.
- Po prostu nie chcę mu podpaść – powiedziałam. – Już
kilka razy umówiłeś się z nim, a później zmieniałeś plany, żeby siedzieć ze
mną. Won do Harolda, Tomlinson. – Wstałam i wskazałam na drzwi, uśmiechając się
przy tym, żeby nie pomyślał, że jestem na niego zła. W końcu to tylko facet.
Po kolacji blondyn zaserwował mi spacer. Chyba staną się one częścią naszej małej, prywatnej tradycji. Uwielbiam spacerować z nim. Zwłaszcza tak, jak robiliśmy to dziś, gdy obejmował mnie, trzymając mocno przy swoim boku. Przez tych parę chwil czułam się, jakbyśmy byli razem. Ale nie jesteśmy. Niestety. - Um, więc chyba czas się pożegnać – powiedziałam opierając się o drzwi swojego pokoju i nerwowo poprawiając sukienkę, którą miałam na sobie. – Dzięki za miły wieczór.- Mam nadzieję, że jeszcze go powtórzymy. – Uśmiechnął się szeroko blondyn.- Jeśli będziesz chciał. – Czułam się trochę skrępowana całą tą sytuacją. Ale w tym pozytywnym sensie.- Jeśli to ode mnie zależy, to niejednokrotnie. – Zaśmiał się.- Super. – Przygryzłam wargę i przymknęłam oczy zażenowana euforią, jaka wkradła się do mojego głosu. I po chwili poczułam dłoń Nialla na swoim policzku. Delikatnie przesunął palcem po moich ustach, uwalniając moją wargę spomiędzy zębów, a gdy już chciałam jakoś na to zareagować, on po prostu pochylił się i pocałował mnie. Dziękowałam Bogu, że stoję oparta o drzwi, bo nogi się pode mną ugięły, gdy jego usta muskały moje, a jego dłoń z mojego policzka przeniosła się na moją talię.- Tak, to był zdecydowanie miły wieczór. – Uśmiechnął się szeroko Niall, gdy oderwał się ode mnie, a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. – Dobranoc, Shay – wymruczał, kiedy próbując ukryć swoje zawstydzenie, szukałam w torebce karty do pokoju.- Dobranoc, Niall. – Miałam ochotę jeszcze raz złączyć nasze usta, ale zamiast tego, po prostu weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Właśnie się całowaliśmy! Ja i Niall!
- Gdzie ty byłaś? – Mało zawału nie dostałam słysząc głos Ishardi dochodzący z balkonu.- Czekałaś na mnie?- No jak widać – mruknęła stojąc w drzwiach i paląc.- Nie jesteś z Zaynem? Pokłóciliście się znowu? – spytałam siadając na łóżku i spychając na chwilę na bok myśli o Niallu i jego ustach.- Nie – westchnęła gasząc papierosa na balustradzie. – Pytałam gdzie byłaś.
- Z Niallem – rzuciłam na odczepne. Bardziej mnie interesowało co ona tu robi. Znaczy, okay, to nasz wspólny pokój, ale przecież od wyjścia ze szpitala mieszka z Zaynem za każdym razem jak śpimy w hotelu.- Okay – Zamknęła za sobą drzwi i usiadła naprzeciw mnie. Z boku pewnie wyglądałyśmy jak dwie plotkujące przyjaciółkeczki.- No mów wreszcie – warknęłam zniecierpliwiona.- Chodzę z Zaynem – uśmiechnęła się niepewnie w moją stronę.- No co ty – mruknęłam. – Każdy chyba wie, że się spotykacie.- Ale teraz tak na poważnie. Oficjalnie – powiedziała.- Kiedy?- Dziś.- Jak?- Powiedział fankom, że mnie kocha – odparła. Uwielbiam to, że potrafimy się zrozumieć nawet rozmawiając półsłówkami.- Ale jak, fankom?- No normalnie. Wyciągnął mnie przed kawiarnię, gdzie byliśmy i powiedział grupce fanek, że mnie kocha. Wyobrażasz to sobie?- Nie szczególnie. Ale gratuluję. – Uśmiechnęłam się lekko. Nadal uważam, że Zayn nie jest najlepszą „partią” dla Ishardi, ale niestety nie mogę nic zrobić. Sama się musi o tym przekonać. Mam tylko nadzieję, że nie sparzy się na tym za bardzo.- A ty i Niall, już tak na poważnie?- Nie, ale…- Sorry, musze lecieć. – przerwała mi odczytując sms-a i szybko uciekła z pokoju.- …ale całowaliśmy się – dokończyłam w przestrzeń i opadłam na poduszki nie mając nawet ochoty rozebrać się z niewygodnych ubrań.
świetny jak zwykle ♥ ! a co ta Sandra -.- ci takiego wypisuje, że usuwasz jej komentarze :>? Na pewno jakaś taka sukowata --> ale się nie przejmuj ! NARESZCIE ją pocałował :D ! aa strasznie Ishardi się zmieniła ... taka zakochana panna XD No ale głupio, ze nie wysłuchała Shay :c .. czekam z niecierpliwością na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńhttp://vashapppenin.blogspot.com/ <--- zparaszam do mnie :)
@PolandLiam ~ by TT