Chapter 14



Ishardi

     -Mam dosyć. 
     Padłam na swoje łóżko krzyżem, twarzą w poduszkę. W sumie to nie tyle było moje łóżko, ile NASZE łóżko- postanowiłam zainstalować się u Zayna, od którego od dobrych kilku dni nie potrafiłam się odkleić. 
 -Przyzwyczaisz się.
Prychnęłam. 
 -Łatwo mówić. Ty sobie śpiewasz na scenie, a to ja dbam o to, żebyś miał do czego skrzeczeć, wiesz? - odwróciłam się na plecy i spojrzałam na Zayna stojącego przy oknie pokoju. -Coś nie tak?  
 -Masz może ochotę na herbatę?
 -O, tak - westchnęłam, stając na nogi i podchodząc do niego. -Bardzo. 

     Siedzieliśmy w kącie przytulnej kawiarenki, popijając herbatę i rozmawiając cicho. Cudem udało nam się ominąć zbiorowisko przed hotelem i okrężną drogą daliśmy radę przyjść tutaj. Zastanawiałam się, jak chłopaki są w stanie znieść coś takiego na co dzień, bo ja - chociaż mnie to osobiście nie dotyczyło - nie potrafiłam wytrzymać już teraz.
 -Ishardi... 
 -Tak? 
 -Pamiętasz może... - Zayn na moment zawiesił głos, a ja spojrzałam na niego wyczekująco, upijając łyk z filiżanki. -Pamiętasz wtedy, w tourbusie, kiedy mówiłem ci o wszystkim, co czuję?
Serce mi zatrzepotało, nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. 
 -Pamiętam. 
 -Ja... Zastanawiam się... - westchnął z zakłopotaniem. -Nigdy mi nie odpowiedziałaś.
 -Och - wyrwało mi się. 
     Przeniosłam spojrzenie na resztkę swojej herbaty i nie wiedziałam, jak powinnam się zachować, co powinnam powiedzieć czy zrobić. Nie wydawało mi się, żeby to był czas i miejsce na taką rozmowę, ale z drugiej strony, kiedy znajdziemy na to czas i miejsce? 
 -Zayn, to jest dosyć ciężki temat - powiedziałam cicho, bawiąc się rzemykami zawiązanymi na szyi. -Nie chciałabym, żebyś źle mnie zrozumiał, ale ja... nie wiem, co czuję. 
Zapanowała cisza. Spojrzałam na chłopaka i jęknęłam w duchu, widząc jego zaciśnięte szczęki. 
 -Mogę to wyjaśnić?
 -Oczywiście. 
 -Zayney - zaczęłam, obracając się bardziej w jego stronę i bawiąc się jego dłonią - to nie jest tak, że nie chcę ci czegoś powiedzieć albo że się tobą bawię. Zwyczajnie nie umiem tego określić, wiesz? To jest... - wzruszyłam ramionami. -Czuję się trochę tak, jak kiedy byłam mała. 
 -To znaczy?
 -Za każdym razem, kiedy cię widzę, serce mi wariuje, jakbym miała dostać ataku arytmii. Ale w bardziej pozytywnym sensie.
Zaśmiał się cicho. 
 -Za każdym razem, jak mnie dotkniesz... czuję się tak, jakbym mogła już nigdy się od ciebie nie odsuwać. I za każdym razem, gdy uświadamiam sobie, że mogę czuć coś więcej, niż podejrzewam... - na moment zawiesiłam głos, kiedy Zayn spojrzał mi prosto w oczy. Potem się uśmiechnęłam. -Zawsze wtedy czuję się zupełnie tak, jakbym nie umiała bez ciebie oddychać. Nie umiem tego wszystkiego inaczej wyjaśnić. 
 -Nie umiesz się przyznać - powiedział miękko Zayn, zakładając mi za ucho zabłąkany loczek. 
 -Do czego? - zapytałam zdziwiona. 
 -Do tego, co czujesz. Nie umiesz tego sprecyzować w dwóch prostych słowach.
 -A ty umiesz? - obruszyłam się. 
 -Umiem. 
 -Tak? To chcę to zobaczyć. 
     Zayn wstał, nie czekając na kelnerkę i zostawiając dwadzieścia funtów obok swojej niedopitej herbaty. Wziął mnie za rękę, uśmiechnął się tajemniczo i powstrzymał mnie gestem dłoni, kiedy chciałam założyć ciemne okulary, jak wcześniej kazał. Sam też tego nie zrobił. 
 -Co ty planujesz? - sama usłyszałam obawę w swoim głosie. 
 -Zobaczysz. 
     Wyszliśmy przed kawiarnię i - co mnie nie zdziwiło - od razu pojawił się dookoła większy tłumek ludzi. Co chwilę ktoś robił zdjęcia, piszczał albo prosił o coś Zayna, ale kiedy fani zobaczyli, że trzyma mnie za rękę, splatając nasze palce, to wszystko zdawało się zamrzeć. 
A potem flesze cyfrówek sypały się z każdej strony i zasypał nad grad pytań. 
 -Mogę coś powiedzieć? - krzyknął piosenkarz, na co fanki oczywiście przytaknęły i posłusznie umilkły. -Odpowiadając na wszystkie pytania po kolei i dając wam możliwość pochwalenia się tym na twitterze - tutaj zerknął w stronę dwóch nastolatek piszących coś szybko na komórkach - chciałem oficjalnie, tak mi się wydaje, ogłosić, że... 
 -Nie rób tego - syknęłam, patrząc na niego w panice. 
 -Co chciałeś ogłosić, Zayn? 
 -Kim ona jest? 
 -O mój Boże, te zdjęcia są genialne! 
 -O co chodzi?
 -Widzisz? - szepnęłam, ściskając go za rękę. -Zabijesz je zaraz! 
 -Są wytrzymałe, nie martw się. To Directioners - odparł półgębkiem, a za chwilę postąpił ze mną kilka kroków i znów odezwał się głośniej. -Ta śliczna dziewczyna, która stoi obok mnie, nazywa się Ishardi Thurse i ma głos jak anioł, wierzcie mi. 
 -Przestań! - warknęłam, ale zignorował moje protesty. 
 -Ale poza tym, że doceniam jej cudowny wokal, doceniam w niej również wiele innych rzeczy. 
 -Malik, do cholery! - wysyczałam, przysuwając się do niego odrobinę; bałam się tych wszystkich ludzi dookoła, czułam się jak osaczona, jak zwierzątko w klatce. 
 -W Ishardi doceniam dosłownie wszystko, nawet jej wady- jak fakt, że jest bardziej "sassy" niż nasz kochany Tommo - kilka dziewczyn parsknęło śmiechem, a kilka przyklasnęło. Dookoła nadal słychać było dźwięki migawki i błyskały pojedyncze flesze. -Ale tym, co chciałbym wam wszystkim przekazać, zanim dam radę wam uciec - to mówiąc, postąpił kilka kroków w bok, zbliżając się do wąskiej, bocznej uliczki - i proszę, nie biegnijcie za nami - dodał - jest fakt, że jestem cholernie zakochany w tej dziewczynie i mogę śmiało przyznać, bo takie wyzwanie mi przed chwilą rzuciła, że ją kocham! 
     Zmroziło mnie. Nie zorientowałam się nawet, że Zayn szybko mnie pocałował, a chwilę potem szedł ze mną szybkim krokiem bocznymi uliczkami, zostawiając za sobą osłupiałe stadko fanek. Nie potrafiłam wykrztusić słowa i nie miałam bladego pojęcia, jakim sposobem znalazłam się w naszym pokoju i siedziałam na łóżku, gapiąc się w ścianę. 
 -Ziemia do Rax! - zamachał mi ręką przed oczami, a ja spojrzałam na niego tępo. -Wszystko okej? 
 -Ja... Kurwa mać - sapnęłam, opierając czoło na dłoni. -Jesteś idiotą. 
 -Tylko dlatego, że publicznie przyznałem, że cię kocham?
Thurse, pilnuj swojej pikawy, nie chcesz drugiego ataku arytmicznego w tym miesiącu.
 -To też. 
 -A dlaczego jeszcze? 
Spojrzałam na chłopaka jak na kompletnego idiotę i cmoknęłam go szybko w policzek. 
 -Bo zdecydowałeś się kochać taką osobę, jak ja.

Shay

     Siedziałam w moim pokoju, w zasadzie, moim i Rax, ale Rax się wyniosła do Zayna, co mi się cholernie nie podobało, ale cóż, niestety nie miałam nic go gadania. Więc teraz siedziałam na moim łóżku i wpatrywałam się w ubrania leżące na łóżku, które powinno być Rax, licząc na to, że jakimś cudownym sposobem, samo się zdecyduje co mam ubrać na randkę z Niallem.
Cholera, jak to dziwnie brzmi.
Wreszcie prawdziwa randka. Znaczy, odbędzie się ona dopiero po koncercie, ale jednak. Do tej pory te wszystkie spotkania, spacery czy kawy były bardziej przyjacielskie, a teraz… Randka.
- Wychodzisz z Niallem. – Do pokoju wpadł Louis, a ja jęknęłam. No to się zacznie.
- Skąd wiesz? – spytałam, gdy stanął obok tych wszystkich ubrań i popatrzył na nie ze zmarszczonymi brwiami.
- No powiedział mi – mruknął. – Ale nie powiedział nic poza tym, że wreszcie cię zaprosił.
- Bo wie, że jesteś wścibski?
- Troskliwy, jeśli już – zrobił urażoną minę i założył ręce na piersi.
- Jak zwał tak zwał – westchnęłam. – A ty nie miałeś teraz siedzieć z Hazzą?
- Miałem. – uśmiechnął się – Ale Harry poczeka. Idziesz na randkę!
- Boże, Louis – jęknęłam załamana tym jego entuzjazmem. – Nie pierwsza i nie ostatnia. Idź do Hazzy, co?
- No już byś chciała. – Usiadł koło mnie. – Ostatnio nie wypaliła nam nasza szczera rozmowa. – Zrobił niewinną minkę.
- Przerażasz mnie Tomlinson.
- Podoba ci się nasz blondynek, co? – Całkowicie olał mój komentarz i wpatrywał się we mnie uważnie.
- Gdyby nie, to bym się z nim nie umówiła – wymamrotałam. Nienawidzę takich rozmów.
- Niall to cholernie miły dzieciak – powiedział Lou, a ja utkwiłam wzrok w ścianie. - I chyba serio mu się podobasz.
- Próbujesz mi go zareklamować?
- Próbuję cię ostrzec. – Położył swoją dłoń na moim przedramieniu próbując zwrócić na siebie moją uwagę. – Nie spieprz tego, słońce.
- Nie mam zamiaru. – Uśmiechnęłam się lekko. – Lubię go. – Poczułam jak na moją twarz wpływa rumienieć, co wyraźnie rozbawiło mojego przyjaciela.
- Mam nadzieje.
- Idź już do Hazzy, okay? – Posłałam mu pełne wyrzutu spojrzenie.
- Co ci tak na tym zależy, hm? – Zmarszczył brwi przyglądając mi się z rezerwą.
- Po prostu nie chcę mu podpaść – powiedziałam. – Już kilka razy umówiłeś się z nim, a później zmieniałeś plany, żeby siedzieć ze mną. Won do Harolda, Tomlinson. – Wstałam i wskazałam na drzwi, uśmiechając się przy tym, żeby nie pomyślał, że jestem na niego zła. W końcu to tylko facet.

            Kolacja z Niallem była jednym ze zdecydowanie przyjemniejszych zdarzeń całej trasy. Jeśli nie najlepszym. Blondyn zabrał mnie do restauracji w jednej ze spokojniejszych dzielnic Newcastle, gdzie nie musieliśmy za bardzo przejmować się paparazzi, ani fanami, którzy w czasie, gdy my spędzaliśmy miły wieczór, pewnie sterczeli pod hotelem, licząc na spotkanie chłopców.Louis powiedział, że Niall jest miły. Mylił się. Chłopak jest kochany, zabawny, uroczy, seksowny… Miły na pewno nie oddaje jego charakteru.
Po kolacji blondyn zaserwował mi spacer.  Chyba staną się one częścią naszej małej, prywatnej tradycji. Uwielbiam spacerować z nim. Zwłaszcza tak, jak robiliśmy to dziś, gdy obejmował mnie, trzymając mocno przy swoim boku. Przez tych parę chwil czułam się, jakbyśmy byli razem. Ale nie jesteśmy. Niestety.  - Um, więc chyba czas się pożegnać – powiedziałam opierając się o drzwi swojego pokoju i nerwowo poprawiając sukienkę, którą miałam na sobie. – Dzięki za miły wieczór.- Mam nadzieję, że jeszcze go powtórzymy. – Uśmiechnął się szeroko blondyn.- Jeśli będziesz chciał. – Czułam się trochę skrępowana całą tą sytuacją. Ale w tym pozytywnym sensie.- Jeśli to ode mnie zależy, to niejednokrotnie. – Zaśmiał się.- Super. – Przygryzłam wargę i przymknęłam oczy zażenowana euforią, jaka wkradła się do mojego głosu. I po chwili poczułam dłoń Nialla na swoim policzku. Delikatnie przesunął palcem po moich ustach, uwalniając moją wargę spomiędzy zębów, a gdy już chciałam jakoś na to zareagować, on po prostu pochylił się i pocałował mnie. Dziękowałam Bogu, że stoję oparta o drzwi, bo nogi się pode mną ugięły, gdy jego usta muskały moje, a jego dłoń z mojego policzka przeniosła się na moją talię.- Tak, to był zdecydowanie miły wieczór. – Uśmiechnął się szeroko Niall, gdy oderwał się ode mnie, a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. – Dobranoc, Shay – wymruczał, kiedy próbując ukryć swoje zawstydzenie, szukałam w torebce karty do pokoju.- Dobranoc, Niall. – Miałam ochotę jeszcze raz złączyć nasze usta, ale zamiast tego, po prostu weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Właśnie się całowaliśmy! Ja i Niall!
- Gdzie ty byłaś? – Mało zawału nie dostałam słysząc głos Ishardi dochodzący z balkonu.- Czekałaś na mnie?- No jak widać – mruknęła stojąc w drzwiach i paląc.- Nie jesteś z Zaynem? Pokłóciliście się znowu? – spytałam siadając na łóżku i spychając na chwilę na bok myśli o Niallu i jego ustach.- Nie – westchnęła gasząc papierosa na balustradzie. – Pytałam gdzie byłaś.
- Z Niallem – rzuciłam na odczepne. Bardziej mnie interesowało co ona tu robi. Znaczy, okay, to nasz wspólny pokój, ale przecież od wyjścia ze szpitala mieszka z Zaynem za każdym razem jak śpimy w hotelu.- Okay – Zamknęła za sobą drzwi i usiadła naprzeciw mnie. Z boku pewnie wyglądałyśmy jak dwie plotkujące przyjaciółkeczki.- No mów wreszcie – warknęłam zniecierpliwiona.- Chodzę z Zaynem – uśmiechnęła się niepewnie w moją stronę.- No co ty – mruknęłam. – Każdy chyba wie, że się spotykacie.- Ale teraz tak na poważnie. Oficjalnie – powiedziała.- Kiedy?- Dziś.- Jak?- Powiedział fankom, że mnie kocha – odparła. Uwielbiam to, że potrafimy się zrozumieć nawet rozmawiając półsłówkami.- Ale jak, fankom?- No normalnie. Wyciągnął mnie przed kawiarnię, gdzie byliśmy i powiedział grupce fanek, że mnie kocha. Wyobrażasz to sobie?- Nie szczególnie. Ale gratuluję. – Uśmiechnęłam się lekko. Nadal uważam, że Zayn nie jest najlepszą „partią” dla Ishardi, ale niestety nie mogę nic zrobić. Sama się musi o tym przekonać. Mam tylko nadzieję, że nie sparzy się na tym za bardzo.- A ty i Niall, już tak na poważnie?- Nie, ale…- Sorry, musze lecieć. – przerwała mi odczytując sms-a i szybko uciekła z pokoju.- …ale całowaliśmy się – dokończyłam w przestrzeń i opadłam na poduszki nie mając nawet ochoty rozebrać się z niewygodnych ubrań.


1 komentarz:

  1. świetny jak zwykle ♥ ! a co ta Sandra -.- ci takiego wypisuje, że usuwasz jej komentarze :>? Na pewno jakaś taka sukowata --> ale się nie przejmuj ! NARESZCIE ją pocałował :D ! aa strasznie Ishardi się zmieniła ... taka zakochana panna XD No ale głupio, ze nie wysłuchała Shay :c .. czekam z niecierpliwością na kolejny ♥

    http://vashapppenin.blogspot.com/ <--- zparaszam do mnie :)

    @PolandLiam ~ by TT

    OdpowiedzUsuń